czwartek, 31 października 2013

8. "The more I was thinking about all the things I shouldn't be thinking about, the more I saw Justin"


                    Okręcając ołówek na jego przeciwną stronę, wymazałam to co właśnie napisałam. Ledwo widoczne zostały napisane słowa „upić się”. Westchnęłam. Rzeczywiście zaczęłam robić zadania, które przydzielono nam tutaj nieoficjalnie w przeciwieństwie do kogokolwiek tutaj. Wszyscy siedzą z przyjaciółmi, grają z przyjaciółmi lub uderzają do płci przeciwnej z przyjaciółmi. A ja? Cóż po prostu cieszę się perfekcyjnym widokiem na to jak inni spędzają czas, siedzę na ławce i spisuję moje cele i moralności. Wszyscy muszą dymić z zazdrości. Jeśli przynajmniej udało im się mnie zauważyć, w każdym razie. Gdybym ci powiedziała, że staram się być spontaniczna pisząc to, skłamałabym. Przyznam; chciałam się upić tego lata. Dobra, złapałeś mnie. Córka pastora przyznaje się do takich skandalicznych fantazji! Nie, żeby kogoś to obchodziło, ale wiesz… To niewątpliwie byłoby coś, ponieważ moi rodzice pochwalali regułę „zero tolerancji dla uzależnień”. Jeden raz złapana na paleniu, piciu, wciąganiu, a nawet wstrzykiwaniu i możesz za przeproszeniem pocałować swój tyłek. Bez wątpliwości. Nie chcę zawieść moich rodziców. Żadne dziecko nie chce. Żadne dziecko nie chce przyjść do domu i powiedzieć, że oblał test czy został wezwany do dyrektora. No dalej, jak powiesz „nie pierdol”, wiesz o chodzi. Ale, ciągle próbuje by było lepiej ze względu na ich reputacje, która zupełnie nadwyręża moje dobre-samopoczucie. Pamiętam jak zaraz po przybyciu do domu po grupie młodzieżowej, starałam się zaimponować im moją niezliczoną historią osiągnięć i sukcesów, ale to i tak ich nie  zaspokajało. Marzyłam aby być małą córeczką tatusia kiedy byłam młodsza. Oglądałam orzechowymi, wypełnionymi oczami zazdrością kiedy inne małe dziewczynki były traktowane jak księżniczki przez swoich ojców. Podczas gdy one siedziały na ramionach swoich ojców ja recytowałam wiersze na coroczne zabawy świąteczne. I nie byłam nawet wybrana do głównej roli! Oczywiście nepotyzm było inną sprawą, mocno zmarszczyłam brwi. Nawet jeśli –mogę powiedzieć o sobie- że zdmuchnęłam wszystkich na ubocze moim występem (90% gry, 7% robienia czegoś w tle i 3% śpiewania). Nie było gratulacji. Nawet „dobra robota”. A to było związane z kościołem! Co roku wszyscy rodzice czekali na innych przy wyjściu z bukietami wspaniałych kwiatów, czekoladkami i balonami. Przytulali, podnosili, całowali. Ja dostawałam gówno. Ale, wiedziałam lepiej aby nie pytać dlaczego mnie tak traktowali. To tak jak prosić o krzyk. Przypomniałam sobie listę rzeczy napisanej na idealnie podartej  kartce papieru, po słowach, które miałam zapisane „Zacząć się malować, lepiej się ubierać, przekłuć uszy, więcej przeklinać i upić się” zatrzymałam się, dodając strzałkę i napisałam wystarczająco duże litery „najważniejsze” „wymknąć się… i eksperymentować z chłopakiem”. Niektóre z moich „celów” były dość ogólne, a niektóre były mniej lub bardziej konkretne. Tak czy inaczej, nie mogę pomóc, ale zauważ, że wszystkie odnosiły się do zasad, które rodzice mi dali. Cokolwiek.  Spisałam moje cele, przede wszystkim unikając moją moralność (wiedząc, że tak naprawdę cele nie są moralne) była to ostatnia rzecz o, której chciałam myśleć tego dnia. Miałam więcej pytań biegających w moim umyśle niż zwykle (jeśli to możliwe). Kiedy zrobię te rzeczy? Co zrobię gdy zostanę złapana? Co jeśli rodzice w jakiś sposób się dowiedzą? Wiedziałam, że mogę zrobić te z łatwiejszych jak więcej przeklinać czy zacząć się malować, ale upicie się czy to najważniejsze? Gdzie do cholery znajdę używki w kościelnym  obozie? Usłyszałam gwizdek do studiowania biblii i jęknęłam, zgniotłam papier i wepchnęłam go do kieszeni. Podeszłam do komody, wpatrywałam się w szufladę zastanawiając się gdzie to ukryć. Nie mogłam bardziej ryzykować, że ktoś zobaczy ten papier, nie mogłam ryzykować, że ktoś zobaczy listę reguł. Grzebiąc w szufladzie zauważyłam stary strój kąpielowy mojej matki, nie chciałam go nosić. Idealnie! Umieściłam listę, która teraz była zwinięta w piłkę na kostiumie kąpielowym, zgięłam papier, przykryłam go i z powrotem wepchnęłam do szuflady. Strzepnęłam moje ręce i zamknęłam szufladę.  
                    Nikt, ani nawet sama ja nie będę tego brała w najbliższym czasie. 



                    Trzy dni minęły co oznacza, że to już prawie koniec tygodnia. Czwartek. Co oznacza pewien ekstremalnie nudny poniedziałek z Josh’em. Pewien bolesny wtorek z Josh’em. Denerwującą do łez środę z Josh’em. I wreszcie bardzo nieprzyjemny czwartek z Josh’em. Możesz uwierzyć w moje szczęście? Podczas gdy byłam w parzę z tym maniakiem, zgadnij kogo nie udało mi się zobaczyć w większości tygodnia? Tak, to prawda. Zesłanego z nieba, przy którym szczęka opada, zapierającego dech w piersiach mordercę mojego już niskiego ego, Justina Biebera. Okay, może to trochę przesada, ale mój słaby punkt przynajmniej został złapany. Unikanie Candice za wszelką cenę było proste. Nie wydaje się, aby ona wkładała dużo wysiłku w uprzykrzenie mi lata… jeszcze. Choć nie miała żadnego powodu. Naprawdę nie wiem jaki rodzaj idiotów poluje na niewinne (i mam na myśli naprawdę niewinne) dziewczyny. Tymi jedynymi idiotami mogę pomyśleć, że to pedofile, ale to inny temat do, którego nie dojdę dzisiaj. Ostatnio kiedy rzeczywiście ją widziałam była środa. Ona nie wyglądała tak… idealnie jednak. Jej nos nieco krwawił, a jej włosy były w bałaganie. Zamiast jej zwykle perfekcyjnej cery, miała mniej makijażu. Co najmniej mniej podkładu. Diamentowe, inkrustowane*  okulary przeciwsłoneczne ukryły jej oczy, pod którymi miała okropne wory. Wyglądała całkiem… jak gówno.
                    - Może ona została pobita – Megan zasugerowała, trochę uśmiechając się na tę myśl. Ally skinęła głową w moim kierunku czekając na moją opinię.
                    - Nie… Kto ośmielił by się pobić córkę właściciela tego miejsca? – zapytałam. – To znaczy chyba, że oni proszą się o wysłanie do domu, albo nawet pozwanie, jakie są szanse?
                    Megan gryzła swoją wargę patrząc w dół. Powiedziałam im co było pierwszą rzeczą, którą widziałam w czwartek rano. Zauważyłam Candice po ognisku podczas mojej drogi powrotnej do domku. Szła w szybkim tempie, zdawało się jakby unikała wszystkich. Spacerowała po drugiej stronie pożaru, który się dział w okolicy i złapała mnie na wpatrywaniu się. Ku mojemu zdziwieniu, nie zrobiła nic. Szła dalej, jakby moja obecność nigdy nie speszyła ją w jej całym życiu. Rozmawiałyśmy o tym upewniając się, że jesteśmy bardzo cicho. Kto wie jak szybko tu roznoszą się pogłoski i, że jest tu wokół nas ktoś niegodny zaufania? To wydaje się nam tematem zainteresowania i to co wiemy chcemy zachować w tajemnicy. Więcej ludzi stanie się zaciekawionym, plotki lecą, Candice chciałaby się dowiedzieć kto to i stałybyśmy się winne. Erika nie siedziała z nami dzisiaj. Zamiast tego siedziała na kolanach chłopców po drugiej stronie pokoju uzasadniając, że żyje jakby zostały jej trzy sekundy. Dyskutowała chętnie. Ale, może to była dobra rzecz. Ona jest nie jest chętna, aby nie było jej tutaj. Megan i ona były najlepszymi przyjaciółkami na zawsze, ale ja nie miałam żadnego pojęcia o niej, więc nie mogłam jej zaufać. Nie żeby coś, ale Megan i Ally były idealnymi sojusznikami, chociaż były różne. Erika wydawała się nieco… zarysowana dla mnie. Nie wizualnie. Wyglądała dobrze. To nie było tak, że czułabym się nieswojo gdybym zobaczyła ją na ulicy. Po prostu czuję związane z nią złe wibracje, czy coś takiego. Ale znowu, kiedy po raz pierwszy spotkałam Megan czułam od niej bardzo przyjemne wibracje i ona wydawała się coraz gorsza i gorsza każdego dnia. Nie z każdym z nas, oczywiście. Ale dla świata. Doprowadza ją do szału wszystko co wejdzie jej w drogę. Nie, żebym ja była idealna, ale wiesz co mam na myśli.
                    - Wiesz co mnie zdziwiło? – Ally zaszczebiotała jakby żarówki w jej głowie nagle się tak szybko zapaliły, że aż podniosła się z krzesła. Odkręciłam korek mojej butelki od wody, biorąc łyk. Jak trudno byłoby to dla kogoś odkręcić butelkę wody, aby móc ją przelać na kogoś? Zbyt czasochłonne. Nuciłam „hmmm” kiedy piłam.
                    - Gdzie jest Madeline? - wycierając usta zmarszczyłam brwi razem i zakręciłam z powrotem butelkę.
                    - Mam nadzieję, że żyje – Megan mruknęła biorąc duży kęs jej tostów francuskich. Była malusieńka, ale na pewno wiedziała jak jeść. Ignorując komentarz Megan wstałam i rozejrzałam się wkoło.
                    - Masz rację, gdzie ona jest? – Praktycznie na zawołanie zauważyłam Madeline wchodzącą do jadalni przez drzwi boczne, gdzie ja zostałam publicznie upokorzona. Biała bluza była rozpięta do połowy jej klatki piersiowej. Była tylko jedna cienka linia między żartowniś a prostytutka. Miała na sobie spodnie od jogi, które były bardzo… obcisłe.
                    - Dziesięć dolców za to, że nie nosi bielizny – Spojrzałam na Megan i Ally, które patrzały na nią kiedy podeszła do Spencer, chichocząc do siebie. Jej włosy były nieco brudne. Megan lekko kiwnęła do siebie.
                    - Tak, bez bielizny.
                    - Skąd wiesz? – zapytałam.
                    - Tylko poczekaj, aż się odwróci – Megan powiedziała, nie raz patrząc na mnie. Madeline szczotkowała włosy uśmiechając się do chłopaka kiedy rozmawiał z resztą grupy. Zajęło to tylko kilka sekund zanim obróciła się tyłem do nas.
                    - Widziałaś? Zazwyczaj spodnie są tak obcisłe, że można przez nie wszystko zobaczyć. I o ile ona nosi stringi w stonowanych kolorach, krótkie koronkowe, ona na pewno będzie komandosem - Będzie komandosem? Znajdź w tym sens, idiotko, pomyślałam.
                    - Nigdy nie zrozumiem dlaczego dziewczyny to robią – Ally powiedziała potrząsając głową i przeszywając widelcem kawałek melona.
                    - Co? Nie noszą bielizny? – zapytała Megan wytryskując jeszcze więcej syropu na jej francuskie tosty.
                    - Ta, jakim w tym sens? To tylko sprawia, że wyglądasz jak dziwka – powiedziała Ally. Megan wzruszyła ramionami zlizując kroplę syropu, która spadła jej na palec.
                    - Ona mogła mieć na sobie bieliznę – Megan powiedziała wpatrując się w swoje tosty francuskie i podnosząc butelkę wysoko aby nalać na nie jeszcze tego więcej.
                    - Co masz na myśli? – zapytałam, nawet jeśli odpowiedź była dość oczywista.
- Ktoś inny ma jej bieliznę. – nie patrząc na mnie powiedziała. Oboje milczałyśmy, Megan jak jadła wydawała się całkowicie niewzruszona. Ludzie tak wcześnie rano uprawiają seks? Gdzie ona nawet uprawiała seks? W domku Candice? Czy w swoim domku? … W łazience?
Odchrząknąłem niezręcznie odpychając talerz z dala ode mnie.
                    - Więc. – zaczęłam. – Dostałaś list?
                    Zamarła na chwilę przestając żuć swoje jedzenie. Czy powiedziałam coś źle? Kiedy chciałam się zapytać, zatrzymała mnie. Jej oczy już nie spotykały moich.
                    - Tak – powiedziała.
                    - Było w nim coś specjalnego? – zapytałam podpierając głowę łokciem na stole. Żuła patrząc na nie ugryzione jeszcze jedzenie.
                    - Nie – powiedziała. Patrzałam na nią przez chwilę, ale spuściłam wzrok wiedząc, że ona nie miała zamiaru odpowiedzieć. Nagle Ally odwróciła się do mnie.
                    - Jej rodzice są wściekli na nią – szepnęła mi do ucha, ale skupiała swoją uwagę na Megan. Jej głowa wystrzeliła w górę i zrobiła rękami jakby mówiły „co to było?”.
                    - Allison! – warknęła. Ręce Ally rzuciły się w obronie.
                    - Przepraszam! – zawołała jakby nie zrobiła nic złego. – Mówiłaś wcześniej, że zamierzasz jej powiedzieć! – Megan wstała łapiąc włosy w ręce z frustracji. To nie było w porządku, że Ali mi powiedziała, ale nadal…  muszę przyznać, że jestem strasznie ciekawa.
                    - Pierdolić te twoje wielkie usta – Megan splunęła stojąc. Wciągnęłam powietrze i wstrzymałam oddech kiedy Megan tupnęła i zniknęła z pola widzenia. Nie byłam pewna czy powinna zostać w ciszy czy zapytać o co w tym wszystkim chodzi. Ally westchnęła.
                    - Będzie z nią dobrze – Ally powiedziała z odrobiną porażki w głosie. Co może być aż tak ważne, że Megan tak się o to złości?
Po kilku minutach ciszy przełknęłam ostatnie krople śliny, które miałam w ustach. Zależało mi aby wyczyścić mój umysł z nieporozumień, które nim przejęły.
                    - Co to wszystko znaczy? – zapytałam cicho.
                    - Poszła wściekła do siności parę sekund temu - Było słychać gwizdek co oznaczało kościół i piesze wycieczki dla mnie i dla Ally. Wzruszając ramionami wzięła jedną nogę od stołu w tym czasie.
                    - Dowiesz się wkrótce. 


                    Jestem za młoda aby myśleć o seksie? Myślę, że to zależy od twoich przekonań i czy jesteś wychowany wokół podrobionego, bardzo religijnego otoczenia. Czuję się jakbym robiła coś nie tak. Miałam być rzekomo niewinną, słodką dziewczynką na, którą każdy przysiągł by, że nigdy nie zostanie pozbawiona dziewictwa (nauczyłam się tego określenia od Megan!), która pracowała by więcej niż 80 godzin w tygodniu z mężem bez hormonów. Może to trochę nierealne, ale wiem, że jedna rzecz jest pewna: żadna osoba nie myśli, abym mogła mieć jakiekolwiek stosunki pozamałżeńskie. I kto kiedykolwiek mógłby pomyśleć, że mógłby zobaczyć mnie brudną z ekscytującym życiem seksualnym jako zamężna kobieta. Zawsze będę na dole, dziesięć minut w tej samej pozycji (misjonarskiej) i modląc się o zajście w ciąże.  Nikt nie spodziewał by się ode mnie regularnego seksu. Seks ma tylko jedno, proste zadanie między mężczyzną, a kobietą aby stworzyć dziecko. Mimo, że jestem chyba najbardziej niedoświadczoną dziewicą, czułam się jakby seks nie był tylko to tworzenia nowego życia. Jasne, że to niesamowite, że jesteśmy do tego zdolni, ale… to chyba nie wszystko? Co z wyrażaniem miłości do kogoś lub nawet spełnianiem swoich popędów? Czy to naprawdę aż takie złe? Może tak, może nie… to nie jest tak, że mogłabym to mówić do Boga, w którego i tak nawet nie wierzę. Kopnęłam gałąź w stronę szlaku, westchnęłam. Myślałam o seksie cały dzień i jeżeli nie zostałam już przeklęta wcześniej teraz na pewno już jestem. Byłam ciekawa dojrzewania nastolatek, pozwij mnie. Chciałam wiedzieć jak to jest, jak długo to trwa, co można o tym myśleć i więcej.
                    Poprosiłam o pójście do łazienki podczas wycieczki. Wychowawca powiedział kilka pierwszych rzeczy, zanim zawołałam bo to było absolutnie pilne. Przewracając oczami powiedziała, że mam wrócić przed gwizdkiem i spotkać się z nimi przy północnym potoku. Przechodziliśmy już tędy tyle razy, że nie miałam problemu ze znalezieniem go. Byłam zaskoczona i wdzięczna, że nie wysłała nikogo ze mną. Byłaby to długa, niezręczna i męcząca droga. Szczególnie biorąc pod uwagę, że nawet nie potrzebowałam iść do łazienki. Poszłam w stronę kościoła. Po prostu chciałam odejść. Nie mogłam odznaczyć „krzyżyków” z listy nierealnej, ale biorąc pod uwagę, że nie powiedziałam jej gdzie będę i tak czułam się trochę śmiała. Kłamałam, więc to jest początek, prawda? Zostałam wyrwana z moich myśli gdy usłyszałam gałązkę, która szeleściła z tyłu. Zamarzałam. Podniosłam głowę. Rozejrzałam się wokół, aby zobaczyć nic poza zielonym mchem, dużymi i gęstymi liśćmi, ciemnymi pniami drzew, które mnie otaczały.  Czasami można było zobaczyć znak, który prowadził do głównego obozu i do kilku specjalnych „punktów orientacyjnych”, ale do tej pory nie widziałam nic w zasięgu oczu. Tylko lasy. Wzruszyłam ramionami do siebie. To było chyba tylko zwierzę. Patrząc na szare niebo, przytuliłam moje okrycie bezpiecznie wokół mojego ciała. Mój granatowy płaszcz był rozpięty odsłaniając mój miękki, szary sweter. Były to jedyne z nielicznych moich ubrań, które wyglądały pochlebnie, dostałam je od cioci ze strony mojej mamy.  Ubrania były bardziej dojrzałe, jak kobiece ubrania w przeciwieństwie do reszty mojej szafy czyli niedorosłe, pełne swetry, luźne spodnie i jeansy spoczywaj-w-spokoju. Miałam szczęście, że powiązałam mój top z tym co najlepsze z tego co Megan rzuciła mi dzisiaj rano. Parę czarnych spodni, które moi rodzice niewątpliwie wyrzuciliby za dopasowanie. Prosiłam rodziców o katanę ostatniej zimy na Boże Narodzenie. Niespodzianka, niespodzianka powiedzieli nie. Oni po prostu stwierdzili, że nie chcą abym robiła złe wrażenie. Podobno katany są noszone przez „narkomanów” i „motocyklistów”. Mój tyłek. Jakby ktoś uwierzył, że ta twarz jara i jeździ na motorze.
                    To był jeden z tych rzadkich, deszczowych dni w lato. Zazwyczaj były to dni w, których czułam się przytulna. Siedząc w środku było mi ciepło i bezpiecznie, a za oknem o szyby uderzał deszcz. Wydawało by się, że to doskonała okazja aby się z kimś przytulać.
Może nawet uprawiać seks. Potrząsnęłam głową. Ugh! Odwalcie się, hormony.
Słysząc kolejny trzask gałęzi, odwróciłam się i tylko słyszałam znów ten sam dźwięk powtarzający się dziesięć lub więcej razy.
                    - Gówno – ktoś mruknął.
                    Rozejrzałam się i nikogo nie zobaczyłam. Ukrywali się… Nie było to możliwe, aby mój umysł utworzył głos, który brzmiał jak żywy. Nigdy nie miałam halucynacji czy nawet objawów schizofrenii, więc wiedziałam, że nie jestem tu tylko ja. Cofnęłam się w kierunku z, którego przyszłam rozglądając się naokoło.
                    - Halo? – szepnęłam ostro do mojego otoczenia. Natura wokół mnie była nieruchoma nie dając mi żadnego pojęcia gdzie ktokolwiek może tu być. Moje kroki były duże i ciche.
                    - Halo?! – szepnęłam znowu. Nikt nie odpowiedział.
                    Nie, bzdura wiadomo, że nikt nie odpowiedział, kretynko. Oczywiście, że staramy się ukryć!
                    Stanęłam prosto z rękami w kieszeniach. Fajnie, jeśli chcą zostać nieznani to niech tak będzie. Kontynuowałam dalej mój spacer. Odwróciłam się powoli by powrócić na szlak za gwiazdą. Jesteś po prostu wokół pętli – nagle coś owinięte naokoło mojej kostki oderwało mnie od myśli. Głośno krzyknęłam, ponieważ zaczęłam się zapadać, skoczyłam więc szybko i brutalnie wyrwałam się z tego co było naokoło mojej nogi. Szybko spojrzałam w dół, tylko aby zobaczyć czyjeś ramię, ale za chwilkę znów z powrotem schowałam się w krzaki. Dotarłam do przodu i zaczęłam usuwać postrzępione liście.
                    - Dokonałeś dzisiaj złego wyboru. Jak myślisz dlaczego – Justin? – docinałam sobie, gdy nagle zobaczyłam Justin’a, w otoczeniu gałązek, brud i liści leżącego na plecach. Głupio uśmiechał się do mnie i milczał. Jego twarz była czerwona, ale nie ze wstydu. To było zbyt czerwone jak na jego skórę. Przez ten czas cały czas wstrzymywał oddech! Spojrzałam na dół na jego strój i zauważyłam, że ma na sobie katanę, pod którą ma czerwono, czarno, białą koszulę w kratkę. Oraz brązową beanie, która ledwo zwisała z tyłu jego głowy. Gdy moje oczy pociągnęły się jeszcze w dół jego ciała zauważyłam małe smugi dymu rozprzestrzeniające się przez wiatr, coraz bliżej stóp. Jeszcze pochylając się nad nim, zmarszczyłam brwi.
                    - Palisz? – zapytałam.
                    W niemal pół sekundy zanim jeszcze zdałam sobie sprawę sięgnął swoimi dużymi rękami w stronę mojej łydki i pochylił się by pociągnąć mnie. Wrzasnęłam i wyciągnęłam ręce bez unikania lądowania na mojej twarzy. Spadając na niego, spojrzałam na jego twarz, a obydwie ręce położyłam na jego klatce piersiowej.
                    - Co? – zapytał uwalniając ogromny oddech z jego ust. Ślady dymu z jego różowych ust były białe, grube i unoszące się dookoła. Siedząc zaczęłam kaszleć i machać ręką w jednym miejscu. Zebrał wszystko co było w jego rękach do ust patrząc na mnie i dając mi wskazówkę co wdychał  oraz zapalił pokazując ognisty kolor pomarańczowy. To było w kształcie papierosa, ale grubsze. Prawie jak cygaro.
                    - To joint? – zapytałam, mając nadzieję, że nie będzie się śmiał z mojego braku wiedzy. Jego wzrok był opadający i różowy. Wyglądał na zmęczonego, ale szczerze mówiąc nadal wyglądał gorąco. A ja siedziałam okrakiem na nim… Cholera, siedziałam okrakiem na nim!  Naprawdę jestem wdzięczna za to, że jestem naprzeciw jego klatki piersiowej, próbowałam uspokoić moje bicie serca poprzez powolne, głębokie oddechy, które skończyły wychodzić nieregularne. Psychicznie próbowałam uspokoić siebie za nim on odsunie się lekko. Przełknęłam ślinę i prawie dyszałam, kiedy niemal czułam to co było pod materiałem jeansów. O mój boże.
                    - To jest blunt, dziewczynko – powiedział uwalniając dużą ilość hipnotyzującego dymu z jego ust. Patrząc na to milczałam.
                    - Paliłaś kiedyś? – zapytał wdychając ponownie. Wahałam się. Co mam powiedzieć? Przyznać, że jestem kompletnym frajerem i nigdy nie paliłam czy skłamać i powiedzieć, że tak. Przegryzłam moja dolną wargę. Nie wszyscy wiedzą, że kłamałam w ostatnim czasie. Potrząsając głową uśmiechnął się. Więcej dymu wypuścił przez swoje białe zęby.
                    - Tak myślałem  - wywróciłam oczami.
                    - Co masz na myśli? – zapytałam zmrużając oczy. Zaśmiał się wsadzając blunt między środkowy a wskazujący palec. Czułam się nieco zła. To znaczy póki on nie położył swoich rąk na moich biodrach. Jego palce ciągnęły się wzdłuż mojego ciała spinając mnie. Mój zły wyraz twarzy spadł do łagodnego zszokowana jak moje usta lekko się rozsunęły.  
                    - Jesteś taka niewinna – powiedział cicho. To nie była duża sprawa. On po prostu muskał rękami moje plecy, ale to oczywiste, że nigdy się tak nie czułam. Żaden chłopak nigdy  nie dotykał mnie w życiu w innym miejscu niż ręka. I człowieku kiedy położył na mnie rękę czułam się jakbym wygrała na loterii. Oblizałam usta, unikając kontaktu wzrokowego.
                    - Uh, ch-chyba powinnam wracać z powrotem – powiedziałam kręcąc się.
Pochylił głowę.
                    - Dlaczego? – wyszeptał. – Zdenerwowana? – nagle jego ręce były tylko kilka centymetrów nad moim tyłkiem. Wyszarpałam się wspierając się rekami i stanęłam na dwóch chwiejnych nogach. Śmiejąc się, on nadal siedział patrząc na mnie. Wiedziałam, że on po prostu droczy sie ze mną i próbuję się dobrać do kolejnej dziewczyny aby powiększyć sobie akta. Nie było mowy, aby kiedykolwiek chciał czerpać przyjemności z bycia z piętnastoletnią dziewczyną. On jest ode mnie starszy o trzy lata, ukończył liceum, kiedy ja w tym roku zaczynałam drugi rok. Plus, był wysoki. To nie tak, że jego intencją było dostać się do mnie i pokazać czego mi brakuje. Stałam tam czując się niezręcznie kiedy on się śmiał sam do siebie jakby była to najzabawniejsza rzecz jaką widział. To wyglądało dość żałośnie i właśnie na to czekałam, aby pamiętać i śmiać się z tego kiedy będzie trzeźwy. Wstał, otrzepał swoje spodnie i podszedł do mnie. Mój puls zaczął wyścig, a moje kości stały się ciężkie jak cegły co wróciło mnie na ziemię. Moje oczy śledziły każdy jego ruch, położył rękę na moich biodrach  i ciągnął ją powoli w górę. Nagle delikatnie chwycił mój warkocz i szarpnął go nieco.  To nie bolało, ale wiedziałam, że nie zrobił tego przypadkowo. Następnie wziął w swoje duże dłonie moje włosy patrząc na mnie, a ja zrozumiałam, że je rozpuścił.
                    - Jesteś bardziej gorąca  z rozpuszczonymi włosami – powiedział łagodnie, przekładając moje włosy przy szyi. W jednej chwili siedzę na nim rozkraczona, w drugiej śmieje się ze mnie, a dalej nazywa mnie gorącą.  Nie powiedział nic więcej i znów zaczął tępo palić i iść dalej, jak to zwykle robi. Ale gdzieś we mnie wiedziałam, że to nie koniec. Trzeźwy lub nie, Justin Bieber i ja chcieliśmy więcej. 


                    Następnego dnia w kościele mój umysł był w stanie pełnego wyczerpania. Nie tylko dlatego, że nie spałam, ponieważ coś ciągle okropnie mnie swędziało (zakładam, ze to jakiś rodzaj wysypki), ale dlatego, że sprawy z kościołem wcale mnie nie interesowały. W ogóle nie mogłam się skupić i w mojej głowie chodziły myśli o Madeline. I jej bieliźnie. To nie było dla mnie ważne, dlatego nie rozumiem dlaczego moje myśli przyprowadziły mnie do tego tematu. Naprawdę nie obchodzi mnie czy ona uprawia w ogóle seks, więc dlaczego nie mogę przestać o tym myśleć? Przez chwilę zastanawiałam się… może dlatego, że to było związane z seksem? Jak zdemoralizowanie i niedojrzale to brzmiało to właśnie przykuwa moje zainteresowanie. Pomyślałam. Jestem tylko człowiekiem, prawda? Więc czy rzeczy takie jak sława, fortuna i seks nie powinny odwoływać się do nas? Czy to nie jest w naszej naturze? Zamrugałam kilka razy, stękając i próbując skupić się na pastorze. Nagle zamknął oczy, trzymał ręce na podium i pochylił głowę. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam, że wszyscy inni robią to samo. Następnie wraz z tłumem, głosem jak-zombie zaczął mówić „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Ściskając szybko dłonie, pochyliłam głowę, żeby wszystkie oczy nie znalazły się na moim miejscu. „Święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje;  bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi; chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom;  i nie wódź nas na pokuszenie; ale nas zbaw od złego. Amen.” Wszyscy podnieśli głowy usiedli, ale moja głowa ciągle było owinięta wokół modlitwy. Siadając wpatrywałam się w przestrzeń recytując codzienną modlitwę w mojej głowie i zastanawiając się nad sensem każdego zdania. 

Ojcze nasz, któryś jest w niebie,  jeśli on w ogóle istnieje

Święć się imię Twoje,  człowiek, który określa, w jaki sposób żyjemy, jest nazywany świętym?

Przyjdź królestwo Twoje, co jeśli ja nie chcę żyć wiecznie w niebie?

Bądź wola Twoja, jak w niebie tak i na ziemi, czyli co? Będziemy smażyć się w piekle?

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, tylko tak możemy przeżyć kolejne dni dzięki regułom?

I odpuść nam nasze winy, ale to nie jest normalne, że popełniamy błędy?

Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, dlaczego nie możemy chować urazy?

I nie wódź nas na pokuszenie, życie byłoby nieinteresujące i nudne nie dając nam tego, i co teraz?

Ale nas zbaw ode złego, czy tu chodzi o te wszystkie rzeczy, które są złe i nas interesują jak seks, pieniądze i sława? 


                    Wiem, że gdyby osoba religijna z tego kościoła wiedziałaby co myślę byłaby oburzona. Miałaby rację. Jak śmiesz pytać Boga w świętym miejscu? Ale czy to oznacza, że oni nigdy tego nie zrobili? Oni po prostu nigdy nie zgrzeszyli, ani nie dali się na pokuszenie? Budda kiedyś powiedział „Umysł jest wszystkim. O czym myślimy tym się stajemy.” Zaskakująco, zrozumiałam co miał na myśli od początku. Myślisz negatywnie, widzisz negatywnie. Chociaż na pewno nie jestem w stu procentach zdrowym psychicznie człowiekiem, tj. myślę pozytywnie i jestem spokojna, wiem skąd to pochodzi i co mówi, bo to jedynie ma sens. Ludzie to najbardziej negatywne umysły i to oni przewidują sobie najwięcej kłopotów. Ale co się dzieje gdy myślisz o pokusie? Kiedy jesteś pobudzony przez coś co w ogóle nie powinno cię interesować? Czy dajesz się lub próbujesz przekonać, że naprawdę tego nie chcesz? Bo okazało się, że bardziej o tym wszystkim myślałam i nie powinnam więcej o tym myśleć odkąd zobaczyłam Justina. Nienawidzę o tym mówić, ale… Jeśli jesteś tym co myślisz i jeśli przyciągają cię rzeczy o, których myślisz, to dlaczego nie mogę myśleć o tym o czym chcę? A jeżeli ja chcę myśleć o Justinie? 
 

*inkrustacja - technika zdobienia przedmiotów: sprzętów, mebli, dzieł artystycznych itp., polegająca na wykonywaniu wgłębień w podłożu i wklejaniu w nie odpowiednio przyciętych płytek z różnych materiałów.

* * *

Hej wszystkim! :) Jestem nowym tłumaczem tego świetnego opowiadania. Mam nadzieję, że tłumaczenie dla mnie jak i dla Was będzie przyjemnością. Dodam też, że nie tłumaczę tekstu słowo w słowo, czasami po prostu układam zdania tak aby dobrze brzmiały po polsku i zachowały swój sens. Nie będę się tutaj rozpisywać o opowiadaniu, bo już bardzo dobrze je znacie. Co do wyglądu bloga nie wiem czy ten, który zrobiłam tutaj pasuje, dlatego napiszcie czy wolicie ten czy poprzedni. 

Wielkie dzięki za przeczytanie tych wywodów pod rozdziałem haha, see ya! x 


P.S  Czy tylko mnie rozśmieszają niektóre przemyślenia Joanny?