piątek, 30 maja 2014

Rozdział 18: "Frigid and innocent"

Joanna's POV


- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - zapytała Ally, kładąc delikatnie dłoń na moim udzie. Siedziałyśmy przy jeziorze, podczas gdy inni ludzie skakali do wody, podekscytowani piękną, słoneczną pogodą. Dziś wszyscy całkowicie skończyliśmy sprzątanie pokoju na ognisko.

Czułam się winna. Za każdym razem, gdy widziałam Justina, moje głupie sumienie przypomniało mi sen, który miałam wczoraj w nocy. Obraz jego spoconego, ciężkiego ciała na moim, pojawia się w głowie za każdym razem, gdy słyszę jego imię.

Jego jasnobrązowe włosy. Jego linia szczęki. Plamka przy oku. Masa jego ciała. Niewidzialne odciski palców na mojej skórze. To było niemal zbyt realne na sen.

Po raz milionowy dzisiaj bawiłam się moimi palcami, starając się ignorować spocone dłonie. Co było ze mną nie tak? To znaczy, dzieci każdego dnia, na całym świecie mają... te rodzaje snów... i jeszcze, czuję się, jakbym naprawdę straciła dziewictwo. Przez ten głupi sen wyglądałam i czułam się jak absolutna katastrofa.

Nie, to nie był głupi sen i wiesz, że chcesz mieć jeszcze jeden!
Powiedziała moja podświadomość, psychicznie uderzając mnie w twarz.

Wzdychając, wzruszyłam ramionami. To prawda. Podobało mi się. Nie mogłam zaprzeczyć. Ale... Fakt, że to było z facetem, którego bardzo lubię wszystko pogarsza. Teraz nie mogę spojrzeć mu w oczy, bez brudnych myśli.

- Joanna, poważnie, zaczynasz mnie przerażać. Zachowujesz się jakbyś popełniła poważne przestępstwo, czy coś. - odezwała się Ally, unosząc brwi.

Pokręciłam głową. - Allison, jest w porządku. Naprawdę. Nie martw się o mnie, po prostu trochę... tęsknie za domem, to wszystko. - odpowiedziałam. Ally pokiwała ze zrozumieniem głową i zaczęła rozmowę dotyczącą nowego tematu.

Tak naprawdę nie tęsknie za domem. W rzeczywistości, jest wręcz przeciwnie. Nie byłam pewna, dlaczego Allison to kupiła. Nie mogłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek rozmawiałyśmy o mojej nienawiści do rodziców. Ale wiedziałam, że była świadoma tego, że moi rodzice byli najbardziej spiętymi, najostrzejszymi dupkami na Ziemi.

W środku dyskusji o tym, kto był gorętszy: Spencer czy Daniel, poczułam czyjąś obecność. Moje tętno przyspieszyło, a paranoja przejęła kontrolę.

O mój Boże, to chyba Justin!

Wpadłam w panikę.

Odmawiając kontaktu wzrokowego, spojrzałam w dół, na moje stopy. Nie mogłam nic poradzić. Przypomniał mi się sen.

- Hej Ally, chcesz iść zagrać w butelkę ze mną i chłopakami?

Głos był głęboki i znacznie wyraźniejszy niż Justina. Plus, nie zwrócił uwagi na moją obecność, więc wiedziałam, że to nie on. Jesteśmy przyjaciółmi, a ja byłam pewna, że Justin nie zignorowałby mnie. Spojrzałam w górę, zauważając blond chłopaka w moim wieku, patrzącego na Allison.

Hej, to jest Jonathan!

Ally spojrzała na mnie, uśmiechając się. - Chcesz grać w butelkę, Joanno? - spytała. Nie było sposobu, żebym się zgodziła. Nie chciałam doświadczyć pierwszego pocałunku podczas głupiej gry. Nie tylko sama gra mnie odrzucała, ale grymas Jonathana, gdy Allison zaproponowała mi miejsce. To był jedyny raz, kiedy spojrzał na mnie podczas całej rozmowy. Nie chciałam iść tam, gdzie byłam niechciana.

Pokręciłam głową. - Nie, jest w porządku. Możesz iść. - powiedziałam, zdobywając westchnięcie ulgi od chłopaka przed nami. Instynkt kazał mi kopnąć go w brzuch, ale jedyne co zrobiłam to przesłałam mu spojrzenie śmierci. Niestety, to nic nie dało, biorąc pod uwagę, że odkąd tu jest, ani razu nie nawiązał ze mną kontaktu wzrokowego.

Dupek.

Ally spojrzała na mnie sympatycznie. - Jesteś pewna?

Ponownie skinęłam głową.
- Yeah, wracam do kabiny.

Allison wstała, a Jonathan zarzucił rękę na jej ramieniu. Pomachała mi, uśmiechając się, po czym odeszła do jego przyjaciół.

Patrzyłam, jak zniknęli, zostawiając mnie samą.

Czasem do dupy jest przyjaźnić się z Ally. To znaczy, nie zrozumcie mnie źle. Była miła, ładna, taktowna... lista jest długa. I to jest dokładnie problem. Wszyscy ją lubią. Chłopaki zabiegają o jej uwagę. Dziewczyny chcą się z nią przyjaźnić. Ludzie ją uwielbiają. Więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego Allison chce się ze mną zadawać.

Może, gdybym nosiła ładne ubrania i makijaż, ludzie traktowaliby mnie lepiej. Może, nie czułabym się tak niezręcznie przy Ally i Megan. Może, gdybym była bardziej pewna siebie i zalotna, chłopcy zaczęliby interesować się mną.

Może, Justin byłby bardziej zainteresowany mną.

Fakt, on już był mną zainteresowany, ale nie w taki sposób, który chciałam. Patrzył na mnie, jak na miłą przyjaciółkę.

Wzdychając, odwróciłam się i wepchnęłam ręce do kieszeni moich szortów. Cóż, szortów Allison. To było dość żałosne, że musiałam pożyczać czyjejś ubrania, żeby nie wyglądać jak nieudacznik.

To nie było fair. To nie była moja wina, że ​​nie mogę zachowywać się jak normalna nastolatka. To była wina moich głupich rodziców. Gdyby nie oni, może miałabym teraz chłopaka, więcej przyjaciół. I nie byłabym tak nieśmiała. Mogłabym stać się osobą, którą zawsze chciałam być. Dobrze się bawić i swobodnie wypowiadać. Nie czułabym się winna, za każdym razem, gdy zrobiłabym coś złego.

Ale sprawy potoczyły się w inny sposób. W tej chwili, moje sny były jedynie fantazjami. Będą nimi tak długo, aż moi rodzice przestaną mnie kontrolować.

Nienawidzę ich tak bardzo.

Mimo, że moja matka nie była dokładnie przyczyną tego wszystkiego, nadal nie lubię jej tak samo, jak mojego ojca. Podczas gdy mój tata wytykał mi błędy, przez które czułam się winna, stała tam nic nie robiąc. Oczywiście, nigdy nie krzyczała na mnie i na pewno do niczego nigdy mnie nie zmusiła, ale nigdy też nie robiła nic, aby powstrzymać mojego tatę. On zastraszał mnie i zabierał bardzo ograniczoną swobodę, a ona po prostu patrzyła. Więc dla mnie, była tak samo winna.

Nigdy nie byłam jedną z tych dzieci, które płakały nad swoim życiem. Wiedziałam, że jestem szczęśliwa, mogąc żyć w tym kraju, więc nie bierz mnie za niewdzięczną osobę, ponieważ zapewniam, że nią nie jestem.

Zrozumiałam, że niektórzy ludzie nie mają jedzenia, a inni nie posiadają domów. Mogłam być stale wykorzystywana fizycznie i werbalnie. Mogłam być całkowicie ignorowana. Mogłam cierpieć tortury. Ale tylko dlatego, że ktoś ma gorzej, to nie znaczy, że mnie  to nie boli. To nie znaczy, że nie czuję bólu.

Czułam się samotna. Byłam ignorowana lub krytykowana. Nie jestem nawet pewna, czy moi rodzice wiedzą jaki jest mój ulubiony kolor czy ulubione wakacje.

Usłyszałam szelest liści i chrzęst gałązek pod spodem czyichś stóp. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, ktoś chwycił od tyłu moje ramiona.

- Boo!

Krzyknęłam z zaskoczenia, gdy Justin wyskoczył zza grubego pnia drzewa.

Uśmiechnął się szeroko, gdy spojrzał na zaskoczony wyraz mojej twarzy
.
Moje serce waliło. Natychmiast przypomniałam sobie strasznie niedojrzałe sceny z mojego snu.
Zmarszczył brwi.

- Uh-- Joanna? - zapytał Justin, machając ręką przed moją twarzą. Jego wyraz twarzy nie był już rozbawiony i zadowolony, ale zaniepokojony. - Wszystko w porządku?

Nie mogłam nic powiedzieć. Nie byłam nawet pewna, czy oddycham. Justin zrobił się bardziej zdenerwowany niż kiedykolwiek przedtem, po prostu próbując skomunikować się ze mną. Jego gęste brwi zmarszczyły się. Spojrzał mi prosto w oczy, próbując odczytać wszelkie wskazówki, które powiedziałyby mu co czuje i myślę.

Wszystko co mogłam zrobić w tym czasie, to gapienie się na niego. Co mogę powiedzieć? Witaj, jestem taka dziwna, ponieważ, miałam sen, w którym uprawialiśmy magiczny seks i trudno mi patrzeć na ciebie, bez odtwarzania tych wspaniałych chwil w mojej głowie. Przepraszam.

Zamiast odpowiedzi, zdecydowałam się na kiwnięcie głową.

Moje usta były zamknięte na kłódkę. Byłam przerażona. Wpatrując się w ziemię, starałam się ułożyć plan ucieczki.

Oczywiście, chciałabym wrócić z powrotem do mojej samotnej kabiny. Powiedziałabym Justinowi, że nie mogę teraz z nim rozmawiać, bo mam zbyt wiele rzeczy na głowie.
Mówiąc "zbyt wiele na głowie" mam na myśli odtwarzanie w kółko mojego snu.

- Wiesz... - zaczął powoli, robiąc krok do tyłu. - Byłaś dziwna cały dzień... - stwierdził. To było oczywiste. Otrzymałam dzisiaj niezliczenie wiele dziwnych spojrzeń od ludzi. - Czy coś cię trapi?

Tak.

Pokręciłam głową.

- To dlaczego zachowujesz się tak...- zawahał się. - Nie wiem, jakbyś była... odległa? - zapytał, mrużąc oczy.

Bo naprawdę seksualnie mnie do Ciebie przyciąga.

Wzruszyłam ramionami.

Justin westchnął głęboko przez nos.Nie był zadowolony z moich krótkich, niejednoznacznych i cichych odpowiedzi.

- Joanna, masz zamiar coś powiedzieć? - zapytał, łącząc razem brwi. Znów wzruszyłam ramionami, sprawiając, że zajęczał z frustracji.

Doceniam jego wysiłek. Wiedziałam, że był po prostu miłym facetem.
- To znaczy, wczoraj było okej, ale teraz jest po prostu... niewygodnie. Zachowujesz się tak samo jak wtedy, kiedy się poznaliśmy.

Dobrze, to przesada. Justin nadal mówił, ale nie mogłam tego znieść. Powiedzieć, że grał mi na nerwach byłoby wielkim niedopowiedzeniem.

Może właśnie o to mu chodziło. Może próbował wymusić ze mnie odpowiedź. Niezależnie od tego, pękłam i natychmiast tego pożałowałam.

- Miałam naprawdę dziwny, ale dobry sen o tobie, okay!? - krzyknęłam z frustracji, wyrzucając ręce w powietrze.

Kiedy spojrzałam na niego, jego twarz rozluźniła się ogromnie, a zaniepokojony wyraz twarzy zmienił się w rozbawiony. Nie powiedziałam mu jaki miałam sen, bo byłam pewna, że sam wpadł na pomysł. Sądząc po ilości paniki wymalowanej na mojej twarzy, to było o czymś niezręcznym. A co innego pasuje do tej kategorii bardziej, niż seks?

Z uśmieszkiem na twarzy, podszedł do mnie, zmniejszając przestrzeń między nami. Instynktownie cofnęłam się o krok.

- Naprawdę? - zapytał z uniesionymi brwiami. - O czym on był?

Moje dłonie zaczęły się pocić. Każdy oddech był wyraźnie roztrzęsiony i nierówny. To wszystko pokazało przeciwieństwo, tego kim chciałam być. Nie chciałam wyglądać na wrażliwą, nieśmiałą dziewczynkę. Chciałam wyjść na przekonaną, zalotną dziewczynę, którą każdy lubił.

Wzruszając ramionami, spojrzałam w dół, na ziemię. - Nie pamiętam każdego szczegółu. - powiedziałam pokornie, spoglądając na niego spod rzęs.

Uniósł obie brwi. - Nie? - zapytał, z wyrazem niedowierzania na twarzy. - To co pamiętasz?

Zanim mogłam się powstrzymać, powiedziałam pierwszą rzecz, która pojawiła się w moim umyśle. - Pościel z egipskiej bawełny. - rozszerzyłam oczy, zauważając jego uśmieszek. -Nie! - zawołałam, potrząsając gorączkowo głową. - Nie to miałam na myśli!

- Więc to było łóżko? - zażartował, podchodząc bliżej.

- Nie! Nigdy tego nie powiedziałam! - odpowiedziałam na jego kłopotliwe pytanie.

- To co robiła tam pościel, Joanna? - uśmiechnął się, podchodząc bliżej. Zrobiłam mały krok w tył, przełykając nerwowo ślinę. - Czy jesteś pewna, że nie pamiętasz co robiliśmy? - zapytał, robiąc kolejny krok w moją stronę.

Cofnęłam się, uderzając w szorstką korę pnia drzewa. Spojrzałam na Justina i pokręciłam głową. - Nic nie robiliśmy. Przysięgam. - powiedziałam przekonująco, patrząc mu prosto w oczy.

Patrzył na mnie przez chwilę, mrugając oczami. - Przysięgasz?

Skinęłam głową. - Przysięgam. To nie było nic nieodpowiedniego. - skłamałam, brzmiąc całkiem przekonująco.

Cofając się z kamienną twarzą, spojrzał na mnie poważnie. - To dobrze, bo nigdy nie uwierzyłbym, że ktoś tak bardzo chłodny i niewinny jak ty, ma brudne myśli o kimś tak doświadczonym jak ja. - uśmiechnął się szyderczo, spoglądając na moje buty.

Nie byłam głupia. Wiedziałam dokładnie, co robi. Próbował dostać się pod moją skórę, abym przyznała się, że miałam o nim seksualny sen. Nie chciałam być uważana za niewinną i on wiedział o tym cholernie dobrze.

- Nie jestem niewinna. - powiedziałam, zaciskając szczękę i patrząc prosto na niego.

- Czy jesteś pewna? - zapytał. - Bo ja jestem pewien, że religijna czternastoletnia--

- Piętnastoletnia. - poprawiłam go z irytacją, wiedząc, że celowo podał zły wiek.

- Piętnastoletnia dziewczyna, która nigdy nie paliła, piła, imprezowała, ani nigdy się nie zbuntowała... jest uważana za dość niewinną. - wzruszył ramionami - To znaczy, jesteś najbardziej niewinną osobą, jaką kiedykolwiek poznałem.

Przewróciłam oczami, wzdychając z frustracją. - Mówiłam ci. - zaczęłam, patrząc na niego. - To nie tak, że nie chcę, ja po prostu nie mogę. - przypomniałam.

Prychnął lekko, kiwając z sarkazmem głową. - Yeah, dobrze, Joanna. Ciągle to powtarzasz.

Zmrużyłam oczy. - Co to ma znaczyć? - spytałam głosem pełnym goryczy.

- To nie tak, że nie możesz być mniej niewinna, ty po prostu nie chcesz.

Moja krew zagotowała się z wściekłości. - Nie mów mi, co chcę, a czego nie! - rzuciłam ze złością, odsuwając się od drzewa.

- No dalej, Joey. Jesteś oczywiście zbyt przerażona! To dlatego, że nie chcesz nawet spróbować! - powiedział pewnie. Pokręciłam zirytowana głową.

Zaczynamy z "jesteś zbyt przestraszona, by spróbować" gadką.

- Nie boję się. Nie mogę, ponieważ moi rodzice...

- Nie widzę nigdzie twoich rodziców. A ty? - przerwał, rozkładając ramiona. Patrzyłam na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć.

Może Justin miał rację. Może się bałam. Nie wiedziałam jednak czego. Może myślałam, że ludzie stracą do mnie szacunek.

- Mówisz, że nie chcesz być niewinna, więc dlaczego jesteś? - Justin zadał to samo pytanie, co poprzedniego dnia.

Westchnęłam, odwracając wzrok. - Justin, omówiliśmy to wczoraj.- odpowiedziałam, zamykając na chwilę oczy.

- To nie jest odpowiedź. - potrząsnął lekko głową.

- Nie mam pojęcia! Nie wiem, co powiedzieć, Justin. Ja po prostu nie wiem... Może... Może ja nie chcę zawieść ludzi. - zaproponowałam, wzruszając ramionami. Próbowałam brzmieć nonszalancko, ale to było żenujące.

- Twoich rodziców? - zapytał retorycznie. Oboje znaliśmy odpowiedź. Powiedziałam mu wszystko wczoraj, gdy oboje siedzieliśmy obok siebie na gałęzi drzewa.

Znowu westchnęłam i spojrzałam na swoje stopy. Po prostu miałam nadzieję, że nieznośnie niewygodne milczenie wreszcie przeminie. Oboje wiedzieliśmy, że miał rację, a ja nie wiedziałam, jak zareagować. Ale oczywiście, Justin odezwał się pierwszy.  - Musisz zacząć żyć, Joanna.

Wiedziałam, że powinnam żyć dla siebie, ale to nie było takie proste. Wszystko ma swoją cenę, i nie byłam pewna, czy mogę sobie na nią pozwolić.

Odetchnęłam głęboko. - Już to słyszałam, Justin. - mruknęłam, nadal patrząc na ziemię.

To było absolutnie upokarzające i nie chcę, aby Justin przejął kontrolę nad zmianą mnie. To było coś, co musiałam zrobić sama, dla siebie.

- Zobaczymy się jutro. - powiedziałam. Stał tam, obserwując mnie.

Nie zadał żadnego pytania, ani nawet nie odpowiedział. Justin pokiwał głową i bez słowa się odwrócił. Nie byłam gotowa na dyskusje z nim o mojej niewinności.

Mimo że rozmowa została skończona, temat nie został całkowicie wymazany z mojej świadomości. To było praktycznie wszystko, o czym mogłam myśleć w czasie weekendu. Rozważałam milion rożnych rzeczy, powodów, dla których nie należy podejmować się zmiany i dlaczego powinnam. Myślałam o absolutnie wszystkim, aby upewnić się, że nie przegapię żadnego szczegółu. Doszłam do jednego oczywistego wniosku. Wstyd było się do tego przyznać, ale wiedziałam, że Justin miał rację.

Dlatego zdecydowałam się być szczęśliwą i być osobą, którą zawsze chciałam zostać.
Brakowało mi tylko prawdziwej, wielkiej motywacji. Pierwszy poniedziałek miesiąca zmieni wszystko wokół, a ja dostanę dokładnie to, czego zawsze chciałam.



 ~*~
dobry wieczór
przepraszam za jakiekolwiek błędy, nie mam siły sprawdzić
 
joanna robi się zadziorna hmm:)

pochwalę się wam, w tym tygodniu do mojej szkoły przyjechało dwóch obcokrajowców. Colleen z KANADY i Peide z Chin, potrafią mówić tylko po angielsku, są strasznie słodcy i kochani.
strasznie się z nimi zaprzyjaźniłam i już za nimi tęsknie:(

a teraz ważna sprawa 

NIECH KAŻDA OSOBA, KTÓRA PRZECZYTAŁA ROZDZIAŁ 
SKOMENTUJE GO.
chcę dowiedzieć się (wreszcie) ile osób tak naprawdę czyta to ff

nie będę już was męczyć i uciekam, żegnam
jula

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 17: "600 thread count"

Third Person's POV


Trzy dni później, Joanna wreszcie zakończyła czyszczenie plam z podłogi. Na szczęście, nie tylko samej plamy, ale także strasznego smrodu. Wszystko zniknęło. Czuła się szczęśliwa, wiedząc, że wreszcie może zająć się czymś mniej obrzydliwym.

Podchodząc do Katie, która trzymała drewnianą miotełkę, stanęła niezręcznie, trzymając w małych rękach żółty pędzel. Obszar, na którym Joanna sprzątała był jak świeżo wypolerowana nowa podłoga.

Chociaż Joanna stała obok Katie przez ponad minutę, nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi. Była zajęta, co zdaniem Katie było najważniejsze, pouczaniem kogoś. Sprawy wymykały się spod kontroli i nawet jeśli Joanna chciałaby zwrócić na siebie uwagę, z pewnością nie udałoby się jej.

- Jonathan, przysięgam, jeśli nie przestaniesz, zrobi się bardzo nieciekawie. -  krzyczała, tupiąc nogą ze złością i wskazując palcem na blond chłopca, który kołysał się na kilku rurach pod sufitem sceny.

Ostatnio Katie była bardzo zestresowana. Ale kto mógł ją winić? Musiała posprzątać pokoje, poradzić sobie z całą papierkową robotą i utrzymać wszystkie tysiąc awanturniczych dzieci pod kontrolą.

Większość nastolatków nie była tu z wyboru. Oczywiście, jest jeszcze Candice, która przebywała tu... cóż, zawsze. Czuła się zagubiona w okresie letnim. W szkole, była ważna i podziwiana. Ale jak mogła czuć się tak samo tutaj, skoro posiadała tylko jednego przyjaciela?

Ludzie tacy jak Spencer i Daniel nie byli tu z wyboru. Nie jest tajemnicą to, że ich rodzice byli bardzo religijni i przeszkadzało im buntownicze zachowanie swoich dzieci. Większość myśli, że zostali wysłani tutaj, bo zorientowali się, że obóz religijny zmieni ich dziecinne zachowanie i ustawi na lepszej drodze. Ale nastolatki znali prawdę. Ich rodzice nie potrafili sobie z nimi poradzić, więc aby uzyskać trzy miesiące spokoju, zapisali ich tutaj, podobnie jak rodzice Joanny.

Nie tylko Daniel i Spencer mają więcej wspólnego z Joanną, niż myśleli, ale także Justin. Zresztą już sam zauważył podobieństwa. Mieli wiele takich samych cech, upodobań, uczuć... Ale w tym momencie, byli dokładnym przeciwieństwem siebie.

Justin brał narkotyki, Joanna nie myślała nawet o ich dotknięciu. Justin stracił dziewictwo w wieku czternastu lat, a Joanna jeszcze nigdy nie całowała się z chłopakiem. On był doświadczony, a ona naiwna.

Byli tak podobni do siebie wewnętrznie, ale tak inni z zewnątrz. Justin myślał, że rodzice Joanny byli bardzo opiekuńczy i religijni. Uważał ich za nadopiekuńczych, maniaków kontroli. Dziewczyna była niewinna i wiadome było, że jej styl życia nie miał nic wspólnego z jego stylem.

Joanna była pewna, że ​​rodzice Justina traktowali go jako niezależną osobę, która zasłużyła na wolność. Miał swoje własne przekonania i zasady. Joanna zazdrościła mu beztroskiego życia.
Ale oboje byli w całkowitym błędzie.

- Um... Katie? - zapytała Joanna, dotykając ją lekko w ramię. Wściekła, że ktokolwiek ośmielił się jej przeszkodzić, Katie odwróciła ciało w kierunku Joanny, górując nad nią.

- Co?! - warknęła.

Joanna odskoczyła, zaskoczona surową reakcją Katie. Wiedziała, że była zajętą kobietą, ale nie musiała się niepotrzebnie denerwować.

Odkąd Candice okazała się jeszcze większą suką niż we wtorek, Joanna była w tym dziwnym nastroju. Nienawidziła konieczności radzenia sobie z gównem innych osób.

Joanna zmarszczyła brwi, czując jak ktoś umieszcza swoją dłoń na dolnej części jej pleców.
- Jest dobrze Katie. Znajdę Joannie coś do roboty.

Natychmiast rozpoznała ten głos i poczuła jak kolana odmawiają jej posłuszeństwa. Zastanawiała się, czy jest gdzieś w pokoju, wpatrująca się w nich Candice. Co by się stało, gdyby zobaczyła ich razem?

Katie spojrzała na nich podejrzliwie, ale potrząsnęła głową, wyrzucając zbędne myśli. Odwracając się, nie była nawet w najmniejszym stopniu zaskoczona, widząc Jonathana, biegającego po scenie jak pięciolatek.

- Hej, zwolnij! Zrobisz sobie albo komuś krzywdę! - krzyczała, wchodząc na scenę, zupełnie wyrzucając z myśli Justina i Joanne.

Justin uśmiechnął się do Joanny ukazując cały górny rząd zębów, wpatrując się w Katie. Pochylając się, jego usta przysuwały się coraz bliżej jej prawego ucha. - Chodź, pospiesz się, zanim zjawi się Candice. - powiedział szybko, obracając ją wokół i popychając w kierunku drzwi.

Nie miała czasu, aby odmówić, ale wiedziała, że i tak nie zrobiłaby tego. Zanim się zorientowała, byli już za drzwiami, unikając wielu dziwnych spojrzeń.

Kiedy drzwi zatrzasnęły się, Joanna nie zdążyła nawet zapytać, dlaczego Justin wyciągnął ją na zewnątrz, po czym pociągnął w głąb lasu i jeziora. Próbowała dotrzymać mu tempa i starała się nie potknąć o korzenie, gdy szedł szybciej niż była w stanie.

Ogólnie rzecz biorąc, ciekawość została zastąpiona przez wdzięczność. Nie będzie musiała już sprzątać, a zamiast tego spędzi czas z Justinem. Ale nie chciała też spotkać  Candice, która zawsze się spóźniała, bo była zbyt zająta jakimś przypadkowym facetem. A być może dlatego, że nie potrafiła zdecydować się w jakim stroju będzie najseksowniejsza.

Ale Candice nie pojawiła się tego dnia. Pozostała w  swojej kabinie, płacząc do siebie przez to, jak wszystko w jej życiu wymykało się spod jej ręki. Miała stać się dla wszystkich brutalna i bezmyślna.

Miała trząść się z wściekłości. Ale w rzeczywistości, zwinęła się w kłębek i pogrążyła się w rosnącej depresji.

Narkotyki.




- Co my tu robimy? - zapytała Joanna, patrząc na Justina. Stanęli przed wysokim, szerokim dębem, plecami do czystego, błękitnego jeziora.

- Będziemy się wspinać. - odpowiedział nonszalancko, patrząc na nią. Joanna wytrzeszczyła oczy.

- Co? - zapytała z niedowierzaniem, marszcząc brwi  - Nie wiem, jak wspinać się na drzewa!

Bez słowa, Justin wsunął stopę do małego otworu w drzewie. Uniósł ręce, łapiąc grubą gałąź i podniósł się. To było jakieś pięć metrów w górę. Oczywiście, Justin postanowił wspiąć się kilka metrów wyżej, starając się zachować równowagę, usiadł na grubej gałęzi.
Justin spojrzał na Joannę, zadowolony z siebie.

- Nie wiesz jak, bo nigdy nie próbowałaś. - uśmiechnął się.

Skąd może wiedzieć? Pomyślała.

Joanna nie chciała kłamać, ale była zbyt dumna, żeby przyznać Justinowi rację. Nie mogła się wspiąć, bo była zbyt przerażona, aby spróbować.

- Nie, to nie dlatego. - powiedziała, patrząc w górę. Była nieco dumna, potrafiąc w znacznym stopniu zamaskować wahanie. Ostatnią rzeczą, jaka była jej potrzebna to upadek z drzewa i upokorzenie się przed facetem, który wspiął się z taką łatwością. Bała się, że jej niezręczność wszystko popsuje.

- Więc dlaczego? - kwestionował Justin, opierając się na pniu. - Dlatego, że nie wiesz, jak wspiąć się na drzewo?

Joanna odwróciła wzrok, szukając odpowiedzi. - Nie wiem, w jaki sposób i nie muszę wiedzieć, bo to jest... niedojrzałe. - wzruszyła ramionami.

Słysząc jej odpowiedź, Justin zaśmiał się głośno, po czym uśmiechnął się.

Uniósł żartobliwie brwi. - Hej, uważaj, potrzeba dużych mięśni, aby wspiąć się na drzewo.

Potrząsając głową, Joanna spojrzała na niego, jakby był najgłupszym człowiek na świecie. - Co to ma do rzeczy?

- Budowanie mięśni wymaga czasu i ciężkiej pracy. Nie byłbym w stanie być cierpliwy i zdeterminowany, gdybym nie był odpowiedzialny, dorosły i dojrzały.

Oboje patrzyli na siebie przez kilka
sekund. Joanna spojrzała na Justina ze zmrużonymi oczami, nie wiedząc, co opowiedzieć, jak zwykle. Co do Justina, on patrzył na nią z radosnym uśmiechem, wiedząc, że wygrał swoim mini-argumentem.

- Wciąż nie będę wspinała się na to głupie drzewo. - mruknęła spuszczając wzrok i krzyżując ramiona. Pochylając się nieco do przodu, Justin spojrzał na Joanne. Prawie zachichotał, zauważając jej wargi tworzące uroczy grymas.

- Ale Joey. - powiedział, przedłużając jej imię.

Patrząc z surowym spojrzeniem, wskazała na niego palcem. - Tylko jeśli obiecasz, że nie spadnę. - powiedziała. - Nie żartuję, Justin. Jeśli upadnę... Nie wiem, co zrobię, ale to nie będzie miłe.

Przewrócił figlarnie oczami. - Obiecuję. - powiedział poważnym głosem. - Wystarczy, że umieścisz swoją stopę w tej dziurze i złapiesz mnie za rękę. - polecił Justin, wskazując w miejsce, które pomogło mu się wspiąć.

Wzdychając, zrobiła, jak powiedział i chwyciła jego ciepłą dłoń. Jego ręce były oczywiście znacznie większe niż jej, ale czuła się komfortowo.

- Widzisz, nie było aż tak źle. - zażartował, kiedy w końcu usiedli obok siebie, na gałęzi. Joanna wzruszyła ramionami i w milczeniu włożyła ręce do kieszeni płaszcza.

Sięgając do własnej kieszeni, Justin wyciągnął dużą torbę, którą Joanna nawet nie zauważyła, aż do teraz.

- Sour patch kid**? - zapytał otwierając plastik i wyciągając go do przodu. Spojrzała na niego z wahaniem. Nie dlatego, że nie próbowała tych cukierków wcześniej, ale dlatego, że zastanawiała się, skąd je ma. W pobliżu nie było sklepów, a nawet jeśli, to jak się tam dostał?

- Oczywiście. - powiedziała powoli, chwytając czerwonego cukierka.

Zapadła chwila ciszy. Siedzieli obok siebie, patrząc w niebo. Zatracili się we własnych myślach. Joanna myślała o Justinie, a Justin myślał o Joannie. Żadne z nich nie miało o tym pojęcia.

Kilka sekund później, Joanna odwróciła się do niego, chwytając kolejnego cukierka. - Justin?
Wciąż wpatrując się w niebo, westchnął. - Hmm?

-Jak długo tutaj przebywasz? - spytała, gryząc kwaśnego cukierka i przerywając milczenie. Justin spojrzał na nią.

- Co masz na myśli? - zapytał,unosząc brwi.

- Bo... nie jesteś trochę za stary, aby jeździć na kolonie? Masz osiemnaście lat, prawda? - Justin skinął głową, potwierdzając swój wiek. Osoby w jego wieku chodzą do college'u. Generalnie, obozy letnie były dla młodszych dzieci.

- Cóż, w zeszłym roku granica wieku wynosiła siedemnaście. Ale Candice przekonała swojego ojca do zmiany. - wzruszył ramionami, chcąc brzmieć nonszalancko.

- Chciała zatrzymać się na letnim obozie kolejny rok? - zapytała Joanna z podniesionymi brwiami. Choć była pewna, że ​​Candice lubi być wśród młodszych dzieci i nękać ich przez cało lato, wyobrażała sobie, że dba o wiele ważniejsze rzeczy. Szczególnie o chłopców, sklepy i wydarzenia. Nie wspominając, że jej rodzina wydaje się być więcej niż stabilna finansowo, więc dlaczego miałaby nie przekonać jej ojca, aby pozwolił jej wyjechać na Bahamy, zamiast prosić go o pozwolenie osiemnastolatkom na pobyt na obozie religijnym?

- Nie, nie do końca. - odpowiedział, przesuwając się - Ja... ja tego chciałem.

Nie zastanawiając się nad słowami, Joanna zapytała: - Ona zmieniła to dla Ciebie?

- Yeah. - Justin pokiwał głową. - Wiedziałem, że miała obsesję na moim punkcie, więc zacząłem narzekać, że nie mam co robić w okresie letnim. Mój wujek planuje zapisać mnie do wojska. Ma dość moich wygłupów. - Justin zatrzymał się na chwilę, wzdychając. - Zwykle wysyła mnie tu, ale wiedząc, że akceptowany wiek to czternaście do siedemnastu lat, zaczął wymyślać inne alternatywy. - biorąc głęboki oddech, kontynuował. - Więc tak, Candice prosiła swojego ojca o podniesienie granicy wieku, a on oczywiście to zrobił.

Joanna milczała, podczas gdy on nadal mówił. Nie wiedziała, aż do teraz, że nie mieszkał z rodzicami i zasmuciło ją to. Oczywiście, wolała ciotkę i wujka ze strony matki, ale nadal chciała żyć z własnymi rodzicami. Jej rodzice byli jej rodzicami, niezależnie od tego, jak bardzo było to niesprawiedliwe.

- Lubisz tutaj być? - Joanna zapytała poważnie, patrząc na niego. - Jesteś... jesteś religijny? Lubisz uczyć się o Bogu i Jezusie, o tym wszystkim?

Potrząsając głową, spojrzał na nią z góry. Odpowiedział bez wahania:  - Bez obrazy, ale nie, w ogóle.

- Dlaczego wszyscy tak mówią? - Joanna jęknęła, opierając głowę o pień drzewa.

- Jak mówią?

- 'Bez obrazy', jakbym była religijnym maniakiem! - odpowiedziała, potrząsając głową. - Nie jestem religijna!

Twarz Justina nieco opadła. - Och, przepraszam. Pomyślałem, bo... nie wiem... naprawdę jesteś taka niewinna i wszystko. - wzruszył ramionami.

- Ale nie jestem! - Joanna wykrzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze. Wiedziała, że to co mówi jest prawdą, ale wszystkim innym wydawało się kompletnym kłamstwem.  Jej uczucia i pragnienia nie były niewinne. Wiele z nich można uznać za bluźnierstwo. Ale fakt, że żaden chłopak nie chciał z nią flirtować, utwierdzał ją w przekonaniu, że jest niewinną dziewczyną, którą była przez całe swoje życie. Opuściła ręce i westchnęła. - Przynajmniej nie chcę taka być...

Justin spojrzał na nią, myśląc o tym czego właśnie się dowiedział.

- Po co to wszystko? - zapytał, z rękami na kolanach, wciąż trzymając torbę z kwaśnymi cukierkami.

Obserwował ją, gdy zamrugała, odmawiając kontaktu wzrokowego. Zapoznał się z jej ciemnymi rzęsami, tym jak czyste i nietknięte były. Wszystkie doskonale zwinięte i w idealnym odstępie od siebie. Była ładniejsza niż dziewczyny z makijażem.  Każda inna kobieta w jego życiu miała tę samą ochotę zaimponować mu, niezależnie od tego, ile dla niego znaczyła.

- Bo muszę być taka jak oczekują moi rodzice. - Joanna odpowiedziała. - Oni są najsurowszymi ludźmi jakich kiedykolwiek będziesz miał okazję spotkać, a ja nie chcę ich zawieść.

Justin wiedział, jak się czuje. Wiedział dokładnie, jakie emocje targają jej ciałem i myślami. Był w podobnej sytuacji przed własnymi rodzicami.  To był jeden z wielu powodów, dlaczego nie potrafił dogadać się z żadnym z nich.

Był podobny do Joanny. Miał swoje własne przekonania, których nie pochwalało wiele osób. Chciał mieć ekscytujące życie, pełne przygód. Chciał być sobą i podejmować niezależne decyzje, tak samo jak Joanna.

Jedyną różnicą było to, że on rzeczywiście podjął się tego.

- Naprawdę nie powinniśmy pozwolić, aby rodzice cię ograniczali, Joanna. To nie oni, są tymi, którzy będą cierpieć, jeśli nie przejmiesz kontroli nad swoim życiem. Zasługujesz na szczęście niezależnie od tego, co mówią inni. - jego słowa były prawdziwe. Joanna wiedziała. Justin wiedział. To wszystko wydawało się być bardzo ważne. - To jest jak... To znaczy, na początek, czy pocałowałaś kiedykolwiek chłopca?

Joanna zamarła.

Jej serce przyspieszyło, a twarz i uszy zaczęły płonąć. To było ostatnie pytanie, jakie kiedykolwiek chciała usłyszeć. Nie byłoby tak źle, gdyby zapytał się czy jest dziewicą. Przynajmniej ujawnienie odpowiedzi nie byłoby tak szokujące... Ale co zrobić, jeśli chodzi o pocałunek?

Była już na tyle zawstydzona, że nie potrafiła nawet mówić do siebie w myślach, a co dopiero powiedzieć cokolwiek głośno.

O Boże, dlaczego on musi pytać mnie właśnie o to?

- Co? - zapytała Joanna, starając się uniknąć pytania.

- To znaczy... nie byłoby to coś, co świadczyłoby, że jesteś "mniej niewinna?" - zapytał, biorąc żelka do ust.

Po raz kolejny, Joanna próbowała odwrócić od siebie uwagę. - Ile miałeś lat, kiedy doświadczyłeś swojego pierwszego pocałunku? -  zapytała ciekawa.

- Dwanaście.

Jezus Chrystus, oczywiście!

Wahając się przez dobre pięć sekund, Joanna westchnęła i spojrzała przed siebie. - Uh, nie.

- Nie?

- Nie. - stwierdziła po raz kolejny, kręcąc głową. - Nigdy nie całowałam się z chłopakiem.

Odpowiedział prosto, nie wiedząc, co byłoby lepsze. - Och. - mógł powiedzieć, że przez sposób w jaki jej twarz zaczerwieniła się, była zakłopotana. Wiedział, że jest niewinna, i wiedział na pewno, że była dziewicą, ale pocałunek to nic wielkiego. Więc dlaczego nie Joanna? Ale znowu, to wszystko  pochodzi od bardzo doświadczonego osiemnastoletniego chłopca, który już w wieku szesnastu lat spał z dziewczynami z uczelni.

- Chwileczkę... - zaczął Justin, rozszerzając oczy - Nie jesteś lesbijką, prawda? - zapytał oszołomiony.

Joanna roześmiała się. Była szczęśliwa, że jego pytanie rozluźniło nieco atmosferę. - Nie. - powiedziała śmiejąc się i kręcąc głową. - Nie jestem lesbijką.

- Och... fajnie. - odetchnął z ulgą.

Przez resztę godziny rozmawiali o przypadkowych, nieistotnych rzeczach, które w tej chwili wydawały się naprawdę ważne. Oboje byli pewni, że do końca dnia zapomną połowę z nich. Ale prowadzenie rozmowy było znacznie ważniejsze niż zauważenie, jak w rzeczywistości była ona nudna.

Mimo, że oboje rozmawiali o całkiem innych rzeczach, podświadomie analizowali słowa Justina. Nie poruszył tego tematu ponownie. Nie dlatego, że czuł się z tego powodu jak głupek. Joanna wiedziała, że ​​należy myśleć o tym, co powiedział. Uczynił ją szczęśliwą.  Joanna chciała wypuścić osobę, która czaiła się w jej środku i w końcu znalazła kogoś, kto naprawdę ją do tego zachęcił.

 Wszystko wydawało się niemożliwe, ale teraz, Joanna pragnęła kogoś, kogo nie mogła mieć.




Joanna's POV

Następnego dnia poszłam do kawiarni i usiadłam, wiercąc się i próbując uspokoić moje nieprawidłowe oddychanie. Miałam nadzieję, że nikt nie zauważy, jak bardzo byłam nerwowa i niespokojna.

- Uh, w porządku Joey? - spytała dźwięcznym głosem Megan. Spojrzałam na nią, przełykając ślinę. Patrzyła na mnie dziwnie, opierając łokieć o stół, a w dłoni trzymając plasterek pomarańczy.

Oblizałam wargi i skinęłam głową.

- Jest super! - powiedziałam entuzjastycznie. W rzeczywistości, to było stuprocentowe kłamstwo.

Miałam w głowie totalny bałagan.

To nie było coś strasznego lub traumatycznego. Czułam się zdenerwowana i roztrzęsiona. To jak wysiadka z naprawdę zabawnego rollercoastera. Nogi masz jak z galarety i cały drżysz. Ale nie dlatego, bo jesteś zdenerwowany lub boisz się, ale dlatego, że było przyjemnie i ekscytująco.

Nie zbyt często masz taki sen jak ten. Od czasu do czasu, śnię o czymś, czego rano już nie pamiętam.

Nigdy wcześniej nie miałam tak realistycznego snu. Czułam jakby to był znak na najbliższą przyszłość. Nigdy nawet nie miałam snu, którego, kiedy się obudziłam, całkowicie pamiętałam.

Ale ostatniej nocy, niektóre osoby mogły coś zmienić. Jezus, naprawdę spowodował we mnie zmianę. Każde myślenie o Justinie miało na mnie o wiele, wiele większy wpływ niż poprzednim razem.

Przypomniałam sobie mój ulubiony szczegół ze snu. Czułam cudowne zapachy i słyszałam doskonałe dźwięki.

Nie byłam pewna, o co chodziło w tym śnie, ale przypomniałam sobie, jak leżałam na 600 thread count* egipskiej bawełny z wykończeniem z satyny. Moje paznokcie były idealnie wypolerowane, ładnie wykończone i doskonale zadbane.

Moje włosy, nie były jak zazwyczaj związane. Były niewiarygodnie proste i zdrowe.

Ściany były niebieskie, a sufit piękny. W żadnym stopniu nie przypominał mojego pokoju w domu.

Nie muszę wiedzieć, dlaczego śniłam o tym wszystkim. Nie miałam pojęcia co to znaczyło, choć mogę powiedzieć, że to było tak, jakby doskonałość pokoju promieniowała na mnie, czyniąc środowisko niesamowicie idealnym.

Ale nic z tego nie było naprawdę ważne.

Liczył się fakt, że byłam zupełnie naga i nie byłam jedyna.

Moje serce zadrżało na wspomnienie tego snu. Oczywiście, skończył się nieodpowiednimi scenami. Ale to wszystko było w mojej głowie, całkowicie niewypowiedziane i traktowane jak nic. Było w mojej świadomości i nie miało ucieczki do rzeczywistego świata.

Ale powiem ci... wszystko było zupełnie inne niż myślałam. Wyobrażając sobie rzeczy, w rzeczywistości bardzo się różniły. Bardzo.

 Nigdy nie doświadczyłam tego, o czym marzyłam, ale to było tak realistyczne, że równie dobrze mogło być prawdziwe.

Justin był między moimi nogami, a nasze odsłonięte piersi ocierały się o siebie. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy byli profesjonalistami. Moje nogi były owinięte wokół jego pasa.

Fizyczne uczucie (choć niesamowite) nie musi mieć wielkiego znaczenia we śnie. Tam było tak dużo emocji, że czułam, obrzęk w sobie. Byłam szczęśliwa. Szczęśliwsza niż kiedykolwiek mogłam być w całym swoim życiu. Wybuchnęłam płaczem. Tak, zrobiłam to. Ale to nie zniszczyło nastroju. Zamiast tego, Justin zabrał swoje usta od moich, wycierając moje łzy swoimi kciukami. Nie musiał pytać, dlaczego płacze, bo już wiedział, był tak samo szczęśliwy.

To był jak każdy inny sen, w którym wszystko wydawało się mieć sens. Ale mimo to, nie był jak każdy inny sen. Był prawdziwy, ważny i wyjątkowy.

I wywołał coś we mnie.

Byłabym kłamcą, gdybym powiedziała, że nie jestem kłębkiem nerwów. Absolutnie. Byłam zaniepokojona, zaskoczona i na krawędzi. Byłabym również kłamcą, gdybym powiedziała, że Justin nigdy nie pociągał mnie seksualnie.

Ale niezależnie od mojego przyciągania do niego, czułam przesunięcie. Nie wyobrażałam go sobie, jak kogoś, kto mógł spać ze mną.

Przypadkowo i niestety, to wydawało się niemożliwe. Nasza różnica wieku, uczucia wobec siebie i mojej niezręczności, obniżyły moje szanse bycie z nim. Nie tylko to, ale ja po prostu nie byłam lafiryndą. Nie miałam zaufania (lub wysokiej samooceny), by po prostu iść do niego i zaoferować mu swoje ciało. Nie byłam na tyle kusząca i sexy, aby chciał się ze mną przespać.

Tak, jak powiedziałam, moim marzeniem było urzeczywistnienie snu. Ale mogę tylko chcieć, prawda?



 *nie da dokładnie przetłumaczyć się tego, chodzi tu o wysoką jakość
 **cukierki







~*~
niespodzianka!
miało być w środę, ale jest dzisiaj:)


kto się cieszy?
między Joanną i Justinem zaczyna się wreszcie dziać, jezus tyle czekania:)
strasznie miło jest czytać wasze komentarze, to one zmotywowały mnie do przetłumaczenia dla was szybciej rozdziału,

a teraz uciekam na obiad,


miłego czytania i niedzieli misie
 

julia

TO OD WASZYCH KOMENTARZY ZALEŻY KIEDY DODAM ROZDZIAŁ
WIĘC KOMENTUJCIE

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 16: "Thumbs Up"

 Joanna’s POV



Zniżyłam się w fotelu, próbując zostać niezauważoną przez Katie, której oczy skanowany tłum tysiąca nastolatków. Wiedziałam, że nie zrobiłam nic, aby spowodować przerażający bałagan w pokoju ogniska, ale miałam wyrzuty sumienia, powodując instynktowne chowanie się. Tylko dlaczego?

Justin wyjaśnił, że jeśli nie chcę być poniżana i/lub nękana przez Candice, musimy trzymać się od siebie z daleka. Powiedział, że powinniśmy nadal rozmawiać ze sobą, tylko nie możemy robić tego w jej pobliżu. Duże ryzyko.

To nasze jedyne wyjście. Wiedziałam, że to było głupie poczucie winy za łamanie najbardziej śmiesznej reguły podanej przez Candice (lub nawet jakiejkolwiek reguły), ale to trudne. Nigdy wcześniej nie byłam zmuszana do nieposłuszeństwa komuś kto ma nade mną władzę.

Okoliczności mówią same za siebie. Jeśli Candice nie byłaby tym kim jest, to nie martwiłabym się zbytnio o nią, wiedząc, że nadal rozmawia z Justinem. Ale fakt, że mogła łatwo się mnie pozbyć, będąc córką cholernego właściciela obozu wcale nie pomagał, ale wywoływał strach.

Wzdychając, postanowiłam odsunąć moje myśli od Candice. Płaciłam jej zbyt dużą cenę, na którą zdecydowanie nie zasłużyła.

Patrząc na Katie, widziałam jej pierś powoli unoszącą się i opadającą oraz skrzyżowane na klatce piersiowej ręce.
- Powinniście się wstydzić. - powiedziała, kręcąc głową - Pan Wood był na tyle hojny, aby obdarzyć nas swoimi pieniędzmi, abyście mogli tu tańczyć! A wy co robicie?
Spytała, podnosząc głos. Nikt się nie odezwał, ale myślę, że wszyscy oczekiwali dalczego ciągu. - Śmiecicie tutaj! - krzyczała. Podchodząc do Nurse Rose, który trzymał w dłoniach wiele beżowych plików, Katie chwyciła je mocno i odwróciła się do nas. - Teraz potrzeba nie tylko dwóch tysięcy dolarów odszkodowania, ale na dodatek mam do czynienia z stosami dokumentów donoszących, że znaleźliśmy narkotyki! Narkotyki! - pisnęła, potrząsając gniewnie papierami w dłoniach, przez co niektóre z nich  upadły na podłogę. - Nie tylko wpłynie to na was wszystkich, ale na sam Camp Mary! Czy uważacie, że rodziny będą chciały wysłać swoje dzieci na letni obóz, gdzie inni nadużywają narkotyków? - pochyliła się do przodu, krzycząc na nas. - Huh?!

Po chwili, Katie wyprostowała się, oblizała wargi i zamykając oczy wzięła głęboki wdech. Zapadło milczenie.

Nie mam pojęcia, czy to było nienormalne, ale miałam ogromną ochotę śmiać się z tego wszystkiego. Biorąc pod uwagę, jak poważny był problem, naprawdę nie mogłam pozwolić sobie na najmniejszy chichot. Ale moje odruchy zepchnęły dojrzałość z drogi.

Zagryzłam swoje wargi, ale pomimo starań głośno parsknęłam. Dziesiątki głów zwróciło się ku mnie. Natychmiast spojrzałam na oszołomioną Katie.
- Kto się śmiał? - spytała, patrząc na nas. Na moje szczeście nikt się nie odezwał. To było zaskakujące. Myślałam, że będzie wiele krzyczących na mnie osób.

Oh mój Boże! Justin miał rację! Jesteś głupia! Krzyczałam na siebie, żałując swojego czynu.

Lekko obracając głowę w prawo, zauważyłam siedzącego z dala ode mnie Justina. Chociaż dzieliła nas bezpieczna odległość, popatrzył na mnie kątem oka, a na jego twarzy widniał rozbawiony uśmiech. Wiedział, że to ja byłam tą osobą, która się roześmiała.

- Spytałam, kto się śmiał?! - Katie krzyknęła, przez co podskoczyłam na krześle.
Proszę, proszę, proszę! Niech nikt nic nie mówi! Proszę, proszę, proszę! Błagałam w mojej głowie, zamykając oczy i ściskając dłonie.

- To była Joanna! - krzyknął głos. Co?! Odwróciłam głowę w bok, zauważając chudego Freddie'ego, wskazującego na mnie palcem.

Moje oczy rozszerzyły się w szoku. Spojrzałam w jego kierunku. Był znany jako największy (nie dosłownie) całujący tyłki dorosłym lizus. On zawsze dokładnie wykonywał swoją pracę i czytał Biblię. Nigdy nie był agresywny. Na początku, wiedząc, że miał tylko kilku przyjaciół, czułam się źle. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że nikt z facetów nie chciał go w swojej paczce.

Spojrzałam na Katie, która patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Mimo, że to ja jestem tą, która się śmiała, nie do końca chciałam zostać przyłapana. Zwłaszcza przed tak dużą publicznością.
Brązowe oczy Katie wylądowały na Freddie, który stał bez ruchu.
- Freddie Baker, powiedz prawdę. - rozkazała, marszcząc swoje brwi, a ręce skrzyżowała na piersi.

Ogarnęła mnie ulga, wiedząc, że nie chciała mu uwierzyć. Myślę, że nawet wśród opiekunów, byłam uznawana za dobrą dziewczynę, która nie szkodzi innym, ani powoduje żadnych problemów. Jestem pewna, że słyszeli o tym zdarzeniu z sokiem pomarańczowym, a może nawet o wypadku z piwem (dziwne, wszystkim opiekunom tutaj wydawało się, że nie mamy do czynienia z tego typu napojami), ale jeśli wierzyli mi, wiedziałam, że będzie dobrze. Czasem, moja niewinność grała na moją korzyść.

- Powiedziałem prawdę! - zawołał, podnosząc głos. Wiedziałam dokładnie, dlaczego to robi. Nie dlatego, że miał coś przeciwko mnie lub myślał, że zasługuję na to z jakiegoś powodu, ale dlatego, że, jak powiedziałam, jest całującym dupy lizusem. Mruknął z irytacją.

- Ona się naprawdę śmiała!
Krzyknęła jedna z dziewczyn. Jęknęłam głośno.

Dzisiejszy dzień jest dniem "Joanna to nasz cel", czy jak?

Obracając głowę, zauważyłam Bree, która przytknęła swoją dłoń do ust. Widząc moje pełne irytacji spojrzenie, powoli spuściła ze wstydu wzrok na kolana.

Czy ona nie mogła być cicho? Poważnie, co jest z nią nie tak?

- Lepiej, żeby to nie był jakiś podstęp pomiędzy rodzeństwem, panno Baker. - powiedziała Katie, przenosząc spojrzenie z Bree na Freddiego. Zamarłam. Czekajcie... Rodzeństwo?

Dlaczego nikt wcześniej mi nie powiedział? To znaczy, myślę, że to nie jest aż tak bardzo zaskakujące, ale nigdy nie przyszłoby mi to do głowy. Czerwone włosy, tendencja do wyrażania się w niewłaściwy sposób, jak ta irytująca osoba może być jego siostrą...

Freddie chciał coś odpowiedzieć, ale zanim to zrobił Katie uniosła dłoń, powstrzymując go.
- Wiesz co? Zapomnij o tym, bo to nie jest teraz ważne.
Freddie westchnął i usiadł z powrotem w fotelu. Tak!  Przesłałam mu wredny uśmieszek, a on przewrócił oczami i odwrócił wzrok. Nie chciałam wypowiadać się w patetyczny sposób, bo naprawdę taka nie jestem, ale czułam się przez chwilę lepsza, wiedząc, że Katie nie zamierza ukarać mnie za moje winy, bo... ona lubiła mnie bardziej od Freddiego.

To jest to, jak Candice czuje się cały czas.

- Ważne jest to, że każdy z was przekroczył granicę. To niedopuszczalne! Postanowiliśmy coś zrobić dla was wszystkich. Mam zamiar odebrać wam przywileje. Od 1:30 do 04:00, wszyscy muszą zgłosić się do pokoju na ognisko, do sprzątania  Żadnych wymówek. Jeśli dowiem się, że ktoś z was  się nie pojawił, zostanie odesłany do domu. Czy to jasne? - cichy szmer przebiegł przez tłum. - Spytałam, czy to jasne?! - wrzasnęła. Wszyscy odpowiedzieli głośnym i zsynchronizowanym "tak", kiwając głowami.

Gdy wyjaśniła, jaka grupa i w jakim wieku będzie pierwsza sprzątała, zaczęłam się zastanawiać. Co jest zwykle zaplanowane między 1:30 a 4:00? Przejrzałam cały mój plan, wykorzystując do liczenia palce.

Od siódmej do ósmej mam czas na naszykowanie się. Od ósmej do dziewiątej śniadanie. Od dziewiątej do jedenastej idę do kościoła... A może udać się na wycieczkę...? Myślałam, zmieszana przez chwilę, zanim potrząsnęłam głową. Nie, nie, nie, nie pójdę do kościoła. Ok. Od jedenastej do dwunastej, turystyka. Dwunasta do pierwszej, obiad... Czekaj, nie, od dwunastej do pierwszej trzydzieści jest obiad. A potem jest... Mieszanie wieków. Prawie dyszałam ze szczęścia. Mogę pominąć mieszanie wieków! A potem jest przerwa, ale kogo to obchodzi?

Uśmiechnęłam, wiedząc, że kolejny pozytywny punkt został dodany do mojego dnia. Teraz nie było najmniejszych szans, że będę musiała być zatrzymana z Candice podczas Age Mingle! Tydzień rozpoczynał się dobrze i mam nadzieję, że teraz, będzie tylko coraz lepiej.




Powróciły deszczowe dni, torturując nas chmurami, które wypełniały niebo i surowymi wiatrami. To nie jest zaskoczeniem. Żyję w północno-zachodniej części kraju. Tak naprawdę nie oczekuję tego żałośnie gorącego lata, jak każdy inny. Właściwie, nigdy nie wiem czego tak naprawdę się tutaj spodziewać. Było deszczowo, ale słońce regularnie wychodziło z ukrycia.

Nauczyłam się, jak bardzo pogoda może być przygnębiająca w czasie wędrówki. Wszyscy byliśmy na wzgórzu, gdy nagle deszcz zaczął na nas spływać, wypuszczając przy tym duży trzask pioruna. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy pospieszyć się i zejść, zanim uderzyłby w nas. Zostaliśmy pouczeni, aby ostrożnie schodzić, unikając tym wypadków, ale ja jestem głupia i przewróciłam się, upadając na tyłek.

Potknęłam się na drobnych kamieniach i korzeniach drzew tylko jakieś siedem do dziesięciu razy. Byłam pierwszą osobą, która dotarła na teren obozu. Na szczęście, nie przewróciłam się ani razu na twarz. Plus, to spalone dodatkowe kalorie. W końcu to ma dla mnie sens, dlaczego codziennie zmuszają nas do wędrówek. Jestem wdzięczna za to, że niespodziewanie zmuszali nas do ćwiczeń.

Początek dnia był przyziemny, jak zwykle. To znaczy, to zabawne, gdy Justin i ja nie możemy nawet rozmawiać publicznie. Nie chciałam, aby moje szczęście zależało od jednej osoby, bo nawet jeśli jestem niedoświadczona, kiedy chodzi o relacje, wiedziałam, że to była głupia decyzja, biorąc pod uwagę jak łatwo mogę go stracić. Nie chciałam przyjąć do faktu tego, jak bardzo uczynił mnie szczęśliwą. Ponieważ większość przyjaźni zawieranych podczas swoich młodzieńczych lat nie trwają. Przynajmniej tak słyszałam. Więc co się stanie, gdy lato się skończy?

Ostatecznie, 01:30 przyszła szybko. Polecono mi, abym czyściła podłogę, wraz z innymi osobami w wieku od czternastu do piętnastu lat.
- Dobrze się bawicie? - kobiecy głos zapytał z góry. Usiadłam na podłodze, szorując duże plamy, żółtym pędzlem, tak jak mi polecono. Nie miałam pojęcia, jak ktoś zdołał tak pobrudzić drewnianą podłogą, ale jeśli mam być całkowicie szczera, to nawet nie chcę wiedzieć. Zapach podłogi był prawie tak toksyczny jak substancje chemiczne. Byłam zdeterminowana, aby się go wreszcie pozbyć.

Spojrzałam w górę, aby zobaczyć Megan. Jej kręcone włosy upięte były w niskim kucyku, a w ręce trzymała metalową szufelkę.
- Najlepszy czas w moim życiu. - powiedziałam sarkastycznie, kierując oczy z powrotem na podłogę. Chichocząc, usiadła obok mnie.

- Tak, więc dobrze się bawiłaś na imprezie? - spytała, pochylając się nade mną.

- Nie byłaś? - zapytałam. Spojrzałam w jej kierunku, energicznie szorując podłogę - Byłaś taka podekscytowana kilka tygodni temu.

Megan odwróciła wzrok, wzruszając ramionami.
- Nie wiem, myślę, że po prostu nie miałam ochoty. - odpowiedziała cicho.

Nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć, więc jedyne co zrobiłam to mruknęłam: "och". Które oczywiście było powodem niewygodnej ciszy. Moje spojrzenie ponownie wylądowało na podłodze.
- Więc... Było fajnie? - zapytała ponownie, ale tym razem bardziej obojętnie niż za pierwszym razem.

Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jeśli mam być szczera, to odnosząc się do samego tańca, to tak, to było w porządku. Ally i ja wciśnięta pomiędzy starszym chłopakiem, który być może jest studentem pierwszego roku, jak kilka chętnych dziwek. Moje alter ego dumnie zaczyna się ujawniać.

Jeśli chodzi o imprezę, nie wliczając tych wszystkich rozterek, (które, na szczęście, zostały rozwiązane), było fajnie.

To była najdziwniejsza noc jaką kiedykolwiek przeżyłam. Zaczęło się dobrze, ale na samym końcu, wydawało się, że było milion razy lepiej. Moje serce drżało za każdym razem, kiedy o tym myślałam.

Rozejrzałam się po pokoju, zauważając Justina, czyszczącego okna. Pryskał je Windex'em, a następnie wycierał białą szmatą, zupełnie nie zważając na moje spojrzenie.

Oczywiście, Candice zdecydowała, że jej idealnym zadaniem będzie zamiatanie podłogi. Nie byłam zaskoczona, kiedy wszystko, co robiła to zginanie się i powolne nachylanie bez powodu.

Przeniosłam oczy na Megan, która patrzyła na mnie cierpliwie, wciąż czekając na odpowiedź.

Jak opisać wczorajszą noc?

Świetnie?

Strasznie?

Dramatycznie?

Moje oczy znowu powoli sunęły w kierunku Justina. Zamiast szarych dresów miał na sobie zwykle, luźne w kroku jeansy. Wydaje mi się, że nie spał zbyt dobrze... Niezależnie od tego, nadal wyglądał sexy.

- To było... - zaczęłam, celowo przedłużając wypowiedzenie zdania, dzięki czemu miałam więcej czasu do namysłu. Nagle, Justin zdjął ręcznik z okna i dostrzegając mnie przez szybę, uśmiechnął się. Moje serce przyspieszyło i natychmiast odwróciłam mój wzrok, spoglądając na Megan. - To było interesujące. - odpowiedziałam szybko, mając nadzieję, że nie będzie żądać żadnych szczegółów.

Skinęła głową, patrząc w okno. Aby zapobiec nieprzyjemnej ciszy, zaczęłam otwierać usta, żeby coś powiedzieć. Ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić ktoś mi przerwał.

- Co wy obie do cholery robicie? - odwróciłyśmy nasze głowy w kierunku Candice, która patrzyła na nas, trzymając jedną ręką miotłę, a drugą jej telefon. Megan spojrzała na nią z irytacją, a ja starałam się, co było bardzo trudne, nie spojrzeć na co Justina.
 - Bierzcie się do pracy! - Candice warknęła, mrużąc oczy.

Megan wstała z ziemi, a ja posłałam jej sympatyczny uśmiech.
- Jezus. - mruknęła, patrząc na mnie z podniesionymi brwiami. - Ktoś ma okres.

- Co ty powiedziałaś? - Candice zapytała szorstko, mrużąc oczy.
Zignorowałam ją i spojrzałam przez jej ramię. Justin stał tam i machał rękami nad głową Candice, rozpaczliwie próbując zwrócić moją uwagę.

Upewniając się, że ani Candice, ani Megan nie obserwowały tego co robię, przesunęłam się w prawo, aby uzyskać na niego lepszy widok.

- Co? - powiedziałam bezgłośnie, uśmiechając się.

Podnosząc rękę, celowo pociągnął za moją gumkę do włosów, która wciąż była owinięta wokół jego nadgarstka. Prychnęłam, widząc jego entuzjastyczny wyraz twarzy.

Co to było?

Uniósł swój kciuk w górę, a ja spuściłam wzrok na podłogę.

- Jesteś taką kretynką! - Megan krzyknęła na Candice, wyrzucając ręce w powietrze. Moja głowa instynktownie odwróciła się w ich stronę, widząc, jak Megan patrzy z obrzydzeniem na blondynkę. Uśmiechnęłam się dumnie. Megan zasłużyła sobie na dużą ilość szacunku. Postawiła się Candice, bez względu na to kim jest.

Megan ruszyła w kierunku drzwi, a Candice stała oszołomiona, z otwartymi ustami. To nie była nowa wiadomość, że Megan nie lubi, nie, przepraszam, ona nienawidzi Candice i nie było to dla mnie bardzo szokujące, że krzyczała na nią. Najwyraźniej, Candice myślała, że było całkiem odwrotnie. Zachowywała się, jakby nie miała pojęcia, że ​​Megan praktycznie traktuje ją jak śmiertelnego wroga.

- Wracaj tu, ty dziwko! - Candice zaskrzeczała, idąc za nią z czerwoną miotłą w dłoni.

Wreszcie, cisza.

Odetchnęłam z ulgą, oglądając ten dramat. To było prawie jak kłótnia między siostrami. Ale z tą różnicą,  że Megan i Candice nie znosiły się nawzajem, a ich sprzeczki nie kończyły się przytuleniem i przeprosinami. Kończyły się pchnięciem, a pewnego dnia może nawet ciosem w twarz.

Skupiłam się na podłodze i zaczęłam ją energicznie szorować. Nienawidziłam tego. Nigdy nie byłam fanką sprzątania, więc można sobie wyobrazić moje nieszczęście, gdy dowiedziałam się o pewnej interesującej sprawie. Mianowicie, będziemy sprzątać tak długo, aż wszystkie pokoje w budynku będą bez skazy.

Stuknięcie w oknie wyrwało mnie z moich myśli. Niechętnie zdałam sobie sprawę, że poza moim umysłem, istnieje także normalny świat. Nie musiałam nawet patrzeć w tamtą stronę, aby zorientować się, że to Justin.

Chciałam skończyć sprzątanie tego bałaganu. Miałam ochotę na robienie czegoś innego niż sprzątanie coś, co wyglądało jak wyschłe wymiociny. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, to się nigdy nie stanie, jeśli Justin nie przestanie pukać w okno i marnować nasz czas.

Próbowałam, przysięgam, że próbowałam. Nawet zaczęłam nucić piosenkę w głowie, tylko po to, by zagłuszyć dźwięk stukania w okno. Wyprostowałam się, zdając sobie sprawę, że ułatwiłam Justinowi w złapaniu mojego spojrzenia. Próbowałam nie spoglądać w górę.

Ale nie mogłam się powstrzymać. Niemal natychmiast pomyślałam, och, pieprzyć to i przeniosłam wzrok z powrotem w górę. Rozejrzałam się na boki, sprawdzając czy ktoś mnie obserwuje. Nie chcę, aby ktokolwiek zobaczył, że patrzę na niego.

Nie robił żadnych zabawnych min ani nie szarpał swojej nowej bransoletki. Wzdychając głęboko, zaczęłam zastanawiać się co znowu kombinuje. Pochylił się w kierunku szyby, pozwalając swojemu nosowi dotknąć jej. Uchylił wargi i wypuścił oddech, sprawiając, że szyba zaparowała.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co on robi?

Stuknął palcem dwa razy w okno, zostawiając odciski palców, które były naprzeciwko siebie w poziomie. Jednym szybkim ruchem, poniżej dwóch punktów, powiódł palcem z jednego miejsca do drugiego.

Uśmiechnięta buźka...

Odwzajemniłam uśmiech, po czym roześmiałam się.

Nagle podniósł palec do zaparowanego miejsca i rozglądając się wokół, zaczął rysować coś zupełnie innego.

Rysunek przedstawiał twarz z dużymi, zezowatymi oczami i grymasem. Szerokie "V" umieścił nieco powyżej oczu. Postać wyglądała na wkurzoną. Dorysował niechlujne włosy i trójkątną sukienkę (potwierdzając, że to była dziewczyna). Po tym spojrzał na mnie, upewniając się czy nadal oglądam.

Stukając w okno, powiedział bezgłośnie coś, co nie mogłam zrozumieć. Zdawało mi się, że mówi bzdury, przesuwając usta w niechlujny sposób.

Ujęłam rękę wokół mojego prawego ucha, sygnalizując, że nie zrozumiałam co powiedział.
Patrzyłam uważnie na jego różowe usta, starając się rozpoznać każdą sylabę.

Can-dice!

Moja twarz rozjaśniła się.

Ach, rozumiem!

- Och! - popełniłam błąd głośno to wymawiając, jak również pozwalając sobie na śmiech. Zwróciłam uwagę połowy osób oraz pewnej dziewczyny, która wyłoniła się z nie wiadomo skąd, w doskonałym czasie.

O wilku mowa.

Candice, stanęła przede mną, zasłaniając mi widok na Justina, który stał w tle.
- Z czego się śmiejesz? - splunęła, rzucając mi swój złośliwy uśmiech.

Odchrząknęłam nerwowo.
- Er... z niczego. - odpowiedziałam, potrząsając głową i popełniając kolejny błąd - spojrzałam na Justina.

Kończył palcem rysunek, czekając, aż Candice odejdzie i skończy mnie męczyć. Przynajmniej zakładam, że to, jest to co robił.

Candice zmarszczyła brwi i spojrzała na Justina. Podskoczył, zauważając ją i szybko chwycił szmatę, która spoczywała na jego ramieniu, zaczynając wycierać okno.
- Wracajcie do pracy! - wrzasnęła, biorąc kij od miotły i uderzyła w szybę, przez co Justin ponownie podskoczył.

Patrzyłam na nią z podniesionymi brwiami. Zacisnęłam szczękę.
- Suka. - szepnęłam cicho.

Westchnęłam, potrząsając głową i patrząc w dół. Ona po prostu  będzie się tak zachowywać za każdym razem, gdy nas zobaczy. Byłam poirytowana. Ten bachor wkłada wiele wysiłku tylko po to żeby dostać to czego chce, ale to wymyka się spod kontroli. Candice owijała sobie ludzi wokół palca. Chciała wielu nieosiągalnych rzeczy i była oczywiście gotowa zrobić wszystko, aby to dostać. Jestem pewna, że jej szczęście zależy od tego, czy ma władzę i czy wszystko idzie tak, jak ona tego chce.

Przez chwilę bałam się myśli o konieczności życia tu przez kolejny miesiąc lub więcej. Nie mogłam bawić się tak jak inni, bez płacenia jakiś ceny. Ona doprowadza mnie do szaleństwa.

Nienawidzę Candice Wood. Nienawidzę jej. Nie tylko dlatego, bo była wredna, dramatyczna, ale dlatego, że zabrała mi to czego chciałam. Kontrola. Miałam nadzieję, że wysłanie mnie na obóz, da mi okazję poznać, jak to jest nie być ograniczoną. Chciałam być sobą i robić to co czego zapragnę. Ale ona powstrzymuje mnie od robienia dokładnie tego. Kontrolowała mnie tak jak moi rodzice, a ja miałam już zupełnie dość.




~*~
dobry wieczór!
na początku powiem, że jestem nową tłumaczką.
postanowiłam pomóc dziewczynom:) 

naprawdę przepraszam za wszystkie błędy, które się pojawiły:(

mam do Was ogromną próśbę:
PROSZĘ KAŻDĄ OSOBĘ, KTÓRA PRZECZYTAŁA ROZDZIAŁ O SKOMENTOWANIE.
chcę wiedzieć czy warto było podejmować się tłumaczenia:)

 nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział,
najprawdopodobniej środa/czwartek

do następnego!

p.s. aktualnie jestem jedyną tłumaczką, więc proszę o wyrozumiałość

buziaki

julia