środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 22: "Sorry about your shirt"

Notka pod rozdziałem.




Joanna's P
OV



                                       Słysząc szelest liści pod moimi butami, doszłam do domku i zauważyłam przyćmione światło pochodzące z okna. Zacisnęłam nieświadomie palce, gryząc wnętrze policzka.



To jest to, mówił mój umysł, gdy wpatrywałam się w ciemno-brązowy domek 304.



Rozmyślałam o tej sytuacji, odkąd Justin dał mi notatkę. Moje myśli były od "W końcu zrobisz dokładnie to, co chcesz i na co zasługujesz! Będziesz szczęśliwa!", do "Ty idiotko, nie widzisz, że popełniasz największy błąd w twoim życiu?!" . To, że tak bardzo się denerwowałam, było normalne, prawda?



Ale dlaczego się bałam? Powód mojego wahania i zmartwień był oczywisty. Przez całe moje życie byłam niewinna, a teraz to wszystko miało iść na straty. Ale nie o to chodziło. Miałam wątpliwości, czy podjęłam właściwą decyzję.



Przestań się tak zachowywać i idź do Justina! Zażądał głos w mojej głowie. To nie jest wcale takie złe. Wszyscy w końcu tracą swoje dziewictwo.



Zanim zdążyłam przystąpić do przodu, inny głos przerwał moje działania, odmawiając nogom posłuszeństwa.



Ale czy naprawdę zamierzasz porzucić tak łatwo swoją niewinność? Twoi rodzice wychowali cię lepiej. Tylko dlatego, że byli surowi, to nie znaczy, że ich nie obchodziłaś! Sugerował.




Przez całą noc słuchałam tego, co podpowiadało moje sumienie, ale nadal nie zdecydowałam, który głos w mojej głowie miał rację.




- Nie, musisz to zrobić. - powiedziałam. - Justin czeka na ciebie wewnątrz tego domku, więc przestań zachowywać się jak dziecko! - szepnęłam surowo. Wyglądałam jak kompletny wariat.



Prostując dłońmi koszulę, wciągnęłam głęboko powietrze i wypuściłam je przez nos, patrząc na domek.




Szłam po schodach, starając się nie potknąć na moich luźnych sznurowadłach. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że czułam się całkowicie spokojna i zadowolona z podjętej decyzji.




Czy popełniam błąd? Czy to, co chcę właśnie zrobić, to odwet za cały ból spowodowany przez moich rodziców? Czy to coś zmieni? Właśnie wtedy, głębszy i bardziej wymagający głos zaczął mówić, nie okazując współczucia.



Idziesz oddać swoją niewinność facetowi, ponieważ jesteś zła na swoich rodziców?! Czy chcesz, żeby to był twój pierwszy raz?! Będziesz uważana za łatwą i tanią! Nikt nie będzie miał do ciebie szacunku, ty idiotko! Co dziwne, kiedy weszłam po schodach, zauważyłam, że moje wewnętrzne głosy przestały już ze sobą walczyć. Wszystkie, oprócz tego jednego, zamilkły.



Uniosłam pięść, aby zapukać do drzwi i zamarłam. Nie miałam pojęcia, co planuje Justin, ale wiedziałam, że musiało być to poważne. To znaczy, powiedział mi, abym spotkała się z nim gdzieś w prywatnym, cichym pomieszczeniu, co wyraźnie oznaczało, że będziemy robić coś niewłaściwego.



Odetchnęłam, zupełnie nie zważając na świat wokół mnie. Kołysałam się z niepokojem na nogach.



Naprawdę lubiłam Justina. Wiedziałam, że będę musiała przekroczyć swoje granice. Ale to nie znaczy, że się nie bałam. Cholera, trzęsłam się. Nie byłam w pełni gotowa, aby oddać mu dziewictwo.



Nagle zatrzymałam się i zamarłam po raz drugi.



O mój Boże... Nie jestem gotowa.



Mam piętnaście lat, i myślę, że nie jestem gotowa, aby zniszczyć moją niewinność! Oddychałam głęboko przez nos. Moje stopy powoli zaczęły robić krok do tyłu, kiedy pokręciłam głową, próbując pozbyć się tylu przytłaczających i co chwilę innych, myśli.



- Co ja do diabła myślałam? - szepnęłam ostro, kładąc rękę na czole i zaczynając się odwracać. - Jestem taka głu-- zanim zdążyłam dokończyć zdanie, drzwi otworzyły się. Justin spojrzał na mnie, a ja podskoczyłam zaskoczona.



Planowałam ucieczkę, mocno żałując, że zgodziłam się na to, co zaproponował Justin. Ale oczywiście, jak zawsze, wszystko obróciło się przeciwko mnie. Złapał mnie.



Pieprzyć to. Justin nie miał mnie przyłapać. Teraz nie pozwoli mi uciec, a to była jedyna rzecz, którą w tej chwili chciałam.




Nienawidziłam brzmieć jak jedna z tych naprawdę okropnych, dramatycznych nastoletnich dziewcząt, ale to prawda. Wszystko poszło nie tak, jak oczekiwałam.



Nie byłam pewna, ile sekund minęło, zanim zorientowałam się, że patrzę w milczeniu, w ziemię.



Wiedziałam, że Justin długo nie wytrzyma. Będzie chciał rozpocząć rozmowę, a nawet zaprosić mnie do środka.



- Joey? - zapytał, tak jak oczekiwałam.




Patrząc na niego i czując jak moje kolana zaczęły słabnąć, zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam wobec niego bezsilna. Może dlatego, że był tak atrakcyjny. A może dlatego, że zdałam sobie sprawę, że teraz, na ucieczkę było niewiele nadziei. Niezależnie od tego, jaki był powód, gdy zobaczyłam go, poczułam się tak, jakby moje nogi stopiły się w kałuży wody. Czułam się mała i nieistotna.




Westchnęłam głęboko i spojrzałam na niego, zauważając jego zaciśniętą szczękę i zmrużone oczy.



Ten bóg, cholera, stał się jeszcze bardziej gorętszy w ciągu kilku sekund...



 Moje myśli i wspomnienia zaczęły pukać do głowy, jak kilka oświetlonych fajerwerków, które pękały i wybuchały. Chociaż pojawiły się w niej miliony rzeczy, jedynie kilka myśli były znaczące.


 
Myślałam o tym, jak bardzo mogłabym być z nim szczęśliwa.



Ignorowanie Justina nie usunie go z mojego życia. Byłam już za daleko, aby się wycofać.



Niezależnie od tego, czy udałoby mi się uciec, przyszedłby do mnie następnego dnia, wymagając wyjaśnień. I wiem na pewno, że wszystko o czym byłabym w stanie myśleć, to: jak bardzo przyciąga mnie do niego, fizycznie, psychicznie i emocjonalnie (tak jak teraz).



Spojrzałam na niego, przygryzając dolną wargę. - Cześć. - powiedziałam cicho.



Uśmiechnął się lekko, wciąż trzymając klamkę i spojrzał na mnie. - Cześć kochanie. - odpowiedział, patrząc rozbawiony na mój wyraz twarzy.



Moje serce gwałtownie przyspieszyło, a ręce zakryły twarz. - Nie rób tak. - odpowiedziałam stłumionym głosem. Chichocząc, pochylił się i chwycił mnie za nadgarstki, próbując odciągnąć moje ręce od twarzy.



- Co? - roześmiał się, kładąc palce między moją twarz i ramiona.



- Nie nazywaj mnie tak, to ​​niewygodne. - mruknęłam, przechylając głowę w dół.



- Co masz na myśli? - zapytał, z lekkim niepokojem w głosie. Nie chciałam, aby zrozumiał to w niewłaściwy sposób... Zwłaszcza, że główny powód był zbyt skomplikowany.



No cóż, zacznijmy od tego, że właśnie miałam biec z powrotem do mojej kabiny i starać się unikać cię przez następne dwa miesiące, więc nie będziemy musieli uprawiać seksu. Ale niestety, jesteś dupkiem i podświadomie postanowiłeś zniszczyć mój plan. To naprawdę mnie wkurza.



Chciałam powiedzieć wszystko, a nawet więcej, ale zamiast tego... trzymałam moje usta zamknięte, tak jak uczono mnie przez całe życie. Nie łatwo powiedzieć komuś o czym myślisz, kiedy nie jesteś jeszcze pewien, jak umieścić je w łatwych-do-powiedzenia słowach... Szczerze mówiąc, myślę, że byłoby łatwiej zranić uczucia kogoś innego, niż ryzykować szkodę własnych.



- Nieważne. - powiedziałam, potrząsając głową i zabierając ręce z mojej twarzy.



Lekkie parsknięcie uciekło z ust Justina, kiedy spojrzał na mnie, przecierając delikatnie czoło swoimi szorstkimi palcami.



Zaśmiał się, przenosząc kosmyki moich włosów z dala od twarzy.



Nabrałam trochę tlenu, który wypełnił moje płuca, dzięki czemu moje ramiona delikatnie się zgarbiły. - Moja twarz jest różowa, prawda? - zapytałam, patrząc na niego i unosząc w górę brwi.



Wzruszając ramionami, pochylił się do przodu, ocierając nos o linię moich włosów. - Tylko trochę. - odpowiedział, całując mnie w czoło.



Czułam ciepło piekące moją twarz, jak również uszy. Świetnie, pomyślałam, teraz jestem czerwona.



- Więc, masz zamiar wejść, czy nie? - uśmiechnął się, gdy otworzył szerzej drzwi. Westchnęłam.



Wiedziałam, że mój spontaniczny plan ucieczki od Justina udałby się, ale czy mogłam mu to zrobić?



On prostu stał przede mną, nawet nic nie próbując. Wiedziałam, że to nie było w porządku. To znaczy, nie mogę pomóc, ale ja, już powiedziałam tak.



Biorąc kolejny głęboki oddech, spojrzałam na domek jeszcze raz i skinęłam głową.



Justin przesunął się, ukazując wnętrze domku. Wyprostowałam plecy, patrząc przez jego ramię. To co zobaczyłam, sprawiło, że opuściły mnie wszystkie emocje.



Przepchnęłam się obok Justina, rozglądając się.



Nic dziwnego, że nie było go przez cały dzień, pomyślałam.



Wszędzie poustawiane były świece, tworząc niezwykły nastrój, a zamiast łóżka, stary, sprężynowy materac, przykryty wieloma warstwami koców i poduszek.



Mój żołądek przewrócił się na ten widok.



Patrzyłam na niego przez chwilę, starając się uregulować tempo oddychania. Ale absolutnie nie potrafiłam. Łóżko. Niby nieistotne, ale to sygnał, że Justin planował te rzeczy. Przez chwilę mój umysł wrócił do tego, co powiedziała o nim Candice: po prostu chce dobrać się do moich spodni.



To miałoby sens.



Potrząsnęłam głową, starając się pozbyć tych myśli. Nie mogłam myśleć w ten sposób. Musiałam pozostać rozsądna.



Decydując się działać i mówić bardziej pozytywnie, niż myślałam, spojrzałam przez ramię, uśmiechając się. - To jest... naprawdę fajne, Justin. - pochwaliłam.



- Yeah. - zgodził się z małym, dumnym uśmiechem. Zrobiłam krok do przodu, upewniając się, aby nie stanąć na uszkodzonych lub luźnych deskach. Ale nie było żadnych. Domek był w idealnym stanie, prawie jak nowy. Podłogi były bezpyłowe, a ściany nie miały wgnieceń.



Wtedy zdałam sobie sprawę... Może Allison miała rację. Może młodzież nie mogła wkraść się do tego domku. Był położony w lesie, a obok nie było jakiegokolwiek innego domku.



- To nie jest jeszcze oczywiście skończone. Ale wkrótce to zrobię. - uśmiechnął się do mnie Justin, patrząc w górę i podziwiając swoje dzieło.



Nagle, do głowy wpadła mi pewna myśl, przez którą moje brwi wystrzeliły do góry, a głowa pochyliła się z ciekawości i zmieszania.



- Hej! - zawołałam głośniej niż oczekiwałam, odwracając się do Justina. - Jak dostałeś to wszystko? - zażądałam, podchodząc bliżej niego.



Spojrzał na mnie, napinając się i drapiąc po karku. - Uh... no... Tak jakby zabrałem to z domku taty Candice... - wzruszył ramionami, wpychając ręce do kieszeni.



- Ukradłeś te rzeczy?! - zapytałam, z szeroko otwartymi oczami.



- On nie zauważy, chodzi o to, jego nigdy tutaj nie ma. - odpowiedział nonszalancko Justin, przewracając oczami.



Westchnęłam, kręcąc głową. Nie chciałam, aby Justin cokolwiek kradł... ale nie mogłam go oceniać.



Nie chcę brzmieć jak jedna z tych kontrolujących dziewczyn.



 Pokręciłam głową, próbując pozbyć się mojej nieznośnej paranoi, a Justin podszedł do mnie z figlarnym uśmiechem na twarzy. - Ale wiesz... powinnaś być ze mnie dumna, Joanna. - powiedział z entuzjazmem.



Krzyżując ramiona, uśmiechnęłam się lekko i zmrużyłam oczy, nie wiedząc, dokąd zmierza. - A to dlaczego, Justin?- wyśmiałam go.



- Ponieważ - uniósł brwi - Podnosząc ten ciężki materac, doznałem strasznie bolesnych obrażeń, ale mimo tego wciąż go tutaj niosłem. I poświęciłem dużo czasu, aby ustawić to wszystko. - dodał, wskazując na stosy koców na łóżku. - Więc... nie ma za co. - poinformował mnie z dumą i zarozumiałym uśmiechem.



Poczułam ochotę skrytykowania jego śmiesznego powodu, dlaczego miałam być dumna, ale zamiast tego, zaczęłam się śmiać.



- Co? Czy przypadkiem nie uderzyłeś się w jaja? - spytałam rozmyślnie, poklepując się psychicznie po plecach. Mogę podziękować Bogu za małą przysługę.



Oczy Justina rozszerzyły się na moment, ale zachował zimną krew i ze skrzyżowanymi rękami, odpowiedział szybko: - Jeśli powiem, że tak, pocałujesz je, aby poczuły się lepiej?



To był moment zaksztuszenia-się-wodą-i-zadławienia-jedzeniem-i-zatrzymaniem-serca.



- Co? - zapytałam sarkastycznie. Uśmiechnął się lekko, pewnie myśląc, że moja odpowiedź była urocza.



- No cóż... twoje usta będą owinięte wokół mojego penisa, więc myślę, że będziemy kwita. - odpowiedział niedbale, wzruszając ramionami.



Zmrużyłam oczy. To nie było fair, że Justin bez względu na okoliczności, zawsze wiedział, co powiedzieć. Zawsze wiedział, co robić i jak działać, aby mnie skompromitować. Lubiłam go i wszystko, ale to było nieznośnie irytujące. Albo mnie zawstydzał, albo udowadniał swoją żałosną rację.



- Nie jesteś zabawny. - rzuciłam, uważając to za żart.



- Kto powiedział, że chciałem być? - zapytał, unosząc brew. Podchodząc bliżej, mogłam usłyszeć skrzypienie drewnianej podłogi. - Być może masz zamiar wkrótce to zrobić. - zasugerował pewnie.



Parsknęłam, posyłając mu nieprzyjemne spojrzenie. Wiedziałam, że nie było szans na to, że kiedykolwiek ​​będę siedziała przed nim na kolanach. Byłam uparta i dumna. Oczywiście, Justin! Chciałabym!  Pokręciłam głową i odpowiedziałam: - Nie. Nie potrafię, a ty miałeś mnie uczyć, więc niczego się spodziewaj.



Zamiast odpowiedzenia innym aroganckim komentarzem, uśmiechnął się i spojrzał na mnie.



- Nie martw się, kochanie. Dopilnuję, żeby wszystkiego cię nauczyć, będziesz mi dziękować.



Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć ani zareagować. Aby być całkowicie szczerą, duża część mnie poczuła ekscytację, wiedząc, że Justin ujawnił swoje seksualne zainteresowanie, mną. Gdybym była pewna siebie i seksowna, ściągnęłabym ubranie i zażądała, aby Justin robił ze mną to, na co miał ochotę (tak źle, jak to brzmi).



Ale niestety, utknęłam w realistycznej, pół-niewygodnej, niedoświadczonej wersji siebie, co prowadziło do przewrócenia oczami i przeniesienia wzroku z powrotem na łóżko. Nie tylko dlatego, że nie chciałam dalej się kłócić, ale dlatego, że nie wiedziałam co powiedzieć. Więc patrzyłam na wszystko, tylko po to, aby znaleźć nowy obiekt rozmowy.



 I znalazłam go tuż przed sobą.



Na czarnym kocu leżał notatnik. Moje palce mrowiły z ciekawości i zanim zdążyłam wyrazić sprzeciw, nogi poniosły mnie bliżej. Nie mogłam się powstrzymać.



 - To twoje? - spytałam Justina, pochylając się do przodu, aby chwycić książkę. Nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się i powoli zatonęłam w łóżku, pozwalając sobie na zaspokojenie ciekawości, kiedy otworzyłam notatnik. Natychmiast, zauważyłam wiele stron papieru pokrytych czarnym tuszem.



Moje oczy skanowały szczegółowo strony. Dominował czarny atrament, co sugerowało, że Justin spędził dużo czasu na pisaniu. Może to jego sposób wyrażania siebie, mentalnie zasugerowałam.



Odwróciłam stronę. To znaczy, nie chciałabym, żeby ktoś po prostu grzebał w moich rzeczach, w których były osobiste myśli i uczucia.



Patrząc na Justina, zobaczyłam jego czerwoną ze wstydu twarz i pocierającą kark, rękę.



- Um... - rozchylił usta, ale nie kontynuował ledwie zaczętego zdania.



Odchrząknęłam, patrząc ponownie na notatnik. Justin musi czuć się skrępowany, skoro wzięłam to bez pozwolenia. Odłożyłam zeszyt na bok i uśmiechnęłam się fałszywie. Rodzaj uśmiechu, którego używasz po otwarciu okropnego prezentu w czasie świąt Bożego Narodzenia.



- Przepraszam. - przemówiłam, kładąc ręce na kolanach, gdzie powinny znaleźć się za pierwszym razem. Ale było już za późno. Zrobiłam to bardziej kłopotliwą i krępującą sytuacją niż powinna być, ale niestety... jeszcze nie wynaleziono maszyny czasu. Więc posłałam Justinowi prawdziwe, przepraszające spojrzenie i dodałam: - Powinnam zapytać.



Zaskakująco, Justin potrząsnął głową, jakby nie zgadzając się ze mną i zamknął drzwi. Oczywiście, zachował kompletny spokój i postanowił mnie nim zszokować. - Wiesz co, nie martw się o to. - poinformował. - To miejsce nie powinno być pełne tajemnic.



Patrzyłam na niego przez chwilę, aby sprawdzić, czy mówi poważnie. Brzmiało to jak głupi żart. - Huh?



Justin uniósł brwi, patrząc na mnie.



- Co? - zapytał: - Czy to brzmi...- zaczął, gestykulując rękoma.



- Banalnie? - zasugerowałam z roztargnieniem. 



Zmrużył oczy. - Ach, dzięki , Joanna. - odpowiedział z sarkazmem. Chichocząc lekko, pokręciłam głową.

 


 - Po prostu powiedz, co masz na myśli. - zażądałam, opierając z powrotem o łóżko.  



Włożył ręce do kieszeni, myśląc. - Cóż... Nie wiem... Po prostu myślę... Po prostu nie powinniśmy mieć tutaj żadnych tajemnic. Utrzymujemy wiele rzeczy z dala od wszystkich innych... więc dlaczego mamy robić to również tutaj? Powiedz mi dokładnie, co chcesz lub czujesz, a ja zrobię dokładnie to samo. Czego chcieć więcej?  



- No cóż. - uniosłam brwi i uśmiechnęłam się lekko. - Myślę, że mogę skorzystać z bycia w wolnej-od-tajemnic strefy. - powiedziałam kpiąco.
 



Justin milczał, otwierając zeszyt na przypadkowej stronie. Natychmiast zauważyłam całe strony pokryte niechlujnie napisanymi małymi notatkami i bazgrołami. 



Spoglądając w górę, skierowałam wzrok na Justina, który opierał się na przeciwległej ścianie.
To było dość oczywiste, że nie mógł się doczekać fizycznego zbliżenia w najbliższej przyszłości.




 - Justin - zawołałam, przeciągając jego imię. Podrzucił w dłoni zapalniczkę i spojrzał na mnie, jakby chciał zapytać: tak?
 


- Chodź położyć się obok mnie. - powiedziałam grzecznie, uśmiechając się i klepiąc miejsce obok mnie, na materacu.
Chociaż to bardzo prosty gest, zszokował nas obu, biorąc pod uwagę mój niewinny charakter. Jedna z brwi Justina uniosła się nieco, wyraźnie pokazując, że zaskoczyłam go.



 
Justin zrzucił buty i powoli usiadł na materacu. Czułam, jak moje tętno przyspieszyło, kiedy zbliżył się do mnie.



Nie wiedziałam, jak ktoś może być tak nonszalancki wobec płci przeciwnej, a może powinnam powiedzieć, wobec kogoś kogo naprawdę lubił.
Jasne, nie byłam najbardziej doświadczoną osobą, ale dlaczego tak się denerwowałam? Chodzi mi o to, jak dziwki mogą to zrobić? Czy one kiedykolwiek się denerwują? Czy nigdy nie obawiają się, że zrobią coś niewłaściwego? Czy kiedykolwiek modliły się do Boga, aby nie zwymiotować?



 
Przerwałam moje myśli, kiedy śmiech Justina zadzwonił mi w uszach, ciągnąc mnie z powrotem na ziemię. - Och hej, byłem pijany, kiedy to rysowałem. - powiedział, pochylając się i wskazując na notatnik. Nie wiedząc, o który chodziło mu rysunek, odwróciłam głowę, aby spojrzeć na niego.



 
- Który? - zapytałam, spoglądając w dół, na papier. Wszelkiego rodzaju rysunki pokrywały stronę. Nie wszystkie były... dobre, po prostu wyglądały tak, jakby były rysowane z nudów. Lub w przypadku Justina, prawdopodobnie sposób spędzenia czasu, dopóki nie wytrzeźwieje.



Zanim zdążyłam zapytać, Justin objął mnie i bez wysiłku podniósł, umieszczając na swoich kolanach.



-
Ten. - odpowiedział zdawkowo, chwytając zeszyt w ręce i wskazując ponownie na rysunek trzech mężczyzn.



 
Patrzyłam na notatnik, ignorując jego śmieszny rysunek. Justin zaczął mówić, ale jedyne, co mogłam usłyszeć, to niskie pomruki i stłumione słowa moich głośnych myśli.



Nigdy nie siedziałam nikomu na kolanach.
To znaczy, to nie było tak, że byliśmy nadzy lub coś. Ale siedząc na nim, mój mózg zalewały myśli, że ​​niezależnie od tego, jak blisko byłam z Justinem (w sensie fizycznym), to zawsze jest coś, o co muszę się martwić, czy to skóra, waga, wzrost lub inne.

Co zrobić, jeśli miażdżę mu nogi, a on po prostu stara się być miły i nic nie powie?
Co jeśli chce mnie zrzucić? Co jeśli pomyśli że mój tyłek jest nie tak duży, jak Candice? Czy wyglądam albo czuję się niezręcznie, siedząc na nim? Pewnie porównuje moją wagę do każdej innej dziewczyny, która siedziała na nim wcześniej!
Prawdopodobnie śmierdzę potem!
 



- Ugh, po prostu się zamknij. - szepnęłam ostro do siebie, kładąc dłoń na moim czole.
Moja głowa pulsowała, zalewana przez negatywne myśli o sobie.

Niestety, zapomniałam, że nie mogę wypowiadać ich na głos.



 - Um... co? -
zapytał z tyłu Justin, owijając wokół mnie ramiona.


Odwróciłam się do niego przez ramię i pokręciłam głową.
- Nie, mówiłam do siebie! - odpowiedziałam szybko.

Jego grube, ciemne brwi, uniosły się razem.

- Co masz na myśli? - z
apytał z niedowierzaniem.



Nie byłam pewna, co powiedzieć.


Justin otworzył usta, mówiąc z jasnym i oczywistym nastawieniem: - Co? Chcesz mnie lubić... to przestań tak mówić i -- zanim zdążył dokończyć zdanie, odwróciłam się całkowicie na kolanach i pocałowałam go
w usta.
Poczułam dreszcz adrenaliny w moim ciele, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam.
To było tak inne. Czułam jego napięte mięśnie, które relaksowały się z każdym moim dotykiem.


Justin rzucił czarny notes, który przytrzymywał, pozwalając mu zsunąć się łóżka i spaść na podłogę, gdy zacisnął dłonie na moich biodrach i pochylił się do tyłu, na poduszkę.

Mimo, że byłam nadal nerwowa, całując go - nie czułam niepewności, ani chęci wycofania się, tak jak wcześniej.

Ale zauważ, że powiedziałem, całując go.

Moje oczy prawie wystrzeliły ze strachu, kiedy poczułam zimne palce Justina wsunięte pod moją bluzkę, podnosząc ją lekko.

Uspokój się, Joanno
, krzyczałam wewnętrznie.



Przechylając głowę, prawie uśmiechnęłam się z ulgą, kiedy poczułam jego ręce uciekające spod koszulki.


Ale kiedy przerwał nasz pocałunek, i pociągnął za kołnierz jego własnej koszuli, ciągnąc go przez głowę... zdałam sobie sprawę, że zaczyna pozbywać się swoich ubrań... a to oznaczało, że będę musiała zrobić to samo.


Zanim mogłam spojrzeć na widok przede mną, jego dłoń spoczęła na moim karku, przesuwając moją głowę do przodu tak, aby nasze usta mogły się ponownie spotkać.
Szczęśliwe westchnęłam, czując słodki, ciepły kontakt między naszymi ciałami.
Mogłam wyczuć jego dominującą stronę, kiedy mocno chwycił moją nogę i owinął ją wokół niego. Nie marnując czasu, zrobiłam to samo z drugą.
Nagle po kilku sekundach, które trwały jak długie minuty, poczułam jego palce łapiące ponownie za moją bluzkę.
O Boże, on chce ściągnąć też moją koszulkę!
Byłam zdesperowana, aby trzymać jego ręce z dala od mojej koszulki tak daleko, jak to możliwe. Więc jeszcze raz, pomyślałam, jak Candice odwróciłaby jego uwagę? Ale niestety, moje ciało trwało w jakimś trybie przetrwania, działając pierwszą myślą i instynktem.Zacisnęłam się wokół jego ciała, kiedy powoli zsunął swoje ręce z dala ode mnie. Ale... nie miałam na myśli tylko moich ramion. Nogi też.
Zły wybór.



Głęboki, zmysłowy jęk uciekł z jego gardła, kiedy przyciągnęłam go bliżej do mnie.
Moje serce zaczęło histerycznie uderzać w mojej klatce piersiowej, kiedy zdałam sobie sprawę, że pewnie zrobiłam dokładne przeciwieństwo tego, co powinnam.

Sekundę później, podniósł się szybko, aby usiąść na kolanach, mamrocząc coś do siebie o czekaniu.

- Nie ruszaj się. - zażądał stanowczo, kiedy położył rękę na mojej prawej kości biodrowej i chwycił kołnierz koszuli.
Moje oczy rozszerzyły, nie rozumiejąc, co się dzieje. - Czekaj, co ty-- ale zanim zdążyłam dokończyć zdanie, jednym szybkim ruchem złapał za materiał i rozerwał go.
Moje oczy były szersze niż kiedykolwiek, a oddechy ciężkie i głośne, kiedy patrzyłam w dół, na moją koszulkę. Była całkowicie rozdarta: mój brzuch i stanik były odkryte, co nakłoniło mnie do pokrycia się ponownie kocem. Teraz jestem tutaj, prawie pół naga przed osiemnastoletnim chłopcem.
Cholera, to jest koszula Ally! Mój umysł wpadł w panikę. Justin właściwie rozdarł koszulę, ponieważ był zbyt niecierpliwy.
Zanim się zorientowałam, moja koszula została, całkowicie usunięta, a Justin ponownie mnie całował. Ale zamiast umieszczania słodkich, odurzających pocałunków na moich ustach, przeniósł się do nowej lokalizacji. Moja szyja. I nienawidziłam go, bo przyznaję, że modliłam się, aby to nie zaszło za daleko - ale nie było krępujące. To było rzeczywiście bardzo... miłe.
Ale wiedziałam, że bez względu na moje nadzieję, że nie zacznie rozrywać reszty moich ubrań, sama musiałam go powstrzymać, aby nie kontynuować czegoś, czego będę potem żałować.



Wiedziałam
, że będę w końcu musiał zrezygnować z mojej niewinności. Ale nie byłam dzisiaj gotowa. Nie mogłam dzisiaj.

- Justin. - wyszeptałam, wykorzystując okazję na rozmowę, kiedy szybko oddzielił nasze usta.
Mimo wielkich uczuć, miałam nadzieję, że dostanie wskazówkę: Musiałam go powstrzymać.
Oczywiście, znalazł sposób, aby mnie uciszyć. Przygryzł
moją dolną wargę zębami i pociągnął ją powoli. - Justin. - zaczęłam, próbując złapać oddech, aby utworzyć odpowiednie słowa. Robiło się coraz trudniej.
Im więcej Justin robił, tym mniej chciałam przestać.
Było tak, dopóki nie poczułam jego kciuka na moim brzuchu, kierującego się w stronę guzika moich spodni. Wtedy wpadłam w panikę.
Moje ręce rzuciły się i chwyciły mocno jego ramiona, pchając z całej siły, aby usunąć go ze mnie.
- Justin! - zawołałam głośniej niż chciałam. Ale to nie miało znaczenia. Byłam zdesperowany, aby zdobyć jego pełną uwagą.


- Co? -
szepnął niespokojnie, trzymając się nade mną. Jego ciepły oddech uderzył w moją twarz, przypominając mi, jak bardzo chciałam wrócić do całowania go. Ale nie mogłam dać się tak łatwo i odwołać to, co chciałam powiedzieć.


- Nie chcę robić nic więcej. - poinformowałam surowym głosem.
Część mnie miała nadzieję, że nie będzie się denerwować. Wzdychając, zamknął oczy i rozluźnił się nieco, kładąc na mnie większy nacisk.
- To znaczy, dziś wieczorem... nie sądzę, że mogę. - dodałam, obniżając trochę mój głos. - To nie tak, że nie chcę, czy coś... Ja tylko... - wypuściłam powietrze z nosa, próbując uspokoić nerwy. - Czuje się przerażona i --
Potrząsając głową, Justin położył się obok mnie.


- Jest w porządku, Joanna. Wiem, że jesteś zdenerwowana. - powiedział, wpatrując się w sufit. 




Nie patrzyłam w dół, aby nie wiedzieć, jak gęsia skórka szybko rośnie na całym ciele. Leżałam tam, trzęsąc się jak chihuahua. Miałam silne, niemal rozpaczliwe pragnienie, wziąć jeden z koców, przykryć się i położyć bliżej Justina, ale wiedziałam, że nie mogę. To znaczy, właśnie odmówiłam mu dostępu do moich... kobiecych części. - Masz tylko piętnaście lat. - powiedział po kilku sekundach ciszy.


Słysząc to, odwróciłam głowę w jego kierunku. Jego p
ostawa zasygnalizowała, że był zirytowany, co również zirytowało mnie. Więc odpowiedziałam, jakbym w ogóle nie była rozdrażniona. - No, to ile miałeś lat, gdy straciłeś swoje dziewictwo?



Bez wahania, odpowiedział: - Czternaście.
Przestałam na niego patrzeć. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Czternaście? Tylko rok młodszy ode mnie? To znaczy, ja wiedziałam, że utrata dziewictwa w wieku 15 lat była równie niestosowna, ale czułam się dojrzała. Wyglądałam dojrzale. Może nie w oczach innych, ale znam siebie. Wiedziałam dokładnie, kim jestem i co się działo w moim życiu, a nie ktoś inny, więc jak mogą oceniać coś, o czym nic nie wiedzą?
Nie miałam pojęcia, co działo się w jego życiu, czy też był dojrzały, czy nie. Nic nie wiedziałam. Ale chciałam wiedzieć. Naprawdę źle.
- Naprawdę? - zapytałam retorycznie z niedowierzaniem. Trudno było sobie wyobrazić: Justin stracił dziewictwo, gdy był w ósmej lub dziewiątej klasy. - Z kim? - spytałam, przewracając się powoli na moim ramieniu, aby spojrzeć mu w twarz.



Potrząsnął głową, mrużąc oczy.
- Tak naprawdę nie pamiętam... - odpowiedział, biorąc długie przerwy pomiędzy zdaniami: - Myślę, że nazywa się Britney... Britney coś... Nie była na tyle interesująca, abym o to pytał. - zacisnął usta i uniósł brwi. - Ona... przechodzi od razu do rzeczy.

Przełknęłam ślinę. -
Ile miała lat? - zapytałam, ignorując możliwość, że (najprawdopodobniej) denerwują go wszystkie pytania.
- Szesnaście... Siedemnaście. - wzruszył ramionami.
O dziwo, moje oczy nie rozszerzyły się, a oddech pozostał normalny. Zamiast tego uniosłam moje brwi i prychnęłam z humorem.
 - Co za pedofil. - skomentowałam, z rozbawionym wyrazem twarzy.
Odwracając głowę, aby (w końcu) spojrzeć mi prosto w oczy, uniósł brwi i uśmiechnął się lekko. Ignorując wewnętrzny krzyk "tak!" widząc, że najprawdopodobniej nie był zirytowany (sądząc po uśmiechu na twarzy), zamknęłam usta na kłódkę, zdając sobie sprawę, o co mu chodzi. - Och. - powiedziałam monotonnie: - Yeah.
Justin wzruszył ramionami unosząc prawą rękę i owijając ją wokół mnie.- To nie jest twoja wina, że rodzice postanowili zrobić cię później, niż moi rodzice. - zaśmiał się. - Może moi rodzice byli w większym pośpiechu.

Wiedziałam, że to żart, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu, nie śmiałam się tak jak on.
Nie było tak, ponieważ zawiesiłam się na "dużej różnicy wieku, która przedstawiła Justin jako zboczeńca," bo szczerze mówiąc, to nie było coś, o co powinnam się martwić. To dlatego, że kiedy wspominał o jego własnych rodzicach, przypomniałam sobie, kiedy powiedział mi o życiu ze swoim wujkiem. I jestem ciekawa, dlaczego żyje z nim, a nie z własnymi rodzicami.
Po prostu go zapytaj! krzyknął mój umysł.
- Hej, Justin? - powiedziałam cicho, po odczekaniu małego okres czasu, aby nie czuł się przytłoczony pytaniami.
Spojrzał na mnie, bawiąc się moimi włosami. - Yeah?
Wahałam się przez chwilę, zastanawiając nad odpowiednimi słowami, w nadziei, że nie będę go obrażać.




- Jeśli nie przeszkadza ci, że pytam... dlaczego nie mieszkasz z rodzicami? Dlaczego mieszkasz z wujkiem zamiast nich? Co się stało? - zapytałam cicho, w najbardziej uprzejmy sposób jaki mogłam sobie wyobrazić. Kiedy spojrzałam na niego, wzdrygnął się. Najwyraźniej nie był to wygodny temat. - Przepraszam. - mruknęłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie nie było to właściwe pytanie. - Po prostu byłam ciekawa... plus powiedziałeś: żadnych sekretów--



- Joanna. - wypuścił powietrze. - Uspokój się, jest w porządku.-  skinęłam głową i zaciskając zęby, odetchnęłam głęboko przez nos. Justin delikatnie i uspokajająco gładził moje ramię. - To naprawdę długa historia. W dodatku część z tego została mi opowiedziana więc to może być mylące.



Pokiwałam głową. - W porządku.



Justin wypuścił głębokie westchnięcie, jakby tłumaczył mi to z niechęcią. To znaczy, nie zmuszałam go, ale byłam bardzo ciekawa. Patrząc w sufit powiedział cichym głosem - To wszystko z powodu mojego taty. Kompletnie schrzanił. Już od małego miał problemy z agresją i rzadko bywał trzeźwy. Moi rodzice poznali się w szkole - oczywiście prywatnej, ponieważ obydwoje pochodzili z bogatych rodzin i kiedy mówię bogatych, mam na myśli obrzydliwie bogatych. Obie rodziny były totalnymi snobami. -  Justin przewrócił oczami. - W każdym razie, zaczęli się umawiać dość szybko po ich pierwszym spotkaniu. Podobno mój tata handlował narkotykami w całym liceum, czego moja mama była kompletnie nieświadoma. W końcu tata zaczął brać udział w walkach, w klubie bokserskim w centrum miasta. Będąc zmartwioną i paranoiczną osobą, moja mama wkurzyła się kiedy to odkryła i błagała go, żeby przestał. Ale oczywiście odmówił i kontynuował walki, nawet po ukończeniu szkoły. Moja mama w końcu odeszła, kiedy dowiedziała się, że robił to co noc. I kiedy z nim zerwała, dowiedziała się, że jest ze mną w ciąży.



- Została wyrzucona z domu i jedyną osobą, do której mogła zwrócić się o pomoc, był mój tata. Wziął ją z powrotem, ale nie był zbyt zadowolony, kiedy w końcu powiedziała mu o mnie. Krzyczał na nią i powiedział że była głupia, nie decydując się na usunięcie mnie. Zawsze zaprzeczał, ale każdy mówił mi, że to był pierwszy raz, kiedy ją uderzył. Powiedział mi, że miała szwy po uderzeniu się o szklany stolik, ale wiedziałem że w rzeczywistości rzucił w nią wazonem. - Justin przerwał biorąc głęboki oddech. - A gdy się urodziłem, zrobiło się jeszcze gorzej. Zaczął bić ją co noc, kiedy spałem. Mógł być naćpany albo pijany. Kiedy miałem 10 lat, poszedłem do sypialni moich rodziców i zobaczyłem ją na podłodze. Ojciec przecierał twarz ze złością, wypuszczając gwałtownie powietrze. Nienawidzę tego pierdolonego wspomnienia. Nie mogłem dojść do siebie, widząc jak bardzo była przerażona. Ale jestem w pewnym sensie wdzięczny. Gdyby mnie nie zauważyli, kopnąłby ją prosto w twarz.



- Wiem, że miałem tylko 10 lat, ale czasem żałuję, że mama dla niego kłamała. Łatwiej doszedłbym do siebie, gdyby obydwoje po prostu wyznaliby prawdę i rozeszli się. Ale ona go kryła, a on wciąż ją bił, robiąc to tak, aby ukryć to przede mną. Ale widziałem co się działo. Chciałem przeciwstawić się mu wiele razy, ale zawsze się wycofywałem. - moje brwi zmarszczyły się lekko, To tak jak ja... pomyślałam. - Zostałem zabrany kilka lat po urodzeniu się mojej siostry.  Miałem wtedy 16 lat. W każdym razie, moja mama próbowała położyć Jazmyn spać koło północy, kiedy mój tata akurat wrócił do domu. Był pijany, więc mama wybiegła, odkładając moją siostrę, żeby spróbować go uspokoić, zanim zrobi coś głupiego. Ale Jazzy wyszła z pokoju i poszła w kierunku mojej mamy, która była kopana przez tatę. - Justin nagle zatrzymał się, a ja obróciłam swoją głowę patrząc na niego. Jego usta były rozchylone, ale żadne słowa nie puszczały ich, jakby był zamrożony. Po prostu siedział tam, myśląc. Po paru boleśnie długich sekundach, kontynuował. - Mój tata popchnął stolik z ciężkimi wazonami i szklankami w stronę mojej mamy, nie wiedząc, że moja siostra tam była. Mama nie ruszała się przez jakiś czas.



- Syreny policyjne obudziły mnie około 3 nad ranem. Pamiętam, byłem wkurzony, bo przed domem stało kilka samochodów policyjnych i pogotowie, a nikt nie chciał mi powiedzieć co się dzieje. Policja znalazła działkę kokainy w kieszeni mojego taty. Byłem zdenerwowany, bo nie chciałem, żeby mój tata szedł do więzienia. Ale potem posadzili mnie i powiedzieli, że moja młodsza siostra została ciężko ranna i potrzebowała natychmiastowej pomocy. Prawie zemdlałem. Nawet nie pamiętam wszystkiego co się stało po tym, jak powiedzieli mi, że się nie udało. Pamiętam moją mamę płaczącą i przepraszającą. Nie mogłem nawet odpowiednio się pożegnać, bo byłem tak zdenerwowany. Zostałem w moim pokoju przez tydzień dopóki mój wujek oficjalnie został moim opiekunem prawnym. Od tego czasu nie widziałem moich rodziców. - skończył patrząc przed siebie.



Justin i ja siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, oboje w swoich własnych głowach. Nawet na mnie nie spojrzał, ale wiedziałam, że nie należy naciskać na niego z jakiś niedojrzałych powodów. To nie było tak, że chciałam to zlekceważyć lub udawać, że nic się nie stało po tym jak wyjaśnił mi coś, z czym najwyraźniej trudno było mu się zmierzyć. Ogromną część mnie ogarnęło poczucie winy.



Oboje byliśmy tutaj przeze mnie, ponieważ to było coś, co ja chciałam zrobić. On zgodził się na to, żeby mnie uszczęśliwić, a ja nie pomyślałam ani razu o jego życiu. W przeciągu ostatnich paru tygodni wszystko kręciło się wokół mnie. Narzekałam na moich spiętych rodziców, jak bachor, osobie, która miała znacznie większe problemy niż ja.



I nawet, kiedy Justin ani razu nie wspomniał o swoim życiu i problemach, zadał sobie tyle trudu żeby załatwić ten cały domek dla nas i pomóc mi, a ja zniszczyłam kompletnie nastrój mówiąc, że nie byłam gotowa.



Nagle Justin wypuścił głębokie westchnięcie, odrywając mnie od moich myśli. Siedząc prosto, obrócił się i spuścił nogi z brzegu materaca. - Powinniśmy.. uh... chyba już iść" Powiedział niezręcznie, pochylając się nad łóżkiem, aby chwycić buty z drugiej strony. Robi się późno. - dodał zanim wstał sprawiając, że łóżko głośno  zaskrzypiało.



Również wstałam i w milczeniu szybko założyłam swoje buty. Ta noc rozpoczęła się z okropnym wahaniem,  przebiegła z dużą ilością napięcia seksualnego, poszła nawet dalej z większą intymnością, a zakończyła martwą ciszą.



Powinnam po prostu pozwolić mu rozpiąć moje spodnie. Pomyślałam sobie. To może uratowałoby mnie przed niezręczną, sytuacją całowania-na-dobranoc.



Chwytając pozostałości koszulki Allison, która składała się z rękawów i pleców, stanęłam niezgrabnie przy drzwiach, trzymając je przed sobą. Kończąc sznurowanie butów, Justin wstał i spojrzał na mnie, pozwalając rosnąć między nami nieznośnej ciszy.



- Przepraszam za, wiesz.. nie robienie nic wieczorem. - przeprosiłam cicho, ściskając koszulkę przed sobą w obu dłoniach. Justin uśmiechnął się i zachichotał sprawiając, że moje serce podskoczyło z radości. Byłam szczęśliwa wiedząc, że nie był w kompletnie złym nastroju po przypomnieniu mu nieszczęśliwych zdarzeń, które miały miejsce lata temu.



- Przepraszam, za twoją koszulkę. - odpowiedział wskazując na to co trzymałam w ręce. Spoglądajac na niego spod moich ciężkich powiek, wzruszyłam ramionami.



- Nie jest nawet moja. - przyznałam, udając spokojniejszą, niż powinnam być. Chociaż Allison jest ogólnie miłą osobą, miałam przeczucie, że nie będzie w najlepszym humorze, kiedy odkryje co stało się z jej koszulką. Mam na myśli, wyglądała jakby została rozszarpana przez niedźwiedzia.



Justin uniósł brwi w górę, patrząc na mnie z błyskiem sympatii. - Co zamierzasz więc zrobić? - zapytał.



Wzruszyłam ramionami. Naprawdę nie miałam pojęcia. Zgaduję, że nie było wiele wyjść z mojej sytuacji. Nie było tutaj żadnych krawców, sklepów odzieżowych, czy koszuli leżących wokół mnie.

- Nie jestem pewna. Myślę, że jedyną rzeczą jaką mogę zrobić to oddać ją w tym stanie. - odpowiedziałam.



Nagle Justin zmienił wyraz twarzy na lekko rozbawiony. To sprawiło, że mój żołądek zrobił fikołka. Po byciu w kiepskim nastroju, uśmiechnął się, co oznaczało jedynie jedną rzecz, że miał coś innego na myśli.



- Nie chodzi o to. - powiedział, sprawiając, ze odchyliłam głowę z ciekawością. Moje palce wierciły się niespokojnie, chcąc wiedzieć o czym mówił. - Jak wrócisz do swojej kabiny bez koszulki?



- Nie zamierzasz oddać mi swojej bluzy? - zapytałam z niedowierzaniem, patrząc mu w oczy. Justin wzruszył ramionami, idąc do przodu, aby przekręcić klamkę. Kopiąc drzwi, otworzyły się szeroko, a mój prawie nagi tors został odsłonięty ciemności lasu.



- Dlaczego powinienem? Nie posłuchałaś mnie w każdym razie! - odpowiedział wyglądając jakby cieszył się z tego, że był takim dupkiem.



Moje ręce nieświadomie zacisnęły się w pięści, zaczynając pocić się ze złości - Co?! Jesteś zły, bo nie uprawiałam z tobą seksu?” wykrzyknęłam podchodząc bliżej niego.



Z lekkim uśmieszkiem pokręcił głową - Ubrałaś stanik.- powiedział, podchodząc do drzwi i ciemności.Miał na myśli to co powiedział wczoraj.


- Wiesz. - Justin zaczął przerywając milczenie. - Powinnaś po prostu ściągnąć stanik.




Moje oczy rozszerzyły się z gniewu, a gardło paliło. Wiedziałam, że żartuje, ale robi to w najbardziej niedojrzały sposób. Nie miałam zamiaru iść do kabiny pełnej innych dziewczyn po prostu w biustonoszu i oboje cholernie dobrze to wiedzieliśmy.



- Zgoda. - powiedziałam przez boleśnie zaciśniętą szczękę. - Nie ubiorę jutro biustonosza.



Justin podszedł do mnie, wciąż mając na sobie ten głupi, arogancki uśmieszek.



- Nie martw się, mam coś jeszcze zaplanowane na jutro. Ale nie będzie ci potrzebny następnego dnia. - wyjaśnił. Nagle, unosząc brew i nogę, jakby grożąc, że cofnie się jeszcze dalej, zapytał: - Prawda?
Skinęłam rozpaczliwie głową, pocierając ramiona, aby wytworzyć ciepło. - Dobra, dobra! Po prostu daj mi teraz swoją bluzę! - zażądałam desperacko.




Kręcąc głową, pokiwał palcem z dezaprobatą. - Teraz Joanna. -  powiedział kpiąco. - Co masz zamiar robić?


Moja szczęka zacisnęła się, powodując niemal rozpaczliwy ból w moich dziąsłach. - Nie ubiorę jutro stanika. -  powiedziałam głosem przytłumionym przez moją zaciśniętą szczękę.



Uśmiechnął się unosząc brwi. - Co to było? - wciąż obrzydliwie i drwiąco.  W tym momencie miałam dosyć.



- Powiedziałam, że nie zamierzam ubrać stanika, teraz daj mi swoją pierdoloną bluzę Justin! - krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz i stając bezpośrednio przed nim.



Dobrze, dobrze. - powiedział rozbawiony unosząc ręce w geście obronnym. Ściągając bluzę wolniej niż się spodziewałam, potrząsnął głową i trzymał bluzę przed sobą z uśmiechem na twarzy.



Nareszcie. -  mruknęłam gorzko, wyrywając mu ją nieuprzejmie i zakładając przez głowę.



Poprawiając swoje włosy, schowałam koszulkę Allison do kieszeni. Spojrzałam na Justina, aby zobaczyć, że uśmiecha się promiennie. - Co? - prychnęłam, rzucając mu zimne spojrzenie.



Kręcąc głową, spojrzał na mnie z szerokim u śmiechem. - Nic, dobranoc Joanna. - powiedział cicho, pochylając się i składając na moich ustach ostatni, długi pocałunek.


~*~
na początku, chcę podziękować osobie, która przetłumaczyła dla was kawałek rozdziału,
naprawdę Ci dziękuję dziewczyno, 
fakt, były błędy ale wszystko poprawiłam (raczej)
wielki buziak dla ciebie!
plus, dziękuję pewnemu anonimowi, który napisał, że jestem jedną z jego ulubionych tłumaczek, gdy to przeczytałam, aż się uśmiechnęłam:)
KOCHAM CIĘ,
a teraz
MOŻECIE MNIE ZABIĆ
nawaliłam
SAMA MAM NA TO OCHOTĘ, WIĘC ŚMIAŁO!
kilka spraw:
  1. WSZYSTKIE PYTANIA TUTAJ 
  2. NOWA LISTA INFORMOWANYCH, PROSZĘ ZAPISYWAĆ SIĘ TUTAJ 
  3. ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ TAK JAK POPRZEDNIO, CZYLI: W ZALEŻNOŚCI OD ILOŚCI WASZYCH KOMENTARZY 
dzisiaj zajęłam się blogiem,  poprawiłam niektóre zakładki, ale zostało mi jeszcze uporządkowanie "polecane", więc w najbliższym czasie możecie tam zajrzeć:)