środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 15: "There you go, baby"

 BARDZO PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI PRZED ROZDZIAŁEM.

Cześć wszystkim. Tutaj pierwsza tłumaczka tego opowiadania. Widziałam, że długo nie mieliście nowego rozdziału i postanowiłam trochę pomóc dziewczynom. U mnie wiele się pozmieniało, od jakiegoś czasu mam nauczanie domowe i przez to dużo wolnego czasu, dlatego postanowiłam wrócić do tłumaczenia. Może jeszcze coś przetłumaczę na tego bloga, zobaczymy. Ale mam pytanie. Macie jakieś opowiadanie, które chcielibyście, żebym przetłumaczyła? Najlepiej z Justinem albo jednym z członków 1D. Fajnie by było, gdybyście dali jakieś propozycje w komentarzach!:) Ach, i szukam kogoś, kto mógłby mi zrobić szablon. Buziaki.
 Justins's POV

- Justin, no przestań! Tylko żartowałam! - Candice krzyknęła, stojąc za mną. Mruknąłem szybkie „zostaw mnie w spokoju”. Nie wiem czy nie usłyszała tego ze względu na głośniki, które znajdowały się przed nami, czy po prostu mnie zignorowała, ale nadal próbowała zwrócić na siebie moją uwagę.

Dotarłem do końca sceny, gotowy by z niej zeskoczyć, gdy zauważyłem znajomą postać. Dziewczyna stała koło jakiegoś blondyna. Zmrużyłem oczy, aby dostrzec kim ona jest i prawie spadłem z podestu, gdy zobaczyłem że, to Joanna. Miała owinięte ramiona wokół jakiegoś kolesia, który wyglądał na mój wiek. Za nimi tańczyła Ally, która była mierzona przez niego wzrokiem. Ale nie martwiłem się o Alison. Wariowałem wewnętrznie, bo Joanna, która była zdecydowanie najbardziej niewinną osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem, ocierała się o jakiegoś kolesia. I nawet nie przesadzam. Jej ciało było maksymalnie przyciśnięte do jego.

Nie ma mowy, że mu nie stanie.

Pokręciłem głową, próbując odpędzić od siebie myśli o penisie tego kolesia i skupiłem się na Joannie. Nie powinno mnie to nawet obchodzić. Nie powinno mieć na mnie żadnego wpływu, ani negatywnego, ani pozytywnego. Powinienem powiedzieć „cokolwiek” i pójść dalej, ale nie mogłem!

Nagle się uśmiechnęła, ale od razu zrzedła jej mina, gdy przeniosła wzrok na miejsce w którym stałem. Przestała tańczyć, zdobywając kilka dziwnych spojrzeń od innych, ale nawet tego nie zauważyła. Jej zielone oczy wpatrywały się we mnie, ukazując mi swój cały smutek.

Co mogłem jeszcze zrobić, prócz unikania jej?

Nadal się w nią wpatrywałem, kiedy Allison coś do niej powiedziała. Odwróciła się i odpowiedziała jej z uśmiechem, ale był tak bardzo fałszywy, że dziwię się, że jej przyjaciółka tego nie zauważyła. Czułem się specjalnie, mogąc odczytać tak dobrze jej uczucia.

Spojrzała na mnie jeszcze raz, a jej twarz była czerwona, mimo nałożonego makijażu. Zwłaszcza wokół oczu. O Boże. Nie mów mi, że będziesz płakać. Zanim zszedłem ze sceny, chcąc ją zapytać,, co się stało, poczułem jak ktoś pociąga mnie za brodę. Usta, które tak łatwo poznałem, zostały mocno przyciśnięte do moich. Odruchowo odepchnąłem ją od siebie.

- Co, do kurwy?! - warknąłem do Candice, która potknęła się i oblizała swoje wargi. Rozglądając się, jęknąłem głośno, widząc że nie ma Joanny w zasięgu mojego wzroku. - Joanna? - krzyknąłem. Brak odpowiedzi. Nie żebym się jakiejkolwiek spodziewał, ale nic nigdy nie wiadomo. - Widziałeś dziewczynę tej wysokości? Huh? Ciemne włosy, zielonkawe oczy? - pytałem każdego wokół mnie, wyciągając rękę nieco niżej, niż moje ramię. Niektórzy kręcili głowami, a inni nadal tańczyli i totalnie mnie ignorowali.

Zauważyłem Allison w tym samym miejscu, co ostatnio. Może ona wie! Szybko podbiegłem do niej i niecierpliwie postukałem w ramię.

Zmarszczyła brwi, gdy odwróciła się w moją stronę.

- Uch, Just...

- Widziałaś Joannę? - przerwałem jej, aby nie tracić czasu. Krzyżując ręce na piersiach, zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem.

- A kto pyta? - zapytała, unosząc brew.

Odrzucając moją głowę do tyłu, jęknąłem ze złością.

- Wy, kobiety, jesteście tak cholernie wścibskie! - stwierdziłem, wskazując na nią palcem. Wzruszając ramionami, zaczęła się odwracać. Myślała, że się poddam. - Dobra, to ja! Chcę wiedzieć gdzie jest. Możesz mi teraz powiedzieć? - poprosiłem nietolerancyjnie. - Muszę z nią porozmawiać, czemu wcześniej była smutna... Jeżeli masz nic przeciwko.

Nagle skrzywiła się, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Cały czas chodziło o ciebie – powiedziała słabo, patrząc na mnie i w tym samym spuszczając skrzyżowane ramiona. Mrużąc oczy i zaciskając usta w cienką linię, odepchnęła mnie mocno. - Jest w naszym domku, Dupku.

Mój umysł starał przetworzyć to, co do mnie powiedziała. Moje usta i oczy rozszerzyły się w szoku. Jak ona mnie nazwała? Zrobiłem coś, o czym nie wiem, do cholery?!

Pokręciłam głową, wiedząc, że później się dowiem o co jej chodziło. Ruszyłem, zwracając przy tym uwagę na moje otoczenie i pobiegłem w kierunku północnej części budynku, gdzie znajdowało się okno, którym wszedłem. Muzyka wciąż głośno grała, ludzie nadal palili, a opiekunowie nadal dobijali się do drzwi.

Gdy znajdowałam się z piętnaście metrów od „wyjścia”, zobaczyłem tych samych chłopaków z którymi witałem się wcześniej. Pomagali komuś wyjść przez okno. Oboje mieli uśmiechy na twarzach. Nic dziwnego, przecież pomagali dziewczynie. Wtedy skojarzyłem fakty... Obcisła biała koszulka i czarna spódnica. To Joanna!

- Joey! - krzyknąłem, biegnąc przed siebie. Ale to nie miało sensu. Była pochylona, jakby na czworaka chciała czołgać się przez okno. Jak tylko znalazłem się bliżej, zobaczyłem że jeden z tych kolesi, uderzył ją w tyłek, na co otworzyłem szeroko oczy. Jej spódnica przesunęła się do góry, przez co miałem dobry widok na jej dolne partie ciała.

O Boże. To stringi?

- Proszę bardzo, kochanie – zawołał, gdy dziewczyna znalazła się na ziemi i zachichotał w stronę blondyna, który stał koło niego. Zacisnąłem gniewnie pięści i uniosłem je w górę, maszerując w ich stronę.

- Hej! Zamknij pysk i nie dotykaj jej tak! - warknąłem, popychając go. Oboje wymienili spojrzenia i parsknęli.

- Co ci do tego, Bieber? - zapytał jeden z nich, patrząc na mnie.

Chciałem powiedzieć, że to nie jego interes, ale wiedziałem, że będzie to tylko stratą czasu. Przecież właśnie jej dotknął i niewłaściwie się do niej zwrócił. Jego odzywki nie były czymś, czym miałem się teraz zająć.

- Spierdalaj – rzuciłem, podnosząc się do góry. Beż żadnego wysiłku przeszedłem na drugą stronę okna. Powiedzmy, że miałem dużą wprawę w robieniu tego.

Gorzej wychodziło mi lądowanie.

I to znacznie gorzej, niż sobie wyobraziłem wcześniej.

- Cholera – mruknąłem, spadając rękoma na ziemię. Ostry kamień wbił mi się głęboko w dłoń. Syknąłem z bólu i szybko stanąłem na nogi, oceniając przy tym szkody. Zauważyłem jak zaczyna cieknąć krew.

Ale nawet o tym nie myślałem. Truchtem zacząłem biec w kierunku domku Joanny. Wreszcie ją zobaczyłem. Szła powoli, ocierając przy tym twarz. Cholera, wyglądała tak smutno.

Z jakiegoś dziwnego powodu, moje serce zaczęło szybciej walić, gdy się do niej zbliżałem. Byłem tak cholernie zdenerwowany, sam nie wiedząc dlaczego. Może to przez to, jak była ubrana. Kilka dni temu nie mogłem ujrzeć aż tyle jej ciała. Teraz widziałem wszystko, o czym wcześniej mogłem tylko myśleć. I wyglądała... Seksowanie.

Jesteś cholernym pedofilem... Jęknąłem w myślach.

Przełknąłem ślinę, powoli chwytając ją za nadgarstek dłonią, która nie była pokryta krwią.

- Joanna? - zapytałem cicho. Było już ciemno. Niebo było bezchmurne, ale czarne, a na nim znajdowały się miliony jasnych gwiazd.

Nie odwróciła się, ale wiedziałem, że dokładnie mnie usłyszała i wie, kim jestem. Spuściła głowę, pozwalając włosom zakryć jej twarz. Czułem się winny, chociaż nie wiedziałem dlaczego była tak smutna.

- Joanna, proszę. Powiedz coś do mnie. - Wyszeptałem, starając się do niej przybliżyć. Myśląc, że nadal będzie milczeć, położyłem rękę na jej ramieniu, nawijając przy tym na palce kosmyki jej włosów. Ale zamiast zachowywać spokój, odwróciła się w moim kierunku i uderzyła mnie w ramię.

- Nie dotykaj mnie! - prawie krzyknęła, patrząc na mnie. Zanim mogłem odpowiedzieć, obróciła się i pobiegła do domku.

- Co...? - rozchyliłem usta, patrząc przed siebie. - Nie odchodź, Joey! Musimy o tym porozmawiać! - krzyknąłem, ruszając w jej kierunku.

Odwracając się na pięcie, spojrzała na mnie.

- A co tu jest do rozmowy?! - krzyknęła, wyrzucając w powietrze ręce. - Nie wybaczę ci nawet za milion lat, więc równie dobrze, może po prostu o mnie zapomnieć!

Zrobiłem kroku do przodu, kręcąc głową.

- Joanna, przestań być tak dramatyczna. - Syknąłem, patrząc na nią z góry.

Podniosła głowę i spojrzała mi z niedowierzaniem w moje oczy. Jej szczęka była mocno zaciśnięta i chyba miała problemy z oddychaniem.

- Dramatyczna? - zapytała słabo, mrużąc powieki. - Myślisz, że jestem dramatyczna? Czy ty w ogóle masz pojęcie, jak bardzo mnie zraniłes? - zapytała, podnosząc z każdym słowem głos.

- Dobra! No to mi przykro! - zawołałem, trzymając ręce w geście obronnym.

Przewracając oczami, pokręciła głową.

- Przepraszam nie naprawi tego gówna, Justin! - odpowiedziała z poważnym wyrazem twarzy.

- O Boże! Nie bądź taka uparta! - krzyknąłem za nią, gdy zaczęła odchodzić. Moje oczy nieświadomie zjechały w dół jej ciała, zatrzymując się na dolnej partii jej pleców. Cholera. Była taka seksowna, gdy była zła. Frustrowała mnie w więcej, niż jeden sposób. Westchnąłem, poprawiając moje spodnie.

- Jakbyś się tym przejmował! - splunęła, ponownie odwracając się w moją stronę. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Jak mogła tak myśleć? Tak, ignorowałem ją, ale to, że powiedziała, że mnie nie obchodzi było po prostu śmieszne.

- Żartujesz?! - krzyknąłem, marszcząc brwi. - Nie masz pieprzonego pojęcia, jak bardzo mi na tobie zależy! Jeżeli jest tu ktoś, kto nie dba o innych, to ty! Gówno cię wszystko obchodzi!

Pokręciła głową, nie chcąc nawiązywać kontaktu wzrokowego.

- Och. Wiesz, że jestem zraniona. Przestań, Justin. Nie jestem taka jak ty. Ja naprawdę mam uczucia! - powiedziała, naciągając spódnicę.

Jęknąłem, zaciskając mocno pięści. Nie powiedziałem nic przez kilka sekund, a ona odwróciła wzrok. Muszę jej powiedzieć o Candice. Nieważne czy się przestraszy, czy nie. Musiałem oczyścić atmosferę. Wziąłem głęboki oddech.

- Robiłem to wszystko dla ciebie!

Wyśmiała mnie.

- Proszę cię. No co? Ktoś ci grozi, jeżeli będziesz się inaczej zachowywać? - zapytała sarkastycznie. Moje oczy rozszerzyły się z irytacją. Przeczesałem nerwowo moje włosy. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szału! Swoim sarkazmem, postawą i zgryźliwością. Nie chciała mnie nawet słuchać.

- Grozili tobie! - krzyknąłem. Była taka jak ja, uparta jak cholera. Ale przynajmniej starałem się, aby jakoś do niej dotrzeć.

- Jesteś taki żałosny – zaśmiała się ponuro, kręcąc głową. Odwracając się z powrotem do swojego domku, wymamrotała pod nosem kilka słów. - Jeśli ktoś faktycznie będzie chciał mnie skrzywdzić przez to, że mnie nie przeleciałeś.

Opadła mi szczęka, słysząc słowa wychodzące z jej ust. Nigdy wcześniej nie widziałem jej tak wściekłej. To jak się wyrażała było tak nieodpowiednie dla osoby tak niewinnej, jak ona.

- Co właśnie powiedziałaś?! - krzyknąłem, łapiąc ją za nadgarstek.

Stając na palcach, przybliżyła się do mojej twarzy.

- Powiedziałam. Jeśli ktoś faktycznie będzie chciał mnie skrzywdzić przez to. Że. Mnie. Nie. Przeleciałeś. - wykrzyczała i opadła na pięty, ciężko przy tym oddychając.

Patrzyłem na nią i starałem się przeanalizować to, co mi powiedziała. Przelecieć ją? Od kiedy miałem zamiar ją w pierwszej kolejności pieprzyć? Nie mogło jej chodzić o to, co powiedziałem Rose, prawda? Potrząsając głową, spojrzałem w górę, mrugając kilka razy.

- Przelecieć cię? - zapytałem. - O czym ty do cholery mówisz?!

- Nie udawaj głupiego, Justin – przewróciła oczami, starając się zatuszować swój gniew. Widziałem łzy w kącikach jej oczu, ale nie dawała im wypłynąć. Była zbyt dumna. - Candice powiedziała mi, że chciałeś mnie tylko wykorzystać... Nigdy mnie nawet nie lubiłeś... - powiedziała, patrząc na swoje stopy.

Milczałem, przypominając sobie ostatnie dni. To w sumie miało sens. Jej smutne spojrzenie za każdym razem, gdy złapała ze mną kontakt wzrokowy. To, że mnie nawet nie pytała dlaczego jej unikam. Dlaczego uciekła, gdy Candice mnie pocałowała...

Starałem się zachować gniew, jednak po chwili wybuchłem, jak wulkan.

- O mój Boże! Jesteś jeszcze głupsza, niż ja! - krzyknąłem, ciągnąc się za włosy.

Jej twarz i ramiona opadły nieco, a ja natychmiast zacząłem żałować tego, co powiedziałem. Szybko chciałem to odwołać.

- Nie, nie! Przepraszam. Przykro mi, nie miałem tego na myśli – kroczyłem za nią i objąłem ją ramionami, przyciągając blisko do siebie. Na szczęście mi się nie wyrywała. - Mam na myśli, po tym co ona ci zrobiła, dlaczego kiedykolwiek pomyślałaś o tym, że mówiła prawdę? - wzruszyła ramionami. - Joanna, nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. Wierz mi lub nie, ale mam do ciebie słabość. Nigdy nawet nie myślałem o tym, żeby cię skrzywdzić w jakikolwiek sposób.. Fizycznie lub emocjonalnie.

- Przykro mi... Ale to wydawało mi się takie sensowne. Mówiła, że założyłeś się z jakimiś kolesiami o to, że się ze mną prześpisz... I, no cóż. Nie byłam szczególnie zaskoczona, bo jesteś tak jakby...

- Świnią? - dokończyłem za nią, unosząc brwi.

Pokręciła głową i spojrzała na mnie.

- Miałam zamiar powiedzieć podrywaczem.

Wzruszyłem ramionami. Wszystko znaczyło to samo. Świnia, podrywacz, męska dziwka. Na koniec dnia, nieważne jak mnie nazywano, nadal miałem za sobą seks z wieloma kobietami. Wiedziałem, że była garstka ludzi, którzy mnie nienawidzą. Sex i dziewczyny to moje dwie ulubione rzeczy, a zmieszane ze sobą są oszałamiające. Więc dlaczego teraz czułem się tak dziwnie o tym myśląc?

- Wiem – westchnąłem, kładąc w geście odpoczynku, brodę na czubku jej włosów. Nie pachniały jak truskawki czy maliny lub inne owoce w tych banalnych historiach. Ale pachniały świeżo i czysto. Dzięki Bogu. - Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej to nie uprawiałem seksu... Od dwóch tygodni, czy coś w tym stylu.

Parsknęła, marszcząc nos i odwróciła lekko głowę, żeby na mnie spojrzeć.

- Dlaczego miało mnie to obchodzić? - zaśmiała się.

Kurwa, brzmiałem jak totalny świr, ale naprawdę myślałem, że ją to zainteresuje.

Oblizując usta, spuściłem wzrok, próbując coś wymyślić.

- Uch... Ty... Wiesz... Powiedziałem tak... Bo wiesz... - na jej twarzy pojawiło się totalne zdezorientowanie, gdy ja próbowałem wypowiedzieć choć jedno zdanie.

Lekko potrząsając głową jej wzrok powędrował w dół.

- Zachowujesz się dość dziwnie... - nagle przerwała, nadal patrząc w tym samym kierunku. - Justin! Co ci się stało w rękę?! - Zawołała delikatnie ją unosząc. Wzruszyłem nonszalancko ramionami. - Czy... Czy ja to zrobiłem?

Zaśmiałem się cicho, spoglądając na nią.

- Nie, nic nie zrobiłaś. Ja po prostu... Wywróciłem się, gdy wyskoczyłem przez okno.

I to dość żałośnie...

Przełykając ślinę, zmarszczyła brwi. Momentalnie zbladła.

- Joey, wszystko w porządku? - zapytałem, patrząc na nią z góry. Skinęła głową, przykładając dłoń do swojego czoła i zaczęła powoli oddychać. - Och! - krzyknąłem olśniony. - To prawda, boisz się krwi – powiedziałem, starając się uspokoić ją jedną ręką.

- Możemy wrócić do domku? Proszę? - wyszeptała, jakby miała zaraz zemdleć. Gwałtownie skinąłem głową.

- Oczywiście, oczywiście – powiedziałem, podnosząc ją trochę do góry, aby mogła owinąć ręce wokół moich ramion. Przez chwilę się sprzeciwiała, jednak po chwili dała spokój i zamknęła oczy, oddychając przy tym głęboko i pozwalając mi poprowadzić się do jej domku.



Joanna's POV

Minęło dziesięć minut odkąd leżałam w łóżku schowana pod kołdrą, z miską obok. Było strasznie cicho, a ja tylko modliłam się, żeby mój żołądek nie przyniósł mi wstydu.

Wyłączając światło w łazience, Justin podszedł do łóżka, wkładając swoją już czystą i obandażowaną rękę do kieszeni spodni.

Moje oczy powoli się zamykały, robiąc się coraz cięższe z minuty na minutę.

- Wszystko w porządku? - wyszeptał, siadając obok mnie. Łóżko ugięło  się pod jego ciężarem.
Przełykając ślinę, spojrzałam na jego dłoń, którą obwiązywały dwa bandaże. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że prawie zemdlałam przez to, że krwawił.

Jestem taką frajerką...

- Źle się czuję – przyznałam, mrugając lekko. - Chciałam opatrzyć ci ranę, a zamiast tego skończyło się na tym, że musiałeś mnie ciągnąc do łóżka, bo prawie na ciebie upadłam.

Mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. Zachichotał, patrząc na mnie.

- Nie martw się o to. - wyszeptał, nachylając się do przodu. - To dla mnie przyjemność zająć się tobą.

Delikatnie się uśmiechnęłam, patrząc na jego pociętą rękę, która spoczywała na jego udzie. Jego ręce nie były owłosione w przeciwieństwie do rąk innych chłopców, którzy uczęszczali do mojej szkoły. Były opalone, gładkie i... Czarne?

Mrużąc oczy, spojrzałam na jego nadgarstek, widząc nieco czarny, gruby pasek jakiejś taśmy owinięty wokół niego.

Moje oczy migotały z zaskoczeniem, a jego natychmiast zaczęły wpatrywać w moje.

- Nadal masz moją gumkę? - zapytałam cicho.

Rzucając swój wzrok w kierunku ręki, wzruszył jednym ramieniem.

- Och... No tak... Zapomniałem jej zdjąć – odetchnął z zakłopotaniem, chichocząc nerwowo.

- Naprawdę? - zapytałam z wyraźnym uśmiechem.

Spojrzał na mnie powoli się uspakajając.

- Uch – zawahał się na chwilę, patrząc w dół i śmiejąc się przy tym cicho. Potrząsnął głową. - Nie, po prostu jej nie ściągnąłem. - Przyznał się, wpatrując się we mnie. - Czy to jest... Dziwne dla ciebie? - zapytał, marszcząc ze zmartwieniem brwi.

- Nie, oczywiście, że nie... - powiedziałam miękkim głosem. - Myślę, że to bardzo miłe.

Skinął głową i uśmiechnął się. Nie wiedziałam, co myśleć o jego zachowaniu. Było bardzo dziwne. Nagle spojrzał w górę.

- A więc... Powinienem już iść. - powiedział, wstając. Widząc moją minę, odchrząknął. - Każdy zaraz będzie wracać...

Pokręciłam głową.

- Och, tak. Oczywiście. Do zobaczenia, Justin. - uśmiechnęłam się, chwytając koc. Szczerze mówiąc, nie chciałam żeby szedł. Chciałam, żeby został przy mnie i się mną opiekował. Chciałam trzymać go za rękę. Odzyskałam go i nie chciałam, żeby znowu zaczęło mi go brakować.

Stał przez chwilę, patrząc na okno. Jakby prowadził ze sobą wewnętrzną debatę. Przygryzając dolną wargę, westchnął cicho i ponownie spojrzał w moje oczy, których z niego nie spuszczałam.

- Cóż... Słodkich snów – powiedział Justin. Jego głos był trochę zachrypnięty, gdy pochylił się w stronę mojego łóżka. - Zdrowiej. - Wyszeptał kilka centymetrów od mojej twarzy. Próbowałam zachować spokój i nie dostać zawału serca, ale wiem, że wyczuł moje zdenerwowanie. Mój puls był taki szybki, że prawie cała się trzęsłam. Odgarnął włosy z mojej twarzy, pieszcząc przy tym lekko moją szczękę i pochylił się bliżej, całując mnie lekko w policzek, tak, że dotknęliśmy się kącikami ust.

Moje serce zamarło.

- Tobie też. - Wychrypiałam, widząc uśmiech na jego twarzy.

Justin tylko pocałował mnie w policzek, a ja czułam się jak w niebie.