niedziela, 22 grudnia 2013

12. "Why getting so defensive, Justin?"



Justin’s Point of View
                    Mój oddech był nierówny, kiedy deptałem po szlaku, rozglądając się za głową pełną platynowych blond włosów. Wzbudzałem strach w pierwszoroczniakach, którzy ostatnio widzieli Candice. Niemal natychmiast, miałem odpowiedź. Biuro. Wpadłem na pomysł dlaczego ona może tam być, ale szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Szybciej jej to powiem, szybciej uzyskam odpowiedź.
                    Wślizgując się przez otwarte drzwi uderzyłem w ścianę na co dwie osoby w zasięgu wzroku odskoczyły z zaskoczenia. Pielęgniarka Rose i… Megan? Obydwie odwróciły się do mnie i zamiast postaci potwora wyprostowałem plecy i spojrzałem na obie.  A dokładniej… na Megan. Jej oczy były spuchnięte, a makijaż roztarty po całej twarzy. Wyglądała jakby szlochała.
                    Odwracając się do mnie z obrzydzeniem, pociągnęła nosem i chwyciła plastikową torebkę, która leżała na ladzie.
                    - Dziękuje – wyszeptała tak, że ledwo mogłem to usłyszeć. Trzymała nos i założyła ramiona na siebie, kiedy wychodziła z budynku. Nawet gdy ujawniła swoją słabą stronę nadal czułem potrzebę, aby umieścić ją na froncie zła-suka.
                    Odkąd zakończyła sprawę ze Spencerem, nienawidzi każdego z nas. I mówiąc „nas” mam na myśli krąg moich przyjaciół i byłych przyjaciół. Podczas gdy ona i Spencer randkowali, ja odbyłem z nią kilka krótkich rozmów. Były bezsensowne i niewygodne. Mógłbym powiedzieć, że kręciła się wokół naszego tłumu, ale wahała się, aby rozmawiać z kimś innym oprócz jej chłopaka. A teraz wydawała się jeszcze bardziej daleka. Grała tak jakby już, jednak istniała i szczerze mówiąc nie sądzę, aby była przyjemna dla kogokolwiek. W tym mnie.
                    Drżenie na jej myśl było sprawą co-z-oczu-to-z-serca.
                    Rose obeszła ladę, otwierając małą szufladę, gdzie znajdowały się wszystkie pliki i leki.
                    Nie patrząc na mnie zapytała.
                    - Co mogę dla ciebie zrobić, Justin? – wsunęła cienki, biały rękaw uniformu spoglądając na swój czarno-złoty zegarek.  – Nie jesteś tutaj ze względu na godzinę.
                    - Uh, Candice? Widziałaś ją? – zapytałem drapiąc się lekko po szyi.
                    - Oh, ty po prostu za nią tęsknisz! – powiedziała pstrykając palcami.
                    Dobra, pieprzyć to. Co mam teraz zrobić?
                    Podszedłem bliżej lady.
                    - Powiedziała, gdzie idzie? – zapytałem grzecznie.
                    - Nie, ale przypuszczam, że  do jej domku. Jest coraz bliżej kolacji, więc zakładam, że się szykuje – odpowiedziała, posyłając mi mały uśmiech. Pielęgniarka Rose i ja mieliśmy dziwne relacje. Jednej minuty krzyczy na mnie, że robię coś bezbożnego, drugiej próbuje mi pomóc. Była dla mnie prawie jak babcia. Prawie.
                    Dziękując jej mknąłem z biura kierując się do prywatnego domku Candice. Jest położony w południowej części lasu, okrążając główny teren obozu. To bardzo stromy teren. Jej ojciec potrzebował dwóch klocy, aby wybudować to na płaskim terenie śmiertelnie wysoko. Jej domek był trochę niżej oczywiście. Z daleka wydawało się to tylko piętnaście metrów od biura, ale patrząc ze środka przez okno było to na stromym końcu głównych kampingów. Mój żołądek poturlał się z wysokości. Ludzie wydają się tam jak mrówki.
                    Nie mogę sobie nawet wyobrazić jak straszne by było zostać sam na sam w domku pana Wooda.
                    Nie byłem nawet pewien czy jej ojciec przebywa kiedykolwiek w domku, bo w każdym z czterech lat, kiedy zbliżał się do obozu widziałem go osobiście tylko raz.  Jeśli nie zostaje tam to musi go zachowywać dla siebie, bo żaden człowiek nigdy tam nie poczuł promieni słonecznych. Był właścicielem i jeszcze nikt nie widział go wiele razy. Kiedy zobaczyłem zdjęcie rodzinne w domku Candice przez chwile, ale zaciągnęła je do sypialni.
                    Był wysokim mężczyzną o ciemno brązowych włosach. Jego oczy stale miały kolor szary tak, że potrafiły przeszyć mnie do pewnego stopnia. Mógłbym powiedzieć, że był bardzo dominujący w jego relacjach z mamą Candice. Stał najprostszy obiema ramionami ściskając żonę i z wyrazem powagi na twarzy. W tym czasie włosy pani Wood były złoto blond (który był naturalnym kolorem włosów Candice), ale teraz podobno je przefarbowała. Mieli troje dzieci. Candice, jej siostra Joy i jej starszy brat Ralph. Słyszałem, że to prawdziwy kutas. Joy była całkiem przyzwoita kiedy ją raz spotkałem.
                    Ostatecznie dochodząc do kabiny, uderzyłem w drzwi pięć razy zanim się nieco cofnąłem.
                    - Proszę wejść! – wrzasnęła od zewnątrz. Szybko otwierając drzwi wszedłem do środka i zatrzaskując je za sobą. Candice siedziała na kanapie patrząc w przód na magazyn, a powtórka „Ekipy z New Jersey” leciała na jej płaskim ekranie. Zanim pozwoliłem jej dojść do faktu, że stoję w jej kabinie (pierwszy raz zwykła rzecz była uważane za ważną) pochyliłem się do stolika chwytając czarny, elegancki pilot i wyłączając telewizor.
                    - Co do cholery? Oglądałam to! – wykrzyknęła trzaskając jej magazynem o kanapę.
                    - Co masz znowu do Joanny? – zapytałem korzystając z chwili i spojrzałem na nią. Uśmiech na jej twarzy grał, kiedy odchyliła się do tyłu.
                    - Nic – powiedziała niewinnie, zupełnie swobodnie.
                    Bzdura.
                    Potrząsając głową zmrużyłem oczy.
                    - Oh, nie graj w to gówno, Candice! Mówiłem ci już, działając jak kretyn nie jesteś atrakcyjna! I uwierz mi kiedy ci to radzę możesz uzyskać wielką pomoc – krzyknąłem z zaokrągloną pięścią ku niej.
                    Miałem bolesne uczucie, że chce mnie zaatakować. Mógłbym tak doskonale wyobrazić sobie nią krzyczącą, wstającą i próbującą dobrać się do mojej twarzy, a nawet próbującą się w nią wepchać. Ale zamiast tego schowała kawałek włosów za ucho i pochyliła się do przodu. Chwytając paczkę papierosów Malboro wsunęła jeden i podpaliła koniec jej brokatową zapalniczką.
                    - Dlaczego się tak bronisz, Justin? Coś się dzieje między wami? – zapytała, wtykając papierosa między usta i podnosząc brwi. Moje ramiona były skrzyżowane na ramionach, a ja starałem się skoncentrować na uczuciu, które chwytało moje ramiona, aby uniknąć mocowania się.  Szukałem czegoś co mogło by mnie ochłodzić, próbowałem ustawić mój umysł na jakiś punkt, ale to obciążało mnie.
                    - Jesteśmy przyjaciółmi – stwierdziłem z silnym i pewnym głosem. Candice zadrwiła, przewracając oczami i kopała nogami o kanapę.
                    - Proszę. Justin Bieber nie zostaje przyjaciółmi z dziewczyną. Czy ty naprawdę myślisz, że jestem głupia?
                    Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć. Moja historia z dziewczynami nie miała najlepszej reputacji. Chodzi mi o to, że byłem postrzegany jako bóg przez innych facetów lub puszczalskie dziewczyny, ale większość inteligentnych ludzi nie lubiło mnie za to. Niektórzy uważali, że zostałem uznany za fajnego, ponieważ nie angażowałem się i niektórzy mówili, że próbowałem odzwierciedlić to jak czułem się w środku. Nadal nie ułożyłem z tego chociaż jednej układanki.
                    Oczy Candice patrzyły na mnie przez, co czułem się bardzo niewygodnie. Czułem się, tak jakby miała informacje, którymi mogła by mnie szantażować choć w rzeczywistości tak nie było. Więc dlaczego jestem taki niespokojny i zdenerwowany omawiając moje relacje z Joanną?
                    - Więc – zaczęła znowu wydychając jakiś dym z jej nosa. – Powiedz mi. Na czym ten związek polega?
                    - Po raz kolejny, Candice! Jesteśmy przyjaciółmi! – podniosłem głos, upewniając się, że był to dźwięk stanowczy.
                    - Ta? – zapytała, patrząc na mnie i unosząc głowę. Wiedząc, że pytanie było retoryczne zacisnąłem szczękę i złączyłem brwi zachowując milczenie. – Cóż, lepiej żeby tak zostało.
                    Chciałem nakrzyczeć na nią. Była tak cholernie frustrująca, że chciałem rozerwać moje ciało. Ale, nie było nawet mowy, aby pokazać jej, że do mnie doszła czy chociaż coś w ten sposób. Ja tylko stresowałem się coraz bardziej, a ona ukazywała, że jest od tego niezależna.
                    Zamykając oczy i biorąc głęboki oddech, upewniłem się aby rozprostować ręce przy czym kości dosłownie trzaskały.
                    - Dlaczego myślisz, że cokolwiek z tego to twój biznes? – spytałem spokojnie nadal z lekko przymkniętymi oczami. Otarłem je w czasie, kiedy zobaczyłem jej zwężony wzrok.
                    - Przepraszam? – zapytała, a jej postawa wyraźnie przyczyniła się do mocy tych słów.
                    - Dlaczego do cholery to robisz? Znalazłem kogoś kogo uważam za przyjaciela i uważasz, że to w porządku, aby paprać go w to? Jesteś zazdrosna czy co?
                    Z małym parsknięciem potrząsnęła głową.
                    - Nie pochlebiaj sobie. Tutaj nie chodzi o ciebie – splunęła, patrząc na mnie z głową lekko przechyloną do przodu.
                    Uniosłem brwi gapiąc się z niedowierzaniem.
                    - Oh, daj spokój, Candice! – zawołałem, wyrzucając ręce w powietrze. – Ależ tak! Nie potrafisz sobie poradzić z tym faktem, że cię nie chcę…
                    - Najwyraźniej za daleko posunąłeś swój tyłek, Justin. To nie chodzi o ciebie! Tu chodzi o nią. Moim pieprzonym celem z was obu jest ona – przerwała, wszystko to na nią wpływało jakby to wyćwiczyła. Byłem na skraju pęknięcia. Czułem, że mój gniew narasta, niemal zmuszając mnie do wychodzenie ostrych słów z mojego gardła. Upewniłem się, że oddycham przez nos i na zewnątrz przez usta. Robiło się to coraz trudniejsze.
                    - Tu chodzi o nią i o to gdzie ona stoi ze mną. I nie myśl, że jestem całkowicie przeciwna twojej relacji z nią. W rzeczywistości to sprawia, że rzeczy są dla mnie o wiele łatwiejsze.
                    - Jak to? – zapytałem choć jestem prawie pewny odpowiedzi. Ale lepiej dmuchać na zimne.
                    Zarzucając garść włosów na ramię zabłysnęła fałszywym uśmiechem.
                    - Dlaczego teraz miałabym ci pokazać moje intrygi na ciebie? Ponownie, bierzesz mnie za idiotkę? – spytała się pochylając do przodu i dotykając papierosa. Cząstki popiołu wpadły do kwadratowej, szklanej tacy w pobliżu krawędzi stołu. Podnosząc głowę do kontaktu wzrokowego ze mną, wzruszyła ramionami.
                    - W każdym razie nie powinno być to oczywiste? Czekaj! – fałszywo i dramatycznie westchnęła. – Nie mów mi, że nie wiesz!
                    Wywracając oczami zacisnąłem pięści po raz kolejny.
                    - Nie, wierz mi; mam całkiem dobry pomysł. I nie jestem najmniej zaskoczony.
                    Uśmiechając się, zachichotała trochę.
                    - Cóż, to ulga. Wiesz, że to będzie dość ironiczne usłyszeć, że brunetka jest teraz boleśnie zamieniona stereotypowymi cechami z blondynką – przygryzłem wnętrze policzka, upewniając się, że wiem co mówię. Wstała, patrzyła na mnie przez kilka sekund zanim zaczęła znowu mówić i iść do przodu. – Wiesz, Justin zważając, że „masz całkiem dobry pomysł” na to co mam na myśli o waszej relacji, jestem pewna, że możesz wyobrazić sobie również kilka sposobów na uniknięcie zranienia Joanny – sięgając do przodu chwyciła za rękaw mojej kurtki i pociągnęła go. – To znaczy jeśli naprawdę cię ona bardzo obchodzi.
                    - Po raz dziewięćdziesiąty nie jestem w niej zakochany czy jakieś inne gówno. Nasz związek jest na granicy znajomych i przyjaciół – powiedziałem, upewniając się, że mówię na jej niekorzyść, przytłaczając ją przynajmniej.
                    - Więc gdy ktoś przekręci jej lato nie będziesz miał nic przeciwko? – zapytała unosząc brwi. – A może gdyby inny facet… zabrał ją od ciebie?
                    Moja twarz opadła jak i wzrok. Faceci?Kto mówił coś o facetach? Myślę, że ona ma piętnaście lat i nie było by dla nas szans na pierwszym miejscu – nie żebym był jakoś bardzo zainteresowany – ale przyzwyczaiłem się do jej osoby uszczęśliwiającej mnie przez ostatnie dni.
                    - Oczywiście, że nie – odpowiedziałem z brakiem emocji na mojej twarzy. Nie mogłem niczego pokazać. To było jakby danie jej prawa do odsłaniania prawdziwych uczuć i niepokoi. – Co do facetów – dodałem do wyjaśnienia. – Nie chcę, żeby jej lato było przykre jak zaplanowałaś.
                    Pochylając się bliżej mojej twarzy patrzyła na moje usta.
                    - Więc, posłuchaj, Justin… Może mogłabym wymyślić jakieś porozumienie z tobą, jeśli naprawdę się martwisz – powiedziała cicho patrząc na mnie.
                    Stałem przez chwilę sztywno przed zerwaniem mojego ramienia z jej uścisku.
                    - Nie, dzięki – splunąłem sarkastycznie.
                    Zaśmiała się cicho szybko wydychając powietrze z jej nosa.
                    - Dobrze, mi to i tak naprawdę nie przeszkadza. To twój wybór, Justin – powiedziała, siadając ponownie i wdychając toksyny z jej papierosa. Po wydychaniu dymu w moim kierunku, zacisnęła usta. – Wiesz, dla twojej informacji to nie ciebie będę ranić. To będzie do niej. Zachowaj to w głowie.

                    - Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! – szepnąłem ostro do siebie, biegając niespokojnie rękami po moich włosach.  Usiadłem obok upadłego pnia drzewa w pobliżu jeziora i w czasie kolacji. Nie byłem głodny. Mój umysł wariował wyobrażając sobie różne scenariusze i straszne skutki pobytu przyjaciół z Joanną. W krótkie kilka tygodni sprawy zaczęły się rozpadać. I na co? Na piętnastoletnią dziewczynę!
                    Raz na jakiś czas, byłem niezaprzeczalnie zestresowany. Rzeczy stały się tak skomplikowane i trudne. Nienawidziłem części mnie, która przyznała, że byłem niezwykle szczęśliwy wokół Joanny. To mnie przeraziło, aby być uczciwym. Dlaczego? Bo to moja decyzja, aby to było jeszcze bardziej trudne. I to było ostatnia rzecz, której potrzebowałem.
                    Była tak miła i delikatna, wiedziałem, że w końcu zostanie wysłana do domu ciągle torturowana przez Candice i jej zwolenników (bardziej przez zwolennika: Madeline). Nie mogłem zapomnieć jak zakłopotana była, kiedy na śniadaniu napój był rozlany na całej jej. I to chyba była jedna z najmniejszych objaw dotyczących więcej potencjalnych wybryków i ataków, oczywiście.
                    I dlaczego to się stało? Ponieważ Candice jest kompletną suką, która postanowiła zranić kogoś innego dla rozrywki. I co gorsza jestem owinięty w tym całym bałaganie, który przejął całą energię mojego umysłu. Postanowiła, że odciągnięcie mnie od zdjęcia było idealnym wykrętem… i muszę przyznać uznanie dla niej i jej złych intryg, bo to było najlepsze co dotychczas zrobiła.
                    Moja stopa wielokrotnie kopała w brud zanim moje kolana spoczęły obok ud. Nie mogłem przestać obejmować twarzy i pocierać ją surowo, starając się obudzić trochę mój umysł.
                    - Okay, myśl, Justin – szepnąłem do siebie, składając moje ręce do modlącej  pozycji tak, że boki obu wskazujących palców dotykały moich warg. – Jeśli zacznę ją ignorować, to ona w końcu dostanie wskazówkę i zostawi cię w spokoju, więc Candice też zostawi w spokoju. Jeśli będziesz z nią rozmawiać Candice, natychmiast zrobi wszystko, co możliwe, aby zaatakować Joannę czyniąc jej coś strasznego  - przewróciłem oczami na oczywiste słowa wychodzące z moich ust. – Nie cholera, Justin! – biorąc całą twarz w moje, duże dłonie jęknąłem.
                    Czułem się całkowicie przygnębiony, kiedy doszło do bycia przyjaciółmi z Joanną. Nie było mowy, słowa, a nawet siły – nie, że będę od tego uciekać zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety – która, mogła by zmienić poglądy Candice. Nie była typem osoby z, którą można było usiąść, odbyć małą dyskusję, wyjaśniając swoje uczucia. Była samolubna, wysoko postawiona i nie było sposobu, aby do niej dotrzeć kiedy była o czymś przekonana.
                    Potem znowu, nie ofiarowała za wiele…Moje świadome wychowanie.
                    Ponownie wywracając oczami wiedziałem, że to nie-przejdzie. To znaczy jestem prawie pewny, że jedna z jej oferty obejmowałaby seks/lub nawet ekskluzywną relacje. I uwierzcie mi… nienawidzę jej tak bardzo, że nie było by szans na takie zdarzenie. Plus, kto powiedział, że nadal nie będzie zadzierać z Joanną, bo dostała to czego chciała (seksualnie mówiąc)?
                    Jest szansa, że ona nadal będzie kręciła wokół, nawet gdybym zdecydował się ją ignorować, a nie chciał bym się z nią przespać. Westchnąłem głęboko, chcąc wyjaśnić całą sytuację z Joanną. Ale mogę? Można sobie wyobrazić ją przestraszoną tym co może się zdarzyć i uciekającą ode mnie.
                    Nawet jeśli będę robić praktycznie to samo ignorując ją, to będę czuć się zupełnie inaczej. Kiedy ona odejdzie ode mnie, mogę sobie tylko wyobrazić jak poczuje się odrzucona i znielubię to co czuję. Kiedy ja odejdę od niej nie będę się musiał martwić o niepożądane uczucia. Wiem, że ona będzie smutna, na pewno, ale to też na pewno lepsze niż to co ja będę czuł. Mogła by czuć się najbardziej zdezorientowana i zaniepokojona. Ale jeśli role zaczęły się zamieniać czuję się zawstydzony, odrzucony… lista jest długa.
                    Patrząc w stronę jeziora widziałem jak woda siedzi nieruchomo w dziurze. Biorąc pod uwagę jak zimna pogoda była w Washington w przeciągu ostatnich kilku dni, nie będę nawet myśleć o skokach. Ale fantazjowanie o braniu kąpieli w upalny dzień było na dzisiaj marnym snem, który chciałbym przeżyć. Czasami jest gorąco w porze nocnej, ale biorąc pod uwagę prognozę pogody nie ma na to nadziei. Ale może później.
                    Wziąłem głęboki oddech i powoli wypuściłem powietrze, wstając z krzesła.                                         Nieznane uczucie nerwowości odzyskało swoją drogę do mojego ciała i umysłu, wysyłając je na inną wyprawę. Miałem dwie myśli na raz, wyobrażając sobie dobre i złe sytuację.
                    - Ugh, pieprzcie mnie – warknąłem gniewnie, a moje nogi wyskoczyły do góry.                     Ciśnienie było nie do zniesienia. Wiedziałem, że muszę podjąć decyzje do jutra. Muszę poświęcić całą noc na mój wyrok.
                    Tak czy inaczej, może nawet nie warto.

                    Joanna’s Point of View
                    To było dziwne, że faktycznie tyle czasu spędzałam z Justinem. Nie tylko widziałam go, kiedy szłam do biura pielęgniarki leczyć „wysypkę”, ale też mówił do mnie dużo. Mam narzekać? Oczywiście, że nie. Ledwo mogłam spać w nocy wiedząc, że będziemy… przyjaciółmi, tak myślę. Motyle jadły wnętrzności mojego żołądka, skacząc cały dzień. Byłam na kolanach dziękując bogu co noc, że właśnie teraz mam sumaka jadowitego.
Nie widziałam go od niedzieli, która natychmiastowo wprowadziła grymas na mojej twarzy. Nie był na śniadaniu, mieszaniu wieków… nawet na czyszczeniu wysypki (która już praktycznie była wyleczona). Ale miał rekord znikania z dnia na dzień, więc nie byłam zaniepokojona.
                    Środa przeszła szybko, co oznacza, że trzy dni minęły. W niedzielę oficjalnie byłam już na obozie Mary dokładnie trzy tygodnie. Ally nawet nie zbliżyła się do wyznania dlaczego jest na obozie, ale wiedziałam, że to na pewno nie był jej wybór więc zostawiłam to w spokoju. Megan nadal nie zdobyła się, aby mi powiedzieć, dlaczego rzekomo jej rodzice są wściekli. Czy ona ma rodziców z oczekiwaniami z nieba jak ja? Może tak. Już wcześniej wspominała, że była gimnastyczką przez cztery lata, więc uznałam, że może przez to jest zdenerwowana. Ale znowu wiedziałam, że to były jej pierwsze wakacje tutaj, więc nie miałam pojęcia.
                    Tyle małych szeptów niesłyszalnych dla moich uszu.
                    Minusem tego tygodnia było to, że w parze do mieszania wieków byłam z Bree. Ponieważ Justin był niedostępny z nieznanych przyczyn oznaczało to, że nie każdy może być połączony z odpowiednim wiekiem. Fantastycznie. To znaczy może ona jest miłą dziewczyną i  wszystko… i wiedziałam, że nie mam powodu, aby jej nie lubić… ale była zdecydowanie dosadna w porównaniu do osób, które poznałam. Mówiła tak nietaktownie i nieodpowiednio.
                    Na przykład jednego dnia, połowa obozowiczów została wprowadzona do dwóch łodzi. Wyścig był tak ustawiony, aby znaleźć sześć wielobarwnych flag, które były ustawione gdzieś w jeziorze. Po założeniu kamizelki, zjechałam zamkiem i kliknęłam przycisk zamknięcia. Słysząc jej śmiech, gorzko zapytałam co jest takie zabawne. „Jesteś oczywiście zbyt pulchna do tej. Spróbuj większą”. Zamrugałam powtarzając to. Zauważyłam jej zszokowany wyraz twarzy, jakby nie chciała tego powiedzieć czy coś. Ale proszę; to takie trudne ugryźć się w język?
                    To była część dnia, której bałam się najbardziej. Prawie chciałam udawać chorą, ale daj spokój, jeśli nie mogłam sobie poradzić z kobietą, która jest irytująco uczciwa, to jak mam się przygotować do sfery rzeczywistości. Nie mogłam zrezygnować z czegoś takiego.
                    - Dzięki, Rose – powiedziałam kończąc oczyszczać moje ramię i wychodząc z biura pielęgniarki. Właśnie skończyłam czyścić moją skórę ostatni raz… samotnie. Szłam na przód z głową skierowaną w przeciwnym kierunku, kiedy Rose pomachała, dodając trochę gorącej wody do zawartego olejku.
                    Zaczynając obracać się do tyłu, moje ciało zdarzyło się z cudzym, zmuszając mnie do upadku do tyłu.
                    - Uważaj jak cho – oh, hej Joanna…- spojrzałam w górę i spotkałam parę oczu, które obudziły wewnątrz mnie przestraszoną dziewczynkę. Candice.
Miała na sobie biały podkoszulek wyciągnięty na zewnątrz i prawie spadające czarne, skórzane szorty. Patrzyłam przez chwilę, ponieważ mój wzrok padł na jej obcasach bez palców na, których zapewne już się zatrzyma.
                    - Um, hej – pisnęłam, unikając kontaktu wzrokowego. Mówiąc, że byłam zdenerwowana, to było by mało. W tej chwili wszystko co mogłam zrobić, to modlić się, że nie stworzę plamy potu przez trzy warstwy odzieży, które miałam na sobie.
                    Podpierając się na ladzie postawiła na nim łokieć, podpierając głowę w górę.
                    - Więc, rozmawiałaś z Justinem ostatnio? – zapytała nagle, podnosząc trochę brwi.
                    Mój żołądek opadł. O, boże nie może być dobrze. Nie, zamknij się,  nie wyolbrzymiaj! Nieskutecznie hamując się, potrząsnęłam głową, spoglądając jej w oczy.
                    Uśmiech zadowolenia grał na jej twarzy, a oczy zaczęły się rozjaśniać. Westchnęła radośnie, kręcąc pasemka włosów przy twarzy.
                    - Więc – zaczęła, wzruszając ramionami – Myślę, że powinnaś mi podziękować za jedno.
                    Czekaj… co? Mój umysł nie mógł się uspokoić i zrozumieć, to co ona powiedziała. Wewnętrznie, powtarzałam to prawie rozszerzając oczy. Justin unika mnie? I to z powodu Candice? Byłam okłamana i czułam niewytłumaczalny głód odpowiedzi.
                    - C-co masz na myśli? – zapytałam, ignorując fakt, że właśnie jęczałam od pewnego czasu i złączyłam brwi.
                    Parskając wstała prosto dając mi spojrzenie mówiące: czy naprawdę jesteś taka głupia?
                    - Oh, daj spokój, Joanna! Czy naprawdę muszę to powiedzieć? – nadal utrzymywałam zdziwienie na twarzy, nie rozumiejąc o czym mówi. Coś mi umknęło? O ile mi wiadomo nie było niczego, co dało by powód, aby Justin mnie ignorował. O ile mi wiadomo, wciąż jesteśmy przyjaciółmi!
                    …prawda?
                    Przewracając oczami, pokręciła głową.
                    - Naprawdę myślisz, że Justin cię lubi, Joanna? – nagle zapytała. Zamarłam, wpatrując się w nią uważnie. Potrząsając uczucie deja vu, spojrzałam nieobecnie próbując natychmiast jej odpowiedzieć. Ale jak mogłam powstrzymać się od zastanawiania? Co miała na myśli? Czy ona naprawdę mnie nienawidzi? Moja głowa szalała, próbując znaleźć odpowiedź. – Justin nie lubi dziewczyn z podstawówki, nie mówiąc już o zostaniu przyjaciółmi z jedną! On nie jest kimś takim i naprawdę myślę, że byłabyś wstanie to rozpoznać.
                    Biorąc głęboki oddech, próbowałam zebrać myśli. On mnie nie lubi… Czyli po prostu udaje?
                    - Co ty mówisz? – zapytałam cicho, nie chcąc wydawać się niespokojna, aby uzyskać odpowiedź, ale w środku umierałam.
                    Z ręka na biodrze, patrzyła na mnie ze zmrużonymi oczami. Nie mogłam nie zauważyć, że miała ciągle uśmiech na twarzy! Jakby wszystko było idealnie! Może dla niej, ale w tym momencie czułam się niepewna do wszystkiego! I czułam się jakbym nie wiedziała co się dzieje, byłam przytłoczona i przerażona.
                    W końcu otworzyła usta i oblizała wargi.
                    - Po pierwsze Justin nigdy cię nie lubił. Jego przyjaciele i on wymyślili plan jak może się z tobą szybko przespać.
                    Moja twarz powoli opadła, razem z żołądkiem. To było jakby się wszystko w tej chwili załamało, a ja stałam w kompletnym szoku. Moje usta były rozchylone, a ja nawet nie byłam pewna gdzie patrzyłam. Jedyne co mogłam usłyszeć, zobaczyć i poczuć to moje myśli.                     Całkowicie się w nich zatraciłam, czując się coraz bardziej niepewnie.
                    Nie mogłam wybrać jednej emocji, która mogła by opisać jak czuję się w tym momencie. To była naprawdę niedopisania mieszanka emocji, która opanowała moją osobę. Czułam się jakbym chciała ucieknąć i wskoczyć do łóżka, ale co dobrego by to zrobiło? To na pewno podniesie moją skale żałosności. Inna część mnie chciała krzyczeć na nią, twierdząc, że kłamie.  Ale… kłamie? Nie byłam na tyle głupia, aby jej całkowicie ufać, biorąc pod uwagę fakt, że okazywała do mnie nienawiść wcześniej, ale… coś o Justinie wykorzystującym mnie do seksu zszokowało mnie.
                    Nie tylko Megan ostrzegała mnie przed nim, że jest znany jako „gracz”, ale nawet Rose, członek personelu na litość boską wiedziała o jego zabawach z wieloma dziewczynami! Moje serce waliło histerycznie w piersi, a ja mogłam poczuć jak moim płucom brakuje powietrza. To było jakbym miała zatkane gardło.
                    Mój nastrój spadł drastycznie w ciągu kilku sekund, przez coś co nie może być prawdą.
                    Przełykając ślinę, zamrugała, odmawiając budowania się łez w moich oczach. Z pewnym głosem, spojrzałam na jej pustą twarz.
                    - Dlaczego mam w to uwierzyć? – zapytałam.
                    - Czy to naprawdę ma znaczenie, czy mi wierzysz, czy nie? – zapytała niezwykle spokojnym głosem. – Myślę, że jesteś mądrą dziewczyną, zrozumiesz to sama – powiedziała, podchodząc krok do przodu i patrząc na mnie. Górowała nade mną o 5 lub 6 centymetrów, dzięki jej obcasom. Patrząc na nią, a następnie na każde jej słowo, słuchałam uważnie. – Justin Bieber chłopak, który może mieć każdą dziewczynę – nie wspominając o kilku chłopakach – miał by uganiać się za piętnastoletnią dziewczyną? I nie zwykłą dziewczyną, Joanną Grey, która jest córką kapłana i jest bezwątpienia najtrudniejszą dziewczyną do zgryzienia tutaj? Wyobraź sobie jaki był by dumny po tym! Wystarczyć pomyśleć, Joanna! Justin Bieber: chłopak, który przekonał większość lodowatych, niedoświadczonych i nieśmiałych dziewic popełniając największy grzech dla nich wszystkich, zabierając im dziewictwo w ciągu kilku miesięcy! To znaczy jeśli jesteś facetem, to nie można nie być pod wrażeniem?
                    Patrzyłam na nią, odpowiadająco. Mentalnie próbowałam uspokoić siebie, powtarzając spokojne słowa, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. To miało by sens, gdyby mnie nie wystraszyła. Od czasu gdy „przypadkowo” wylał na mnie piwo, dokuczał mi swoim dotykiem, próbując zwrócić moją uwagę i być o krok bliżej do przespania się ze mną.
Zaufaj mi; nie chciałam wierzyć Candice. Miałam wrażenie, że nie mówiła prawdy, ale… proszę cię! Wszystko się po prostu zsumowało, niestety. Nawet Josh mnie ostrzegł! Nic dziwnego, że Justin „nie lubił go”! Josh prawdopodobnie wiedział o planie Justina od początku! Dowiedziałam się o jego reputacji, ale nie obchodziło mnie to i szłam w jego stronę z powodu wyglądu. Byłam ostrzeżona, by trzymać się z dala od niego przez więcej niż jedną osobę, a jednak nie! A jednak nie!
                    Potrząsając głową, zaczęłam wracać nie chcąc nic więcej słyszeć.
                    - Witaj, Joanna. Pomyśl o tym, co starsza siostra dla ciebie robi! – powiedziała, kiedy dochodziłam do drzwi. W pośpiechu otworzyłam drzwi, doszłam do mojej kabiny, starając się nie pokazać emocji.
                    Ale kogo ja oszukuję? Zostałam rozegrana przez osiemnastoletniego chłopaka i nie wiedziałam o tym, aż do teraz.
                    Gniew, zmieszanie, porażka, zdrada, smutek tworzą razem coś w rodzaju super-emocji zmniejszając moje łzy. Czuję się jak głupia. Nie tylko dlatego, że byłam członkiem jakiejś gry tylko, dlatego, że płaczę przez jakiegoś chłopca. Kogoś, kogo nawet nie obchodziłam! Czułam się śmiesznie i jak bym była przewrażliwiona.
                    To nie było nawet na romantycznym poziomie relacji w tej chwili. Chociaż nienawidziłam tego, że po pierwsze nigdy nawet nie flirtowaliśmy, ale byłam bardziej zdenerwowana faktem, że ktoś kogo uważałam za dobrego przyjaciela, nawet mnie nie lubił. Wszystko było od początku ustawione i tylko ktoś tak naiwny i nieświadomy jak ja mógłby tego nie zauważyć. 

Eh, Candice. :c 
Mówiąc ogólnie nie mogłam patrzeć już na wygląd bloga, tak mi się znudził, więc pozmieniałam trochę, ale nadal nie podoba mi się tutaj i znowu coś tutaj pozmieniam jak znajdę chwilkę. 
Nie wiem czy dodam coś jeszcze do świąt, więc życzę Wam wesołych świąt i masę prezentów pod choinką. :* 
Do napisania! 

23 komentarze:

  1. kocham to <3
    śliczny szablon *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh biedna Joanna :( jestem ciekawa co zrobi Justin jak sie dowie o tym. I, co najwazniejsze, jak potraktuje go Joanna, gdy sie spotkają.

    ( www.collision-fanfiction.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  3. ie mogę się doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział!!!
    Kurczę, za każdym razem czytam to z zapartym tchem... To opowiadanie najbardziej trzyma mnie w napięciu i za każdym razem kiedy widzę następny rozdział chce mi się skakać xD
    Już nie moę się doczekać zmiany Joanny...
    Dziękuję, że to dla nas tłumaczysz. Jesteś kochana ;-*
    I wesołych świąt !!!
    Ps. Cudowny szablon ;-*
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Joanna :c
    Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham <3 Nie mogę się doczekać nowego rozdziału : ) Szkoda ze pojawiają się tak rzadko no ale cóż.... I dla cb Wesołych Świat szczęśliwego nowego roku i spełnienia wszystkich marzeń <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutno mi z powodu Joanny. Nie moge się doczekać jej zmiany! Co do tłumaczenia robisz to wsapaniale! Wesołych świąt i niesamowitego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda mi Joanny... Candice powinna przestać się wtrącać, bo wszystko psuje, ugh...
    Czekam na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Eh nie lubię tej całej Candie ;-; Irytuje mnie swoim zachowaniem..

    OdpowiedzUsuń
  10. ojej świetny rozdział tylko szkoda mi Joanny plus ta cała suka Candice pfuuu... Justin ruszaj dupę i zrób coś!
    doo następnego skarbie i MARRY CHRISTMAS! xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Justin, zrob coś... Candice mnie irytuje. Bardzo. :))) To się musi rozwiązać. Świetny rozdział, nie moge sie doczekać nn. Wesołych <3 PS. Zmieniłam nazwę z @69_danger na @myluvx_xbiebs ;33

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham to ff,chce już kolejny rozdział no sfhjkag+świetnie tłumaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  13. no Candice... nie lubię jej :/

    OdpowiedzUsuń
  14. Boż czytałam to opowiadanie wcześniej ale później je zgubiłam i o boże ono jest genialne już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże! KOCHAM TO DAWAJ SZYBKO ROZDZIAŁ 13!!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. omg kocham to fsjskaj naprawdę świetnie tłumaczysz kiedy 13?

    OdpowiedzUsuń
  17. Niedawno znalazłam to opowiadanie i ..... jwfnkjegn ktrnhfjsncf
    Jeju *o* Jest świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję, zostałaś nominowana do Liebster Award :* Więcej informacji u mnie :*
    http://anotherworldaw.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń