wtorek, 30 kwietnia 2013

4. "But bud-light doesn't come in many diffrent colors"



            Stałam pod prysznicem, pozwalając gorącej wodzie spływać po moich plecach. Miałam na nich kilka zadrapań, które zrobiłam sobie, kiedy omal nie straciłam życia, gdy spadłam ze wzgórza, pełnego kamieni, podczas wędrówki.

Mówiłam, że jestem niezdarna.

Przez to nie spałam za dużo w nocy, przerzucałam się ciągle z boku na bok, myśląc o liście. Kiedy każdy zbierała wodę, usiadłam na pniu drzewa, na którym nadal znajdowało się kilka gałęzi. Pomyślałam, że będę mogła odpocząć przez kilka minut. Niestety kłoda nie wytrzymała mojej wagi i ujawniła, że znajdowała się na cholernej górce.

Nie martwcie się, może to było pięć metrów dół.

Och, i zgadnijcie kto spotkał się z cudownym krzakiem róży, który znajdował się na końcu drogi? Krew sączyła się z mojego zranionego ciała, jeżeli nie wierzysz, zrób jej test DNA. Zobaczysz, że idealnie pasuje do mojego. 

Chociaż wyglądało na to, że bawiło to innych ludzi.

Zadzwonił dzwonek, sygnalizujący czas na prysznic. Gdy weszłam na matę, znajdującą się pod natryskiem, zmarszczyłam brwi, czując zimną wodę. Mieliśmy dziesięć minut na umycie się, niezależnie od tego, czy wyrobimy się czy nie. Miałam pięć minut więcej na wzięcie prysznicu, niż w domu. Skorzystałam z dodatkowego czasu pod natryskiem i okazało się, że podobało mi się stanie pod nim. I wiedziałam, że jakby mata nie była zimna, położyłabym się na niej.

Może po prostu czułam się tak z powodu zmęczenia i energii, której nie miałam w sobie.

Przerwa przyszła szybko, a ja byłam bardziej podekscytowana, niż kiedykolwiek. Zrobiłam wszystko, co mogłam ze zadrapaniami i siniakami na plecach. Udało mi się wziąć w garść i zebrać w sobie, a kiedy zaczęła się przerwa, miałam ochotę paść na ziemię i zacząć ją całować.

Było gorąco na zewnątrz, oczywiście, słony pot palił moje rany. Każdy miał jechać nad ogromne jezioro, które znajdowało się na południu obozu. Szłam z Ally, która miała na sobie dosyć skąpe bikini. Naprawdę chciałam popływać, ale pomyślałam, że będzie najlepiej, jeżeli tego nie zrobię. Po pierwsze: nie mam zbyt płaskiego brzucha, po drugie: woda nie wygląda na najczystszą, więc kto wie, jak to wpłynie na moje plecy, po trzecie: miałam strój kąpielowy, ale nie założyłabym go na siebie. Był to stary strój mojej mamy, który już na nią nie pasował. Był jednoczęściowy. Z mojej bardzo ograniczonej garderoby, byłoby to ostatnie ubranie, które chwyciłabym, uciekając z palącego się domu.

- Jestem tak podekscytowana! – powiedziała Ally, niewiele przyśpieszyłam, żeby dorównać jej kroku i uśmiechnęłam się lekko do niej. Rozszerzyły mi się, widząc, że jej piersi prawie wypadały ze stanika.

- Ally! – zawołałam i stanęłam przed nią, poprawiając jej górę od stroju. Zachichotała, pozwalając lekkiemu rumieńcowi oblać jej twarz.

- Ups!

Przewróciłam oczami, kontynuując schodzenie z góry i skrzywiłam się, przypominając sobie o moim wypadku.

- Nie jesteś zabawna! – jęknęła Ally, wbijając delikatnie palec w moje ramię. – Dlaczego idziesz w tym?

Spojrzałam w dół na moje dżinsy i biały t-shirt. Dżinsy: moje. Możecie mówić, że są szerokie i paskudnie poszerzone na końcach nogawek. T-shirt: Ally. Pożyczyła mi go. Był na mnie lekko przyciasny, mimo to, powiedziała mi, że wyglądam całkiem dobrze, jak na mnie, przez co chodziłam z daleko wysuniętą piersią.

Niemal widziałam moich rodziców, krzywiących się z dezaprobaty.

Nagle, Ally zaczęła biegnąć. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć jezioro. Ludzie skakali do niego z wysokich skał, kołysali się na dużych linach, zawieszonych na gałęziach drzew, ale większość z nich po prostu była w wodzie.

Myślę, że dobrze wybrałam, postanawiając się nie kąpać.

- Chodź Joey! – krzyknęła Ally, skacząc w wodzie. Prawie każdy facet się na nią patrzył.

Uśmiechnęłam się, machając jej.

- Nie, wszystko okej. Zostanę tu.

Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.

- Jak chcesz! – powiedziała, zanim starszy chłopak, chwycił ją od tyłu, przyciągając ją do siebie. Był jednym z tych facetów, którzy wpatrywali się w jej dekolt na początku tygodnia.

Peeeeeeeeedofil. Zaśpiewałam w mojej głowie.

Bawiłam się diamentami, znajdującymi się na moim krzyżyku, który wisiał w okolicach moich piersi. Dostałam go na Boże narodzenie, ubiegłego roku, od mojego ukochanego wujka Toma i mimo, że byłam mu niesamowicie wdzięczna, coś sprawiało, że chciałam sobie wyrwać włosy. Uważam, że to irytujące, jak moja rodzina nieustannie mi przypomina, abym pozostała wierna swojej religii. Uch, ale ironia, córkę kapłana zaczyna irytować jej religia. Tak, to prawda, kapłana.

Spojrzałam znad mojego naszyjnika, wciąż widząc dzieciaki w wodzie. Rozglądając się, zauważyłam, że w pobliżu nie było ani jednego opiekuna. Hmm, to miało sens. Przygryzłam wargę, zastanawiając się, jak to jest. Hej, nie obwiniaj mnie. Jestem piętnastoletnią dziewczynę, która ma małe doświadczenie, och, przepraszam, która nie ma doświadczenia. Szczerze powiedziawszy, chciałabym z kimś… Nie, nie. Nie mogę wykazać nieposłuszeństwa wobec zasad wyznaczonych przez moich rodziców (co wydawało się być niepotrzebne z kilku powodów) ale uch, nie wiem, byłam po prostu ciekawa. Byłam zainteresowana udziałem w edukacji seksualnej podczas pierwszego roku college’u. Każdy za pozwoleniem rodziców, mógł brać w nich udział. Co było śmieszne, biorąc pod uwagę fakt, że większość ludzi straciło dziewictwo w liceum. Ale gdy poszłam do domu, wręczając rodzicom świstek do podpisania, abym mogła brać w nich udział, patrzyłam z rozczarowaniem, jak umieszczają go w niszczarce.

- Jak oni śmią namawiać do tego moje dziecko? – krzyczała moja mama, pokazując papier mojemu tacie. – Jim, nie chcę żeby ona o tym wiedziała! – mój tata przeczytał arkusz, a gniew rósł z każdym słowem.

Moi rodzice wyraźnie tego nie rozumieli. Dzieciaki o tym gadały. W dużych grupach też. Gdybym nie mogła nauczać się tego w klasie, nauczyłabym się od moich rówieśników.

Siedziałam w klasie, powtarzając problem matematyczny w kółko w mojej głowie. Byłam w zaawansowanej grupie z matematyki, co oznaczało, że byłam zmuszona do nauki materiału ze starszymi dzieciakami. Rozglądając się wokół, zauważyłam, że nikt nie wykonuje swojej pracy, tylko ja. Nie zdziwiło mnie to.

-… przeleciałeś ją? – ktoś szepnął za mną. Moje serce z niewiadomego powodu przyśpieszyło. Siedziałam w środkowym rzędzie z samego tyłu, gdzie grupa chłopaków, przytulała się do siebie, szepcząc między sobą. Chciałam się ruszyć, ale wtedy zauważyliby, że czułam się niekomfortowo. I ja siedziałam na moim miejscu, więc tymi, co powinni stąd pójść, byli oni.

- Więcej niż jeden raz! Maria jest taka kurwa dobra, przysięgam, koleś. – Maria była dziewczyną ze starszej klasy, która była znana z zadawania się z wieloma chłopakami. Raz z nią rozmawiałam, kiedy przypadkowo wpadłyśmy na siebie w kawiarni. Była zaskakująco miła, ale wiedziałam, ze muszę ją omijać szerokim łukiem. Jeśli moi rodzice dowiedzieliby się, że obcuję z dziewczyną, która nie była dziewicą, zostałabym pochowana w krótkim czasie. – A jak ona połyka! – zawołał. Zmarszczyłam brwi. Byłam zdezorientowana.

Połyka co?

Grupa chłopaków zachichotała i przybiła piątki chłopakowi, który opowiadał. Byłam zdziwiona po opuszczeniu klasy tamtego dnia. Nie zamierzałam ich o to oczywiście zapytać. Skończyło się to tak, że udałam się do mojej najlepszej przyjaciółki – Sophie, która powiedziała mi, o co chodzi. Dowiedziała się o tym bardzo dawno temu od swojej starszej siostry. Brzmiało to obrzydliwie, ale wydawało się, że wiele facetów przez to docenia i chwali Marię.

- Ups, przepraszam. – Ktoś powiedział, wpadając na mnie. Chłodny płyn zetknął się z moimi plecami i nagle poczułam, jak okropnie pieką mnie rany.

Zerwałam się na równe nogi, próbując odkleić koszulkę od moich pleców.

- Och, za… - I nagle zatrzymałam się, widząc, kto to był.

Justin.

- Cholera, wszystko w porządku? – zapytał. Spojrzałam na jego ręce, widząc, że trzymał w nich plastikowy kubek po piwie. Przytaknęłam, biorąc głęboki oddech. Wygląda na to, że ze zadrapaniami i siniakami jest gorzej, niż myślałam.

Mimo to uśmiechnęłam się i skinęłam głową.

- Czuję się dobrze. – Powiedziałam, starając się nie zaskomlić bólu. Nie wiedziałam, że alkohol w zetknięciu z moimi ranami może wywołać taką reakcję.

- Jesteś pewna? – zapytał, przykładając swoją rękę do mojego ramienia i obracając mnie dookoła mojej osi. Mój żołądek podskoczył do góry, chociaż jego dotyk był mały. Słyszałam, jak zaklną pod nosem, widząc moje plecy.

- Wszystko okej. – Powiedziałam, próbując go uspokoić. – Nie przejmuj się, to tylko koszulka.

Zaśmiał się gorzko.

- Tak, koszulka zabarwiona krwią. – Odwróciłam się twarzą do niego.

- Co?! – prawie krzyknęłam. Jeżeli istniała jakaś rzecz, którą bardziej nienawidziłam, niż religię, była to krew. Mogłam zemdleć, widząc krew na filmach i wiedząc, że jest ona sztuczna, ale prawdziwa krew? Włosy zjeżyły mi się na szyi. Raz, gdy byłam w trzeciej klasie, jakiś dzieciak wywrócił się. Miał całe kolana w krwi. Do tej pory to pamiętam. Wygląd, zapach, a nawet metaliczny smak w moich ustach. – Na pewno? – zapytałam w panice.

- Jeżeli ten napój  jest potajemnie czerwony to nie krwawisz. Ale napoje nie są w wielu odcieniach czerwieni. – Rozszerzyłam oczy. Czułam, jak ciepła krew spływa po moich plecach. To było tak obrzydliwe i wtedy przypomniało mi się, że to koszulka Ally. – Chodź, zaprowadzę cię do pielęgniarki.

Justin rzucił resztkę piwa, gdzieś w krzaki, nie pozwalając napojowi rozlać się na drodze. Owinął swoją wielką dłoń, wokół mojego nadgarstka, przez co stanęłam w osłupieniu.

Zawsze chciałam być jedną z tych ludzi z filmów, którzy obronią się, gdy są w niebezpieczeństwie. Wiesz? Ci, którzy walcząc aż do śmierci, gdy ktoś ich zaatakuje albo tym, któremu, któremu wstrząśniętemu i przerażonemu, udaje się uciec. Ale byłam Joanną Grey i nie znajdowałam się w żadnym filmie. Byłam chudą osobą, którą bez problemu można zaatakować, zgwałcić i zabić.

Nie stój tak, idiotko! Moja twarz poruszała się perfekcyjne, ale nogi nadal stały w tym samym miejscu.

Justin spojrzał na mnie, kiedy chciałam się ruszyć.

- Chodź, to tylko pielęgniarka. – Uśmiechnął się lekko.

To nie tylko pielęgniarka. Jestem onieśmielona. To ty.

Pociągnął mnie, zmuszając moje nogi, aby się poruszyły. Nie mogłam sobie niczego przypomnieć. I nie wiedziałam, czy powiedział coś jeszcze do mnie, a nawet nie wiedziałam w jakim tempie szliśmy. Byłam oszołomiona. W pewnym momencie zauważyłam, że stoję przed pielęgniarką.

- Co się stało? – zapytała, patrząc na moją zabarwioną koszulkę. Spojrzałam na Justina, który miał całkowicie spokojny wyraz twarzy. On i ja wiedzieliśmy, że to przez alkohol, ale nie wolno był nam tego powiedzieć. Znaczy, byłam zmartwiona, że niechcący oskarżę go o picie alkoholu. Wydawało się, że on wszystko zaplanował.

- Jakiś dzieciak wylał na nią napój gazowany. – Powiedział, przewracając oczami. Pielęgniarka się zaciągnęła się powietrzem, podchodząc bliżej i instynktownie się cofnęła.

- Czy to piwo? – zapytała. Justin zmarszczył brwi, jakby był zdezorientowany.

- Cholerny Josh. – Mruknął, potrząsając głową.

Josh?

- Kto? – zapytała, wyglądając na zainteresowaną.

Justin podszedł bliżej, spoglądając na mnie. Zbliżył się do jej ucha, jakby chciał jej coś powiedzieć w tajemnicy.

- Nie słyszałaś tego ode mnie, ale Jose McCormick. Ostrzegałem go, że wpadnie w kłopoty, ale… - wzruszył ramionami, wkładając ręce do kieszeni – on nie słucha.

Skinęła głową, wyraźnie próbując zapamiętać imię i nazwisko.

- Cóż, zaraz wracam, idę po nową koszulkę i bandaż. Wy dwoje, zostańcie tu. – Powiedziała podejrzliwie, unosząc brew i wyszła.

Kiedy znalazła się na zewnątrz, oboje na siebie spojrzeliśmy.

- Jose McCormick? – zapytałam. – Brązowe włosy i głęboki głos?

Przytaknął, odchylając się do tyłu na krześle.

- Nigdy za sobą nie przepadaliśmy.

Skinęłam głową, nie chcąc naciskać. To było oczywiste, że to nie moja sprawa, chociaż byłam strasznie ciekawa.

- Więc, dlaczego nie pływałaś? – zapytał, przez co skierowałam swój wzrok na podłogę. Nie chciałam mieć z ni kontaktu wzrokowego. Wzruszyłam ramionami, patrząc na zmarszczki na moich dłoniach.

- Mogłabym ci zadać to samo pytanie. – Odpowiedziałam, z uśmiechem na twarzy. Niby to nie było nic szczególnego, ale poczułam podekscytowanie. Niby to nie było sexy, ani zbyt pewne siebie, ale ja rzeczywiście powiedziałam coś do niego, jakby mnie nie onieśmielał.

Zaśmiał się, wzruszając ramionami.

- Nie mam żadnych kąpielówek.

Mamy tak wiele wspólnego!

Otrzepałam się z mojego dziewczęcego momentu podniecenia i skinęłam głową.

- Tak samo, jak ja. – Powiedziałam, a on posłał mi dziwne spojrzenie. – To znaczy mam kostium kąpielowy, ale nie mam bikini, a nie mogę pływać w bieliźnie, jak robią to chłopacy… Ja… - zamknęłam się, zanim zrobiłam z siebie większego głupka. – Nieważne.

Weszła pielęgniarka, na co natychmiast wstaliśmy i zwróciła się do mnie:

- Chodź kochanie, ściągniemy twoją koszulkę.

Spojrzałam na Justina, widząc, jak unosi brwi, kiedy ona to powiedziała.

Co to znaczy?! On wyjdzie na zewnątrz?

Szłam za pielęgniarką, kiedy ona położyła delikatnie rękę na moich plecach, prowadząc mnie do łóżka. Odwracając się w stronę Justina, wskazała na niego palcem, każąc mu wyjść.

- Możesz iść, Justin. Dzięki, że ją tutaj przyprowadziłeś – powiedziała ze szczerością w głosie. Spojrzałam przez ramię, widząc, jak zaczął iść w stronę drzwi.

Zatrzymał się i spojrzał na mnie, a następnie do mnie pomachał z uśmiechem na twarzy.

- Pa Joanna.

Również się do niego uśmiechnęłam, patrząc, jak wychodzi.

Wtedy moje serce przyśpieszyło.

Pamiętał moje imię.




            Piątek, ostatni dzień który spędzałam z Megan. Czas minął bardzo szybko, zawsze mija, kiedy przyzwoicie go spędzasz. Dogadywałyśmy się łudząco dobrze, biorąc pod uwagę to, jakimi byłyśmy przeciwieństwami. Była taką kochaną dziewczyną, na którą chłopcy zwracają uwagę, kiedy idzie, a ja… No cóż… Też byłam tutaj. Megan była również pewna siebie. Nie myl arogancji z pewnością siebie, bo uwierz mi, że jest różnica. Nie obchodziło ją, jeżeli jej włosy nie były perfekcyjnie ułożone i wydawało się, że dobrze to na nią wpływało. Skłamałabym, jeżeli bym powiedziała, że nie jestem w żadnym stopniu o nią zazdrosna.

Nie rozmawiałam z Justinem ponownie (nie licząc dwóch przypadkowych zamian zdań) i wydawało mi się, że to było cholernie dobre. Nie czułam się zażenowana lub przegrana, przez to, jaka naprawdę byłam. Cieszę się, że to minęło.

Wracając do piątku. To miał być nasz ostatni dzień w takich parach, więc spędziliśmy go na relaksowaniu się. Skończyłyśmy naszą listę zadań już trzeciego dnia.

Szłam na śniadanie już piąty raz w tym tygodniu. Każdego dnia spędzałam czas z Ally i Megan, ignorowałam Candice i jej klona i kończyłam go fantazjując o odblokowaniu mojej osobowości, bycia sobą przy innych i pozwoleniu sobie życiem pełnią życia. Hej, to był powód dlaczego nazwałam to fantazjowaniem, tak?

Oczywiście, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. I mogę się założyć, że te słowa były skierowana specjalnie do mnie.

Moje oczy powoli się otworzyły i zwróciły w stronę promieni słońca, przez co wydawało mi się, że jestem niewidoma. Pocierając je, podniosłam się i podparłam na łokciach, rozglądając się po otoczeniu. Kosmetyki Ally były rozrzucone po dywanie. Moje oczy zwróciły się do kredensu, gdzie umieściła swoją torbę zeszłej nocy. Jej jasna kosmetyczka leżała na boku, a z niej wystawało kilka rzeczy.

Super, przewróciła się.

Westchnęłam, pochylając się nad łóżkiem, by chwycić w dłoń wszystkie kosmetyki. Zbyt wiele produktów, których nazw nie umiałam wymienić, tusz do rzęs, eyeliner oraz przenośne lustro. Chwyciłam zwierciadło, które było szeroko otwarte i spojrzałam na swoją twarz. Przyglądnęłam się swojej nudnej twarzy.

Moje serce prawie się zatrzymało, kiedy zobaczyłam swoje odbicie.

- O Boże! – popatrzyłam na siebie, zamykając usta, aby uzyskać lepszy widok na moją skórę. – O nie… - Ally przesunęła się w łóżku i jęknęła patrząc na mnie. Jej włosy były w całkowitym nieładzie, a i tak wyglądała niesamowicie przyzwoicie… Niestety.

- Co się stało? – zapytała.

- Mam pryszcza! – krzyknęłam, patrząc na swoje odbicie. Rudowłosa dziewczyna, która nazwała mnie ładną, spała w łóżku nade mną i szybko podniosła się, prawie uderzając w sufit i warknęła coś do mnie. Było jeszcze dość wcześnie i mogłam powiedzieć, że raczej żałowała wyboru pryczy nade mną.

Myślę, że to znaczyło, żebym była cicho.

Ally wywróciła oczami i znowu opadała na poduszkę.

- I co z tego? – zapytała ciszej. – To tylko pryszcz.

Spojrzałam na nią, przerażając się ją wypowiedzią.

- Tylko pryszcz? Tylko pryszcz?! Ally to nie jest tylko pryszcz! To zajmuje cały mój podbródek. Nie mogłabym tego przykryć dłonią, nawet gdybym chciała! – zawołałam, uważając, aby tego nie dotknąć. Czytałam w jednym z magazynów dla nastolatek (należał do mojej kuzynki – Jackie), że nigdy nie należy przykładać swoich tłustych rąk do twarzy, bo to powoduje pryszcze.

Prychnęła w poduszkę.

- Co nigdy nie miałaś pryszcza? – spytała, przewracając się na bok, aby móc na mnie patrzeć.

- Nic w porównaniu do tego. – Powiedziałam, patrząc na nią. Ally wstała, zabierając mi lustro. – Hej!

- Przebij go. – Powiedziała, opierając się na moim stoliku nocnym.

Spojrzałam na nią z niesmakiem, posyłając przerażone spojrzenie.

- Nie, jeszcze zostanie mi blizna!

Westchnęła, krzyżując ramiona na swojej piersi.

- No to co chcesz zrobić? – spytała, patrząc w dół. Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, jak leczyć trądzik. Miałam przy sobie tylko mydło do twarzy. Nie wydaje mi się, żeby ono coś naprawiło. Używałam go dwa razy dziennie, a miałam to coś na twarzy. Nagle na jej twarzy pojawiła się dziwna mina, pochyliła się i chwyciła w dłoń korektor do twarzy.

- Nie wolno mi nosić makijażu! – zaprotestowałam, kiedy pociągnęła mnie w stronę łazienki.

- A ja mam to w dupie? Twoich rodziców tu nie ma, Joey. Zrelaksuj się. – Kopnęła w drzwi do WC, a ja podążyłam za nią.

- Dobrze. – Powiedziałam, zgadzając się. Jeżeli mam być szczera to naprawdę mnie nie obchodzi, czy moi rodzice pozwalają mi nosić makijaż, czy nie. Ale czułam się beznadziejne, kiedy łamałam ich zasady bez najmniejszego sprzeciwu. – Ale umyj swoje ręce.

Ally zrobiła to, co jej powiedziałam (oczywiście nie bez wywracania najpierw oczu) i zaczęła nakładać mi korektor na brodę, upewniając się, żeby nie dotknąć żadnych problemowych obszarów na mojej twarzy. Wyrzuciła gąbkę do kosza i wyprostowała się, otrzepując ręce.

- Gotowe! – powiedziałam. Odwróciłam się w stronę lustra, bojąc się wyniku jej pracy. Moje oczy praktycznie zaświeciły się, kiedy zobaczyłam, że brzydki pryszcz na mojej twarzy jest prawie niewidoczny. Wstałam z siedzenia i przytuliłam ją.

- Dziękuję, Ally! – również mnie przytuliła.

- Nic wielkiego. – Powiedziała, odsuwając się ode mnie z uśmiechem na twarzy. Chwyciła korektor i umieściła go w mojej ręce. – Weź go, może ci się zmyć w ciągu dnia.

- Miejmy nadzieję, że nie.




            Siedząc na pniu, żułam selera, który był wypełniony masłem orzechowym. Megan i jej przyjaciółka Erika, siedziały po mojej prawej stronie, a Ally po lewej. Dni mijały wolno i nieciekawie. Kościół był… no… jak kościół. Piesze wycieczki były równie nieszczęśliwie jak zawsze (na moje rany brałam Neosporin, który nie pomagał). Lunch nie był jakoś specjalny. Jedynie mieszanina wieków, była jakoś ekscytująca, ponieważ czekałam na przydzielenie nowego partnera. Justin nie przychodził na lekcje studiowania Biblii, więc… nic nie było za bardzo dla mnie ekscytujące. Do tego musieliśmy jeść głupie sałatki, bo podobno opóźniał się transport świeżej żywności.

A teraz byłam tu. Na ognisku. Jadłam selera, siedząc w jednym z miliona rzędów. Nie mogłam nawet zobaczyć Katie, która mówiła teraz, abyśmy przestrzegali zasad.

Jeżeli mam być szczera, miałam dość słuchania o zasadach. Już miałam jedną głupią listę, pełną rzeczy, których nie mogłam robić, wykonaną oczywiście przez mojego ojca. Nie wiem dlaczego on o to dbał. Wydawał się być inny, niż moja matka. Naprawdę go nie obchodziło, co się stanie z moją matką i jej dzieckiem, więc czemu przejmował się tak mną?

Moje oczy powędrowały w lewo, a mój wzrok zatrzymał się na nagle, gdy zauważyłam głowę pełną blond włosów. Twarz Candice świeciła się od ogniska, jakby próbowała zwrócić na siebie uwagę. Powoli. Moje oczy zjechały na jej kolana, gdy zauważyłam, że ma więcej niż jedną parę rąk na nich. Dopiero po chwili zobaczyłam do kogo one należą. Do Justina.

Jego oczy skupiały się na jej ustach i wyglądał, jakby szeptał coś do jej ucha. Delikatnie poruszał dłonią w okolicach jej krocza. Wyglądał poważnie, jakby był jakimś profesjonalistą.

Zazdrość ogarnęła mnie z niesamowitą siłą. Nigdy wcześniej nie znałam tego uczucia, albo było dla mnie trudne do rozpoznania. Widziałam ten bolesny wyraz twarzy mojej matki, tuż przed wyjazdem na obóz, jak mój ojciec rozmawiał z jaką kobietą w czarnych włosach. Candice przy okazji miała z nim jakiś kontakt fizyczny, czy to było jakieś lekkie klepnięcie w ramię, czy przejechanie dłonią po udzie. Moja mama była zazdrosna i teraz wiem, jak beznadziejnie się czuła. Plus jest w ciąży, przez co musiały w niej szaleć emocje. Nienawidziłam za to mojego ojca. Był atrakcyjny i wyraźnie z tego korzystał.

Ale moja sytuacja była bardziej zawiła. Mama i tata byli małżeństwem, byli sobie wierni, a ja i Justin jesteśmy jedynie znajomymi. Ja nie należę do niego, a on nie należy do mnie. Nie można być zazdrosnym o coś, co nigdy nie było twoje, prawda?

Pokręciłam swój wzrok, kierując mój wzrok przed siebie. Może Megan miała rację, Był podrywaczem i nie powinnam się próbować do niego przekonać.

Nie myśl o tym, nie powinno Cię to nawet obchodzić!

Odetchnęłam głęboko, uznając, że coraz trudniej mi myśleć o czymś innym. Starałam się uspokoić. Szczenięta, pogoda, rodzice, szkoła… Nic nie mogło przykuć mojej uwagi. Byłam zbyt skupiona na tej jednej małej rzeczy.

Co jest z tobą? Masz piętnaście lat i półtorej miesiąca. Jesteś praktyczni jeszcze dzieckiem, kiedy twój obiekt westchnień jest… mężczyzną. Nie nosisz makijażu, twój rozmiar piersi to pewnie połowa rozmiaru Candice i nie wiedziałaś do tego roku, co to seks oralny.

Potarłam nerwowo moje ręce, widząc, że nagle wszyscy wstali. Czas do łóżka. Wstałam, nie zadając sobie trudu, aby sprawdzić, gdzie jest Ally. Chciałam tylko iść spać i doczekać następnego dnia.

Kroczyłam w tłumie ludzi i byłam popychana co jakiś czas, byłam coraz bliżej mojego domku. Spojrzałam przed siebie, widząc, że ludzie rozchodzą się w różnych kierunkach. To było prawie, jak niezorganizowany ruch na autostradzie.

Niebezpiecznie.

Dlaczego coś takiego małego zniszczyło mi cały dzień?

Spojrzałam znad moich rzęs na Candice, która szła w moim kierunku z Justinem. Jej oczy były zamknięte, a ona się uśmiechała.

- Ładny pryszcz, Joanna. – Powiedziała, wymawiając wreszcie poprawnie moje imię. Moje oczy się rozszerzyły, gdy moje palce, potarły moją brodę. Zapomniałam o użyciu korektora.

Miałam czerwoną twarz, jak u diabła, a z uszu leciała mi prawie para. Emocje rosły.

Nie obchodziło mnie, czy mnie usłyszy, czy nie. Przez zaciśniętą szczękę, słowa prześliznęły się przez moje usta.

- Pieprzona suka!






Znowu nie sprawdziłam, znowu się spóźniłam. Nie miałam dostępu do komputera, a babcia znowu wylądowała w szpitalu. Musicie zrozumieć. Jutro na pewno będzie nowy. Kocham was.

@alohacher / ask.fm/alohacher 

fajnie by było widzieć 30 komentarzy pod tym rozdziałem:) 

23 komentarze:

  1. fkjhdsjkfhdsj fajny rozdział, chociaż no zirytowała mnie końcówka. Justin ma być z Joanną hahaha.
    (nie przejmuj się, że się spóźniłaś. warto czekać i oczywiście ja Cię rozumiem)
    cudownie tłumaczysz i czekam na następny <3
    /@tributeCher

    OdpowiedzUsuń
  2. To nic, że się spóźniłaś, ja zawsze będę czekać na kolejny rozdział <3
    Justin zostaw Candice w spokoju !
    @hey_swaggy

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. Dziękuje, że tłumaczysz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nic sie nie stało. Oczywiście, że rozumiem. Nie masz za co przepraszać. ;3 Tłumaczenie i rozdział boskie.! Najbardziej mi się podobała akcja z piwem. Tylko czy Justin nie zwalił wszystko na tego chłopaka, z którym kolegowała się Joanna.? o.O Mnie się on osobiście bardzo podobał w tym opowiadaniu i szkoda, że Joanna nie zareagowała... Jakbym była na jej miejscu, to może nie wydałabym Jusa, ale coś bym do niego powiedziała. No ale to ja, ja sb nie pozwolę wchodzić na głowę, niesety nie można tego powiedzieć o Joannie... Chociaż w pewnym stopniu przypomina mi mnie - mianowicie przy ognisku. Niestety można powiedzieć, że ja jestem w podobnej sytuacji. Ale koniec o mnie, ja tu gadam i gadam, tylko nie za bardzo na temat. xd No więc, tłumaczenie jak zwykle świetne, bardzo fajnie, przyjemnie się czyta. A sytuacja po ognisku mnie lekko zirytowała. -,- Co za 'pieprzona suka' z tej Candice. I powiedziała to jeszcze przy Jusie... Pewnie chciała mu zaimponować (chodzi mi oczywiście o Candice a nie o Joannę). -.- A tak wgl, to czy w tym opowiadaniu nie jest przypadkiem piątek wieczór, czyli noc, w której obozowicze idą do tych starych domków.? xoxo coś mi się wydaje, że w następnym Jus pojdzie tam z tą larwą.... -,- Do dupy. Mam nadzieję, że moje przypuszczenia nie będą trafne. Czekam z niecierpliwością na kolejny. ;33 @69_danger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham ten komentarz! ♥ Ach i tak, to był ten chłopak z którym koleguje się Joanna :) Ten sam Josh.

      Usuń
  5. Fajny!! Czekam!!! @ola_beliebers

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początek - kocham wystrój tego bloga, masz niesamowity szablon *-*
    Co do rozdziału:
    Dziwi mnie, że Joanna nijak zareagowała na to, że Justin zwalił wszystko na Josha, z którym przecież Joanna się koleguje.
    Nie wiem czemu, ale ta sytuacja z pryszczem (kiedy Joanna zaczęła tłumaczyć Ally, że to nie jest zwykły pryszcz haha) strasznie mnie rozbawiła, bo niby Joanna jest taka religijna, a jednak przejmuje się swoim wyglądem.
    Candice i Justin - jezu, serio? ;__; Nie chcę ich razem, srlly.
    Dobrze myślę, że Jus i Candice pójdą do tych domków? Błagam, nieee.
    Co do tłumaczenia - jesteś genialna, świetnie się czyta, z tego co wiem, to cabin jest dosyć trudny, więc podziwiam cię jeszcze bardziej! :)
    Czekam na kolejny.

    much love @arianapou ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się !!! Jej ona to powiedziała otworzyła się :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No wreszcie się Joanna zaczyn buntować! I bardzo dobrze! :)
    Dziękuję za rozdział i czekam na kolejny.
    Kocham Cię i nie musisz nas przepraszać, nic się nie stało.
    Mam nadzieję, że z Twoją babcią będzie ok :) <3

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  9. to jest słodkie ale czekam az coś sie zacznie więcej dziać :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg! Zajebisty rozdział <33
    Uwielbiam to tłumaczenie i tego bloga ;33

    OdpowiedzUsuń
  11. haha świetny! :3 wow... Joanna się trochę zdenerwowała- zresztą nie dziwie się jej c: czekam na kolejny! :D
    @demetriabeats x

    OdpowiedzUsuń
  12. czekam na kolejny!:3 mega super mam nadzieje że z babcią wszystko ok:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham , kocham , kocham ;3333
    Błagam dawaj szybko nowy rozdział ;p
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. JEST CUDOWNY. NAJCUDOWNIEJSZY. Dziękuję, że to tłumaczysz i mam nadzieję, że z twoją babcią będzie wszystko dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Belieberka.♥1 maja 2013 10:49

    świetny blog. świetny rozdział.
    kocham tego bloga! :) nie musisz przepraszać, każdy ma swoje problemy. Mam nadzieję, że Toja babcia wyzdrowieje jak najszybciej i będzie w porządku, także trzymam kciuki! :) -Całuję.♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  16. miał być nowy rozdział :) czekam :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniałe! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Joanna się trochę zdenerwowała- to dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Lucky była po prostu zwykłą dziewczyną, która wychowała się w sierocińcu. Nie zasłużyła na to co przeszła. Została porwana i oddana Justinowi Bieberowi, przywódcy niebezpiecznego gangu.
    Od teraz jest używana jako ich niewolnik.
    Jak ucieknie z tego piekła?

    Zapraszam na tłumaczenie BOUND ;)

    http://tlumaczenie-bound.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń