piątek, 8 listopada 2013

9. "She would be four"

JEŻELI CZYTASZ ZOSTAW KOMENTARZ POD POSTEM. CHCĘ WIEDZIEĆ ILE DOKŁADNIE OSÓB TUTAJ ZAGLĄDA. :) 



                    Myślałam, że po całym zbiegu-z Justinem w czwartek będzie to ostatni raz kiedy go widzę. Jak niewygodne i nieprzyjemne jest kontynuowanie rozmowy z około piętnastoletnią dziewczyną kiedy między nią, a tobą jest duża różnica wieku? O, boże pewnie on teraz myśli, że ja uznałam, że to cała sprawa coś znaczy i teraz planuję nasz ślub czy coś. Chociaż mógł by wziąć moje słowa jakbym miała te same intencje do tego co on. Nie myślę, że jego czyny wobec mnie oznaczały  coś nadzwyczajnego. To było po prostu przypadkowe, nieprzemyślane i spontaniczne działanie spowodowane marihuaną, którą palił. O ile wiem, Justin i ja jesteśmy jeszcze bardziej odległymi osobami niż byliśmy i nigdy więcej nie będę miała do czynienia z paniką przed upokorzeniem siebie przed nim (z pozytywnej strony).
                    - Wszystko dobrze z tobą? – Megan zapytała, patrząc na mnie kiedy pocierałam się o pień drzewa w górę i dół. Zostałam z nią na zewnątrz podczas wolnego czasu, piątek.  Po wyjaśnieniu jej, że nie będę wtrącać się w jej sprawy, uśmiechnęła i się powiedziała, że nie była na mnie zła. Była zła jedynie na Ally, która była tak głupia aby to wygadać. Niestety nie powiedziała mi, że ma zamiar mi choć trochę z tego wyjaśnić. Ostatniej nocy pod koszulą nie do zniesienia swędziały mnie plecy. Szczęściara ze mnie, że swędzenie rozprzestrzenia się jak szalone i teraz moje ręce, dekolt, a nawet twarz była cała czerwona.  Jęknęłam, skręcając się na boki w górę i w dół próbując uwolnić się z tego niewygodnego swędzenia, które przejęło większość części mojego ciała.
                    - Nie! – jęknęłam podkreślając końcówkę wyrazu. Byłam absolutnie nieszczęśliwa i nie mam pojęcia co mam zrobić, aby to przerwać.
Przeniosłam się na drugą stronę drzewa, pokazując się Megan.
                    - Jak długo to trwa Joanna?! Myślę, że być może powinnaś – nagle przerwała. Wyciągając swoją głowę od strony drzewa, spojrzałam na nią.
                    - Może powinnam, ach – Obok Megan, która miała skrzyżowane ręce i paskudny wyraz twarzy stał Justin, który trzymał ręce w kieszeni jeansów. Szybko wyskoczyłam z miejsca w, którym byłam, przełknęłam ślinę i próbowałam złagodzić uczucie zakłopotania wiszącego w powietrzu jak u upartego trzylatka.  Przełknęłam gulę w gardle, chowając kosmyk włosów, który wypadł z mojego warkocza bezpiecznie za ucho. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale zauważyłam małe, czerwone plamy na jego skórze: całej szyi i ramionach prawie wyglądające śmiertelnie.
                    - Sumak jadowity – powiedział, zanim zdążyłam zapytać. Skinęłam głową drapiąc moją szyję przez parę sekund. – I ty też to masz.



                    Justin i ja siedzieliśmy naprzeciwko siebie, na wysokim łóżku, które było okryte cienkim kawałkiem papieru do spraw higienicznych. Jego nogi zwisały, podczas gdy moje podciągnęłam do piersi.
                    - Tutaj możecie przejść, laleczki – powiedziała pielęgniarka Rose wręczając nam słoik wypełniony wacikami. Umieszczając obok słoika małą miskę wypełnioną jakąś jasnożółtą cieczą. Dziękując jej zmarszczyłam brwi na drugą rzecz i zapytałam co to jest.
                    - Olejek z drzewa herbacianego, moja droga. Nam wolno używać tylko naturalnych środków, bez zgody waszych rodziców. A sądząc po dokumentach was oboju, żaden z rodziców nie podpisał zgody. Więc tutaj jesteś. Namocz wacik do miski z olejem, a następnie przetrzyj go na zakażonych obszarach. Powinno być dobrze po krótkim czasie! – powiedziała kładąc ręce na biodrach i uśmiechając się do siebie. Nagle zadzwonił jej telefon i szybko zareagowała.
                    - Ups! Będę z powrotem za sekundę – odwróciła się pośpieszając do drzwi zostawiając nas w milczeniu. Prawie jęknęłam źle rozpoczynając rozmowę po czym spojrzałam na moje spodnie. Przeklinam cię Boże za dodanie niezręczności jako największego składnika receptury Joanny. Ale znowu dziękuje Ci za dodanie dokładnych przeciwieństw dla Justina.
                    - Widzę, że mnie nie posłuchałaś – powiedział losowo, zwracając moją uwagę do niesubtelnego komentarza. Zaskoczona przechyliłam głowę na bok.
                    - Skomplikowane.
                    - Twój warkocz – uśmiechnął się. Moja odwaga spadła. Cholera, zapomniałam o tym. Nie zamierzałam go słuchać w pierwszej kolejności z kilku powodów. Pierwszy: Nie będę jak jego posłuszne dziecko, które wykonuje każdy rozkaz. Ze wszystkiego na świecie najbardziej nie lubię kontrolowania i na pewno nikt nie będzie myślał, że ma nade mną kontrolę. Drugi: po prostu nie chcę. Pewnie, że uznaje to jako fakt, że rzeczywiście WYGLĄDAM lepiej z rozpuszczonymi włosami, ale może to nie jest wystarczająco wygodne. Nienawidzę wszystkich niepotrzebnych rzeczy, które mnie rozpraszają i nie będę tego zmieniać bo ktoś mi tak powiedział. Wzruszając ramionami spojrzałam na moje dłonie bardzo chcąc aby zadzwonił telefon komórkowy ratując mnie od kłopotliwej sytuacji w jakiej byłam. Jeśli zrobiłam cos niezręcznego lub głupiego, wolałam o tym nie wiedzieć. Wiesz co mówią: niewiedza jest błogosławieństwem. Sięgając do przodu pociągnął mój warkocz przez ramię biegając palcami po moich starannie zaplecionych włosach.  Spojrzałam na to zauważając jak długo miałam związane tak włosy przez te krótkie, dwa tygodnie. Teraz sięgały za żebra, muszę to zanotować aby je ściąć. Było zabronione obcinać własne włosy, ale to co moi rodzice nie wiedzą nie powinno im szkodzić, prawda?
                    - Lubię to – powiedział patrząc na moje włosy. Rany, co jest z tymi losowymi, niewyjaśnionymi komentarzami?
                    - Moje włosy? – zapytałam głupio. Zachichotał wciągając powietrze przez nos.
                    - Że mnie nie słuchasz – powiedział śledząc kciukiem miękkie końcówki moich włosów. Jeden punkt dla Joey! Mój akt nie posłuszeństwa niechcący odwołał się do niego. Ale dlaczego? Czy chłopaki przypadkiem nie podziwiają kobiet, które są na ogół uległe? Czy oni nie uwielbiają kontroli i poczucia bycia bardziej dominującym?
                    - Jak to się stało? – zapytałam.
                    Wzdychając, pochylił się puszczając mój warkocz. Szczerze mówiąc brakowało mi tego uczucia. Nie, żeby miał jakieś magiczne palce czy coś, po prostu to relaksujące dla ludzi jak bawią się twoimi włosami.
                    - To po prostu tylko wydaje się, że wszystkie dziewczyny są takie same. Myślą, że muszą być 24/7 na kolanach żeby mnie uszczęśliwić.  Nigdy nie jest „Nie podoba mi się, ale tobie może” zawsze jest „Co o tym sądzisz, Justin?”. Naprawdę nienawidzę kiedy ludzie traktują mnie jakbym był jakiś sławny, wiesz? – Ha, nie! Byłam znana jako Joanna świętoszka, córka kapłana, która wypycha stanik (który był i nadal jest fałszywy!) Poza tamtą etykietą, byłam „nikim”. Miałam trzy przyjaciółki, które nie wydawały się znacznie mną zainteresowane, w domu. Skończyłam pracę domową, unikałam kontaktów z płcią przeciwną i wracałam do listy obowiązków każdego dnia. Nastolatki w takich dniach nie chcą znać kogoś takiego jak ja. Wartościowi ludzie to tacy, którzy kończą liceum, zawsze mają prezerwatywy w portfelu i chodzą na dzikie imprezy. Wartościowi ludzie tacy jak… Justin.
Znów wzruszyłam ramionami i spojrzałam jeszcze raz na niego. Umieściłam mój podbródek pod prawym kolanem.
                    - Zresztą w porządku, nie ważne – wzdychając głęboko powiedział. Sięgnął do przodu marszcząc matę  pod jego ciężarem i wziął do ręki jeszcze raz mojego warkocza. – Wyglądasz ładnie tak czy inaczej. - zagarnął moje włosy za uszy przy czym moją skórę ogarnęło ekstremalne ciepło. Mogę sobie tylko wyobrazić jak zszokowano musiałam wyglądać przez jego komentarz. Wysoki czy całkowicie trzeźwy przyznał, że jestem atrakcyjna. Kaszląc niezgrabnie wyskoczyłam z łóżka drapiąc się w międzyczasie. Wszechświat może zaplanował jeszcze coś innego chyba, że chciał aby moje kontakty z Justinem wypadały aż tak źle. Wszystko (najprawdopodobniej) byłoby lepsze niż nieznośnie swędząca wysypka! Dlaczego muszę mieć sumaka jadowitego? Skuliłam się myśląc o tym, że nie zauważyłam, że ruszał tymi wszystkimi liśćmi na bok kiedy ja szukałam go w krzakach. Nie wspominając o tym, że prawie wywróciłam się na nich wyskakując.
                    - Gdzie idziesz? – zapytał przesuwając się trochę. Nie oglądając się za nim machnęłam ręką i przeszłam do głównego pokoju. Pielęgniarka pochylała się nad ladą mówiąc do beżowego telefonu. Skręcała kabel od niego wokół palca z niepokojem.
                    - Nie, nie, nie powiedz jej tylko aby piła dużo wody – przerwa – Tak, więcej niż osiem szklanek dziennie – przerwa – W porządku powiedz mi jak to idzie. Odkładając słuchawkę odwróciła się do mnie nieco zaskoczona.
                    - Oh, tak?
                    - Czy masz jakiś podkoszulek, który mogłabyś mi pożyczyć, wiele z tego mam na plecach, więc…  - wahałam się nie do końca wiedząc jak dokończyć zdanie. – Ta  - skinęła głową.
                    - Jasne, jasne -  powiedziała cicho obracając się wokół. Pochylając się otworzyła jedną z długich, szarych szuflad wyciągając przydługawą, cienką koszulkę.
                    - Możesz być kreatywna i odciąć rękawy jeśli chcesz, to wszystko co mam. Przepraszam – potrząsnęłam głową uśmiechając się uspokajająco.
                    - Nie, nie, jest dobrze. Masz jakieś nożyczki? – wręczyła mi duże niebieskie nożyczki przed pójściem do jej gabinetu gdzie siedział Justin. Szybko obcięłam oba rękawy tworząc krótki, niechlujny podkoszulek. Po użyciu zbyt czystej łazienki do przebrania się (w, której w każdym rogu były chusteczki higieniczne) odwróciłam się do lustra szukając wzrokiem mojego czarnego stanika. Moja bielizna była tylko jedyną rzeczą z garderoby, którą sama mogłam sobie wybrać. Mój ojciec oczywiście nie wiedział nic o stanikach (dzięki Bogu) dlatego nie chciał mi pomóc, nawet jeśli bym zapytała. Moja mama płakała kiedy zobaczyła koronkowy, różowy biustonosz twierdząc, że szukałam go aby eksperymentować z chłopcem, gdy byłam w siódmej klasie. Więc była wykluczona. Przy zakupie bielizny dała mi do ręki pieniądze siadając gdzieś i zostawiając mnie w sklepie samą. Oczywiście musiałam im oddać resztę z powrotem, aby upewnili się, że nie wydałam tych pieniędzy na nic innego niż staniki.                     Zamknęłam drzwi od łazienki cicho idąc do repecki i biura pielęgniarki. Drzwi były otwarte pozwalając dostać się do białego pokoju więcej światła niż było potrzebne.
                    - Ała! Boże! – Justin syknął podskakując. Jego koszulka została rzucona na wysokie łóżko, a pielęgniarka delikatnie przecierała wacikiem jego plecy.
                    - Justin! – Rose krzyknęła jakby go zaraz miała uderzyć za wzywanie imienia Boga nadaremno. Przez chwilę zastanawiałam się jak sumak jadowity może spowodować jakikolwiek ból… ale później zostałam rozproszona. Zamiast oglądać idealne ciało, wiedziałam jedno: ono wygląda jeszcze lepiej. Miał tatuaże, wiele z nich… było od 18 roku życia. Jego ciało było pięknie udekorowane, które dodatkowo było stonowanie opalone. Nad lewym uchem były malutkie figurki, które wyglądały mi na nuty, które sięgały niemal do połowy szyi. Na lewym biodrze: mały, zarysowany ptak. Na lewym żebrze: liść marihuany z cytatem Boba Marleya pod spodem. Na lewym łokciu: gruby kontur gwiazdy. Choć pozornie wyglądało jakby wszystkie jego tatuaże były po lewej stronie ciała jednak gdy podniósł prawą rękę aby podrapać się po szyi zauważyłam napis. Pochylonymi literami można było odczytać słowa przeplatane przez smugi dymu, który był powiązany z literami.
„Uwierz w nic, nie ważne czy to przeczytałeś lub kto to powiedział, nie ważne czy to co powiedziałem zgadza się z rozumem i rozsądkiem”
                    To brzmiało znajomo, jakbym słyszała albo widziała już to wcześniej. Stanęłam w drzwiach myśląc do siebie. Gdzie słyszałam to wcześniej?
                    - Uh, Joanna chcesz zacząć się teraz oczyszczać? – porzuciłam moje myśli patrząc na stojących i czekających Rose i Justina. Jej brwi zmarszczyły się w błąd, a on uśmiechał się głupawo.
                    Argh! Mogłabym teraz zamienić moje pięści w piłki i wstrząsnąć się nimi. Wiedział, że „gapiłam się na niego” i miał zacząć być zarozumiałym z powodu tego małego gówna. Już to czuję. Idąc w kierunku łóżka, usiadłam na nim i pocierając wacik w olejku z drzewa herbacianego zaczęłam go niechlujnie szorować po mojej skórze.
                    - Nie, Joanna, nie chcesz tego poszerzyć! – pielęgniarka powiedziała wyrywając wacik z moich rąk i kładąc go na cienkim papierze na, którym siedziałam.
                    - Ugniataj to. Justin, pokaż jej – podszedł chwycił wacik, zanurzył go w misce i delikatnie poklepał po swojej ręce. Uśmiechnął się nieco patrząc mi prosto w oczy.
                    - Ta, Joanna, ugniataj to – powiedział kpiąco nadal poklepując to na swojej skórze jak pokazywał. Rozszerzyłam oczy umieszczając na twarzy największy uśmiech jaki było możliwy przed puknięciem się w czoło.
                    - Wiesz nie widziałam tego wcześniej, ale odkąd mi to pokazałeś, widzę światło. Chwytając obie ręce do siebie zamknęłam na chwilę oczy, jakbym korzystała z każdej sekundy w tej chwili – Dziękuje, bracie - Justin patrzył na mnie i śmiał się spłaszczając nos, a Rose kręciła głową.
                    - Hej! Brak kontaktu fizycznego podczas zakażenia! – powiedziała. Natychmiast zrzuciłam swoje ręce na kolana. Jej oczy błyskały pomiędzy naszą dwójką zanim się obróciła.
- To dlatego oboje to dostaliście, nie mam racji? – spojrzała na nas jej nudnymi, niebieskimi oczami, które były praktycznie szare. Moje oczy rozszerzyły się naprawdę tym razem „fizyczny kontakt”?
                    - Nie! – przed możliwością spojrzenia na Justina, wymsknęło mi się. Teraz dwie pary oczu były na mnie. Pielęgniarka Rose uniosła brwi patrząc na mnie z zwątpieniem.
                    - To jak to się stało? – zapytała obrócona do zlewu. Nad nim na ścianie były powieszone szare szafki, a na prawo szare blaty. Pomarszczonymi rękami otworzyła szafkę biorąc duży plik w ramiona przed ustawieniem go na blacie.

                    - Dlaczego tylko wy oboje macie sumaka jadowitego? Wiesz, że  muszę wypełnić raport zdrowia obydwu z was i Pan Wood nie chce znaleźć dziwnych przypadków? – wzięła czarny długopis ze złotą górą. Klikając go raz zaczęła pisać płynnie różne pisma i wypełniać dwa formularze. Przełknęłam ślinę chcąc wymyślić jakiś pretekst jak geniusz i rozgryźć to doskonale, ale spójrzmy prawdzie w oczy…  Joanna Grey nie jest szybka ze słowami jak powiedziano wiele razy. Patrzyłam na Justina z prośbą o pomoc, uśmiechnął się do mnie i zwrócił się do niej. Mentalnie odetchnęłam z ulgą, O boże, on wie co mówi.  Lekko zmieszałam się kiedy poczułam kiedy jego ręka pocierała moje plecy, które były tylko okryte pożyczoną bluzką. Nagle po raz czwarty w historii chwycił mój warkocz. Rose była w połowie drogi do lady trzymając długopis.
                    - Ona ma rację – powoli zahaczał paznokcie o moje włosy, następnie przesuwał je w dół. – Nie jestem pewien dlaczego oboje to mamy. Moja twarz się spłaszczyła i uderzyłam jego rękę dociskając mój warkocz po raz kolejny.
                    - Dalej Joey, dlaczego nie możemy przyznać po prostu co robiliśmy? – zapytał przechylając głowę. Trochę rozsunęłam moje usta gorączkowo potrząsając głową i patrząc w kierunku Rose. Jej ręka przestała pisać, kiedy się nadal bezczelnie gapiła.
                    - Nie robiliśmy nic! Absolutnie nic! – krzyknęłam. Chwycił mój warkocz znowu i uniósł brwi jednocześnie pociągając warkocz w dół.
                    - Nie pamiętam, żeby nicsię nie działo. Pamiętam, że ja daję ci to co chcesz, a ty mi to co ja chcę. - zabierając mu moje włosy myślami strzelałam sztylety w jego stronę. Zacisnęłam moje włosy.
                    - Ja nie! – krzyknęłam w międzyczasie. Przysunął się do mnie i wykręcił usta w sprośny uśmiech.
                    - Ty nie? Praktycznie błagałaś na kolanach. - Rose miała przerażony wyraz twarzy kiedy patrzyła na nas obydwu.
                    - To się nigdy nie wydarzyło! – prawie krzyknęłam uspokajając ją. Justin westchnął.
                    - To prawda! – mówił ciągnąć moją gumkę do włosów.
                    - To co się stało? – nagle zdałam sobie sprawy co on robił. Z każdym pociągnięciem mojego warkocza zaznaczał mi, że teraz moja kolej historii. Z każdym rozplątywaniem mojego warkocza oznaczało, że teraz on będzie opowiadał. Próbowałam przekonać Rose, że nie robiłam nic związanego z seksem, Justin rujnował moje szanse. Nie chciałam aby rozpuszczał moje włosy i używał to przeciwko mnie. Kutas. Puściłam mu ostre spojrzenie.
                    - My graliśmy w grę. – powiedziałam. Pociągnięcie. 
                    - Co to była za gra? – zapytał.
                    - Eee, chowanego – powiedziałam niezręcznie. Pociągnięcie.
                    Rose patrzała na nas dziwnie: prawie zapomniałam fakt, że on nadal mnie dotyka. Cóż, moje włosy. Ale nadal.  W tym momencie zrozumiałam, że cokolwiek bym powiedziała to byłoby wystarczające  aby ją przekonać. Słyszała jak strzelaliśmy coś między sobą i pewnie myślała, że chcemy ją zmieszać.
                    Justin otworzył usta aby znowu coś powiedzieć, ale nagłe zadzwonił telefon. Dając nam zmartwione spojrzenia położyła długopis i podniosła palec.
                    - Zostać tutaj obydwoje – zażądała wskazując palcem na nas. Czekałam do chwili aż zamknęłam drzwi i ze złością spojrzałam na Justina. Był wyraźnie rozbawiony i to było widać na jego twarzy.
                    - Mów cokolwiek chcesz Justin, ale – oznajmiłam krzyżując ramiona na piersi – Nie nadal biorąc moje włosy.  Zaśmiał się z rozbawieniem jakby moje słowa były czystą głupotą.
                    - Więc może po prostu rozluźnij swój warkocz na cały dzień? – zapytał podnosząc brwi na chwilę. Zmrużyłam oczy i pokręciłam głową. Przy ramionach czułam na końcówkach włosów jakby były rozplątywane i wiedziałam, że coś było nie tak.
                    - Co miałeś na myśli z rozluźnieniem warkocza – wtedy zdałam sobie sprawę, że… moja gumka zniknęła!
                    - Oddaj mi moją gumkę do włosów! – powiedziałam trzymając rękę płasko przed sobą. Kręcąc głową uśmiechnął się chytrze pokazując mi czarną gumkę wokół jego nadgarstka.
                    - Nie! – zawołał dziecinnie.
                    - Ona i tak już myśli, że zrobiliśmy coś więc tak! – domagałam się podchodząc do niego. Justin zaczął się głośno śmiać odrywając na chwilę oczy ode mnie.
                    - Zrobiliśmy coś?– usłyszałam za chwilę. Zarumieniłam się ze wstydu i ze złości i spojrzałam na niego. Bum. Teraz tylko ja widzę różnice wzrostu. Ja mierzyłam jedynie 160 cm (5’4 w calach) i musiał być ode mnie wyższy co najmniej o sześć stóp i trochę cali. Byłabym kompletną kłamczuchą, gdybym powiedziała, że jego wzrost mnie nie przestraszył.
                    - Czy nie oznacza to, że pieprzyliśmy się? – na mojej twarzy iskrzyło oburzenie.
                    - Ugh! – krzyknęłam zatykając uszy. – Nie mów tego słowa! - uniósł wysoko brwi i nonszalancko zapytał.
                    - Co? Pieprzyć?
                    - Tak! Nie mów tego! – to nie tak, że nienawidzę tego słowa: po prostu on użył go w kontekście w, którym poczułam się zakłopotana. Parsknął.
                    - Och, przepraszam, ale chyba z tego co pamiętam to ty nazwałaś Candice pieprzoną suką? – unikałam kontaktu wzrokowego, bo bałam się, że gdy podniosę wzrok zobaczę Justina, który będzie rozgniewany. To nie było tajemnicą, że on jest jej i może mógłby się obrazić, a to było naprawdę ostatnią rzeczą, którą chciałam. W końcu gdy spojrzałam na niego wymamrotałam jakieś, krótkie „przepraszam”, ale zobaczyłam, że Justin się częściowo się uśmiecha.
                    - Czemu się uśmiechasz? – zapytałam próbując ukryć zaskoczony i przejęty wyraz twarzy.
                    - Ponieważ kompletnie się z tobą zgadzam.



                    Sobota, co oznacza, że poprzedni dzień minął szybko. W połowie przekonana pielęgniarka Rose uwierzyła, że powodem tego była gra, dlatego obydwoje byliśmy zwolnieni z spraw w sekretariacie zdobywając jedynie dziwne spojrzenia. Mogłabym łatwo wrócić do domku, albo poprosić kogoś innego o gumkę do włosów aby związać moje dzikie, faliste loki, ale nie. Nie zrobiłam tego. Dlaczego? Bo za każdym razem kiedy zdarzało mi się przechodzić koło Justina tego dnia (co wydawało się dziać dziwnie, wiele razy) strzelał mi uroczy uśmiech biegając swoimi dużymi rękami po moich włosach jakby to była jego ulubiona rzecz na świecie. Pochwalił mnie dzisiaj widząc, że moje włosy po raz kolejny były poza warkoczem. Nie tylko z tego powodu postanowiłam zostawić moje włosy w spokoju. „Potrzebujesz żyć mała” powiedział Justin lekko szturchając mnie łokciem. Natychmiast pomyślałam o moich rodzicach. Przypomniałam sobie jak ograniczyli mnie tylko do prostych fryzur podziwiając jak skromna byłam. To mi dało powód do zerwania z warkoczem. Przynajmniej na chwilę.
Pielęgniarka Rose wręczyła nam proste instrukcje.
Sprawozdanie z biura pielęgniarki o godzinie 8.30, 13.30 i 18.30 zgłosić się do czyszczenia z zainfekowanych obszarów.
                    Pod spodem pisma znajdował się jej fantazyjny podpis. Zdając sobie sprawę, że przerwała mój czas mieszania wieków skakałam z radości. A gdyby wysypka rozprzestrzeniła się w dół, musieliśmy znów udać się do biura! Fakt, że ustawiłam w prysznicu tryb masażu aby pozbyć się wysypki na plecach nie pomaga, ale wiedziałam, że to będzie trwało jakiś czas. I takim sposobem: jestem teraz w gabinecie pielęgniarki o 13.30 w sobotę.
                    - Przytrzymaj jeszcze – Justin rozkazał mi głaszcząc lekko wacikiem mój nos. Moje oczy były przyklejone do jego iPoda gdzie grałam w Mario. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego w moim życiu jak zabawa technologią. Jedyną grą w jakąkolwiek grałam było trzydzieści próbnych dni w Tetris na moim telefonie. Wiem od  niego, ze jeżeli chcę kontynuować muszę być online i kupić grę.
                    - Przytrzymaj jeszcze! – powiedział jeszcze głośniej niż przedtem gdy skręciłam głową na bok unikając banana. Ignorując go skoncentrowałam się jeszcze bardziej niż wcześniej. Trzydzieści sekund później zanim skręciłam za Księżniczką Brzoskwinią wypadło mi prawie wszystko spod kontroli, ale rzuciłam na nią bombę. Uśmiechnęłam się przebiegle zanim znowu spoważniałam.
                    - Czy chcesz zatrzymać swędzenie czy nie, Joanna? – Justin zapytał wzdychając i siadając ponownie.
                    - Tak, tak chcę – powiedziałam śledząc oczami ekran na, którym pojawił się Mario we własnej osobie.
                    - Możesz zatrzymać grę? – zapytał grzecznie.
                    - Ta, uhuh – powiedziałam. Jęknął przybliżając się bliżej i nadal przecierając mój nos. Nie byłam pewna dlaczego nalegał na stosowanie olejku na mojej twarzy, ale nie miałam zamiaru go powstrzymywać.  Zwłaszcza kiedy podał mi swój iPod (tak zakładam) usuwając historię stron internetowych. Prawie roześmiałam się głośno znając tego przyczyny. Czy to nie oczywiste?
                    - Masz rodzeństwo? – zapytał przypadkowo pocierając czoło olejkiem z drzewa herbacianego. Patrząc na niego przerwałam grę. To było oczywiście nagłe, ale zastanawiam się dlaczego jest ciekawy.  
                    - Nie do końca – wzruszyłam ramionami popijając trochę wody, którą Rose wręczyła mi wcześniej. Kubek był do połowy pusty, bo wypiłam większość jednym łykiem.
                    - Twoja mama jest w ciąży? – zapytał sięgając  mojej twarzy i zabierając kilka włosów z niej aby oczyścić  resztę.  
                    - Nie, mój tata jest w ciąży – gdy zauważyłam na to szansę powiedziałam sarkastycznie. Prychnął wywracając oczami. W jego złotych oczach grał błysk rozbawienia gdy się uśmiechał.
                    - Myślę, że wiesz co mam na myśli – wzruszając ramionami spojrzałam w dół na jego iPoda, który był teraz czarny.
                    - Moja mama urodzi chłopca pod koniec lata. – przyznałam przygryzając moją dolną wargę. Nigdy nie zaglądałam do portfeli rodziców, ale zdawała mi się, że wiele zdjęć ultradźwięków zajmuje tam większość miejsca. Mieli więcej zdjęć „baby boy” niż pieniędzy. I mają też mnie jak na razie.
                    - Jesteś podekscytowana? – zapytał trzymając parę palców mojej ręki i pocierając wacikiem moje ramie blisko ciemnych plamek.
                    - Eh – zmrużyłam oczy. – Lubię dzieci, ale nie te z, którymi jestem związana.
                    Uśmiechnął się lekko spoglądając mi w oczy. Patrząc na niego zauważyłam kilka plamek pod jego dolną wargą. Przetarłam oczy, zazdrościłam mu takiej nieskazitelnej cery naturalnie. Jego jasno brązowe włosy niechlujnie łaskotały czoło.
                    - Co? – zapytał patrząc na mnie. Potrząsając głową spojrzałam przed siebie, ale za chwilę znów wpatrywałam się w niego, a on znów skupił się na moich ramionach. Odchrząknęłam niezręcznie starając się udawać znudzoną.
                    - A ty masz jakieś rodzeństwo? – powiedziałam obserwując go. Nagle zatrzymał się i skupił swoje oczy w jednym miejscu. Był w transie jakby myślał o czymś trudnym dla niego. Mentalnie modliłam się, aby nie dostał jakiegoś szału bo to nim wyraźnie wstrząsnęło. Zaskakujące jest to, że opanował się, odchrząknął cicho i kontynuował to co robił.
                    - Uh, tak. Młodszą siostrę Jazmyn i młodszego brata Jaxona – powiedział cicho nie łapiąc kontaktu wzrokowego. – Jaxon jest najmłodszy, ma prawie dwa lata.
                    - Ile lat ma Jazmyn? – zapytałam patrząc na niego, a on podniósł głowę i wyrzucił wacik do kosza.
                    - Miałaby cztery – powiedział bez emocji.


* * * 
Hej, hej! No to mamy kolejny rozdział. :) To jeden z takich bardziej przyjemnych rozdziałów gdyby nie końcówka. Szczerze mówiąc jak pierwszy raz go czytałam to wcześniej w ogóle nie spodziewałam się tej wysypki, haha.  ;) Ok, do następnego! x




45 komentarzy:

  1. świetne tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze tłumaczysz, ale mała prośba: nie bądź jak inni i nie popełniaj tak karygodnych błędów jak kropki w środku zdania. + autorka chyba zawiesiła na czas nieokreślony opowiadanie. mam rację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę postawiłam gdzieś kropkę w środku zdania? nie mogę tego nigdzie zauważyć. co do mojego tłumaczenia, wiem, że nie jest na pewno idealne, ponieważ nie znam perfekcyjnie angielskiego i pewnie są jakieś niedociągnięcia. tak, autorka zawiesiła pisanie dalszych rozdziałów i z tego co wiem przewiduje kontynuację na przerwę świąteczną, ale nie jest tego pewna.

      Usuń
  3. kocham to opowiadanie < 3 tłumacz dalej bo świetnie ci to wychodzi : 3 czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :*** tłumacz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu, tak się cieszę, że wreszcie tłumaczenie zostało wznowione. Jesteś w tym bardzo dobra, dziękuję za to że poświęcasz swój czas. :) Czekam na kolejny rozdział. x

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się ze tłumaczysz to opowiadanie, bo jest świetne i twoje tłumaczenie także jest dobre

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka smutna ta końcówka :o I Justin jest taki gbynroenaouzc tutaj *.*
    I żeby nie było, przepraszam, że nie komentuję, ale pamiętaj, że ja też cały czas tu jestem xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to opowiadanie !
    Jest jednym z najlepszych !!!
    Justin miał ubaw,jak wkręcał Joanne i Roe,a końcówka taka smutna...
    Cieszyłam się jak opëtana,kiedy zobaczyłam "rozdział 9"
    Cudowne i czekam na następny !!!
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne <3
    @kasq_00

    OdpowiedzUsuń
  10. w takim momencie zakończenie ;< ale rozdział fajny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. jejku jaki cudowny rozdział <3 tylko końcówka smutna :c

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny <333 Dlaczego nie informujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo muszę zaktualizować listę z poprzednich osób (które w większości pozmieniały nicki) i tych, które teraz podały. :)

      Usuń
  13. perfect, następny chce! *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowne , perfekcyjne , boskie , zajebiste nie koge sie doczekać nowego kocham cie <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Wreszcie nowe rozdziały! To była taka długa przerwa, że już miałam usunąć bloga z zakładki i o nim zapomnieć, ale doczekałam się w końcu xdd
    Świetnie tłumaczysz, ale czasami nie rozumiem o co chodzi w tekście, bo zdania są dziwnie złożone...
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam Mila z the--end--of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, ze zdarza się, że niektóre zdania są źle złożone, ale to dlatego, że nie wiem jak dokładnie je przełożyć z języka angielskiego. mam nadzieję, że nie ma dużo takich przypadków.

      Usuń
  16. A co ze stara tlumaczka

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny <3
    Dziękuje że go tłumaczysz, czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialny!*.*
    Uwielbiam to! Nie mogę doczekać się nexta!!<33

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowny!! <33 czekam z niecierpliwoscia na nastepny ;**

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem!<3 I czekam na nowy:3

    OdpowiedzUsuń
  21. zakochałam się w tym opowiadaniu ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Chce juz następny rozdział!!!! Super jest :)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo się ciesze, że ktoś kontynuuje tłumaczenie tego opowiadania. Uwielbiam je, a teraz robi się coraz badziej ciekawiej. Coraz więcej scen z Jusem! zxccbnhjgfddgh. i to jakich! *-* Rozdział super ciekawy i przyjemny, tylko w końcówce trochę ponuro, ale ja lubię coś takiego. c: Co do tłumaczenia, to moim zdaniem jest bardzo dobrze, zauważyłam tylko trochę błędów ze znakami interpunkcyjnymi, ale poza tym mi bardzo odpowiada. ;3 Nie mogę się doczekać nn i mam nadzieję, że będziesz infomowała o nich na tt. <3

    @69_danger

    OdpowiedzUsuń
  24. omg. jsdhdfkghkkdhkjkjjksd kocham to! cudownie tłumaczysz *o* jkfld już się nie moge doczekać nn *,*
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  25. Zakochałam się w tym tłumaczeniu. Justin jest tutaj taki cholernie słodki i gorący. Och... Chce być na miejscu Joey *_* mimo tej wysypki.
    Jej, to ostatnie zdanie sprawia, że chce więcej i więcej :)))
    Tłumaczysz świetnie i nie poddawaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. czytam! w koncu sie doczekalam heheheh

    OdpowiedzUsuń
  27. Jestem tu tak w zasadzie od wczoraj ale jestem i będę śledzić na bieżąco ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. zaaaajebiszcze. Nie moge się doczekać.. nn.. A tak wgl to kiedy bd .??

    OdpowiedzUsuń
  29. ja czytam :)
    czy mogłabyś mnie informować? @pussyf0rluke ♡

    OdpowiedzUsuń
  30. super rozdział, najbardziej jednak zaskakujący moment to ten z Jazmyn ! do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  31. jezu cudo :') @kidrawhxo, wcześniej @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń